-Nie bój się, jestem Tośka Zawada, była żona Tomka.-no gdyby Gołaś trzymała nadal w ręku torbę z zakupami, to jak tu stoi, na pewno by ją wypuściła. Czyli jednak miał żonę i to ona była tą kobietą, która kiedyś tak bardzo go zraniła. Nie przypuszczała jednak, że Zawada ma na swoim koncie ślub, a jak się teraz zaczęła domyślać, ta mała blondyneczka ze zdjęcia, to pewnie ich córka.
-Zapraszam do środka, ale Tomka nie ma w domu, jeszcze nie wrócił z pracy.-dostrzegła na twarzy Antoniny lekki uśmiech, który wydawał się być zgryźliwym.
-Tomek wcale nie jest w pracy, ale w figloraju z Lilą, moją córką.-tego jak na dzień dzisiejszy było już za wiele dla Kasi. Tomek ją oszukał, choć wcale nie musiał tego robić, nie musiał nic przed nią ukrywać. Wystarczyło tylko zdobyć się na szczerość i powiedzie jak wygląda sytuacja, a nie stawiać ją teraz tak niezręcznej sytuacji. Gołaś chciała wyjść z tego z twarzą, ale Tośka dostrzegła zdenerowanie na twarzy szatynki.
-Napijesz się czegoś?- zapytała gościa, a Zawada poprosiła o szklankę wody. Nie dokońca zrozumiałe były dla Kaśki powody wizyty blonydnki tutaj, ale wypadało ją ugościć jak każdą inną osobę, która by ją odwiedziła. Przyniosła z kuchni szklankę wody i jakieś ciastka, która zdążyła kupić. Postawiła wszystko na ławie i usiadła na fotelu obok kanapy.
-Który miesiąc?- Tośka dostrzegła jej zaokrąglony i nieomieszkała zapytać. Gołaś instynktowanie położyła dłonie na brzuchu.
-Połowa 5 miesiąca. Nie chciałabym być niegrzeczna, ale co jest powodem twojej wizyty u mnie? Wiedziałaś, że Tomka nie ma w domu, a ze mną chyba nie masz o czym rozmawiać...
-Chciałabym cię prosić o pewną przysługę. Zamierzam razem z moim narzeczonym wyjechać do Rzymu. To zrozumiałe, że Lila musi jechać ze mną, ale Tomek jako jej prawny opiekun musi wyrazić na to zgodę. Niestety on ma jakieś chore ambicje i chce mi to uniemożliwić. Mogłabyś jakoś mu wytłumaczyć, żeby złożył ten podpis i zgodził się na wyjazd Lili?- Kaśka przełknęła ślinę. A jakie ona miała prawo, by powiedzieć Zawadzie, że ma zrezygnować z kontaktów ze swoją córką? To nie jej sprawa i ona nie ma prawa się wtrącać. Sama poczuła się dziwnie ze świadomością, że nie powiedziała Bartkowi o istnieniu ich dziecka. Zabiera mu coś, co teraz Tomkowi próbuje zabrać Antonina.
-To są wasze sprawy prywatne i nie chciałabym się w to wtrącać. Lila jest tak samo twoją córką jak i Tomka.-tylko tyle była wstanie jej powiedzieć. Na usta cisnęły jej się słowa, że oboje mają do dziewczynki takie samo prawo.Gdyby jednak użyła takich sformułowań, to zaprzeczyła by swojemu zachowaniu.
-Nie wiem na jakiej zasadzie opiera się wasz związek i jak się dogadaliście, ale przecież Tomasz nie może mieć dzieci. Przez to między innymi zakończył się nasz związek, bo kiedy prawda wyszła na jaw, Tomek dowiedział się o moim podwójnym życiu. Wzięliśmy rozwód, ja związałam się z ojcem Lili, ale on cały czas stoi między nami i ingeruje w każdy ruch związany z jej życiem. Nikt nie potrafi przemówić mu do rozsądku...-Kasia też nie czuła się odpowiednią osobą, by to zrobić. Konwersacja obu pań została przerwana wejściem Tomka, który mocno się zdziwił na obecność swojej byłej żony.
-Gdzie Lila?!- szatynkę także zastanowił fakt braku dziewczynki u jego boku, ale Zawada skrzętnie się wytłumaczył.
-Odwiozłem ją do twoich rodziców. Możesz mi powiedzieć co ty tu robisz?-był mimo wszystko spokojny, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że czeka go poważna rozmowa z Gołaś. Sama Kaśka była mocno skołowana wydrzeniami dni dzisiejszego i pożegnawszy się z Tośką, poszła do sypialni. Jeszcze przez chwilę słyszała podniosieny głos Antoniny, ale po chwili był on już dla niej nieistotny. Zmógł ją sen, który choć na moment przyniósł odpoczynek...
~*~
Mecz w Rzeszowie to dla mnie od pewnego czasu wyższa szkoła jazdy. Nie jestem lubionym zawodnikiem na ich parkiecie. Chodzi pewnie o moje pretensje rozszczone do sędziego o błędne decyzje, ale taki już jestem, że na boisku walczę o swoje. Przynajmniej na boisku...Siatkówka wiele mi dała w czasie, kiedy na nic innego nie miałem ochoty i nic innego mnie nie obchodziło. Kiedy wchodzę na parkiet podczas spotkania, zostawiam poza nim wszystkie swoje problemy. Liczy się tylko zespół i chęć zwycięstwa, która nie zawsze idzie z nami w parze. Dziś to przeciwnicy cieszą się ze zwycięstwa, a my schodzimy do szatni jako przegrani. To tak naprawdę o niczym nie świadczy, a każdy nie korzystny wynik mobilizuje do jeszcze większej pracy.
-Panowie, Igła zaprasza nas na piwo do jakiegoś klubu i myślę, że nie jest to głupi pomysł, skoro i tak zostajemu tu do jutra.- Szampon wrócił z konferencji i poinformował nas o zaproszeniu Krzyśka. Wszyscy jak jeden mąż mówili, że z Igła ma dobry pomysł i choć jest z przeciwnej drużyny to "po godzinach" nie ma to już żadnego znaczenia. Każdy już zadeklarował chęć pójścia, tylko nie ja. Mnie już nawet nikt nie pytał o opinię, bo wszyscy wiedzą, że od śmierci Wiki unikam takich wypadów jak ognia, ale dziś nadszedł dzień, by zaskoczyć kolegów z drużyny, by zaskoczyć siebie.
-To o której zbieramy się przed hotelem?- zapytałem najnormalniej w świecie, ale o mały włos Winiar się przeze mnie nie udusił. W momencie, kiedy zapytałem o szczegóły tego wypadu, pił wodę i zachłysnął się z wrażenia napojem. Kilka par oczu patrzyło na mnie z ogromnym zdziwieniem, kilka z jakimś dziwnym wzruszeniem.
-Czy to znaczy Bartek, że wracasz do gry?- ta gra to chyba moje życie. I Mariusz ma rację. Wracam do gry, wracam do życia. Mam 24 lata i jak ktoś powiedział już nie może przytrafić mi się nic gorszego, bo to co wycierpiałem i przeszedłem wystarczy mi do końca życia. Trzeba więc chwycić to życie za rogi i czerpać z niego pełnymi garściami.
-Tak mi się wydaje. Wiem, że przez ten czas, kiedy jestem z wami, to zachowuję się dziwnie. Nigdzie z wami nie wychodziłem, nie zapraszałem do siebie i nie odpowiadałem pozytywnie na wasze zaproszenia. Chcę to zmienić i chyba czas te zmiany wcielać już od dziś.-uśmiechnąłem się od ucha do ucha, tak jak kiedyś. Zostałem wyściskany przez kolegów z drużyny, którzy zapewniali mnie, że nie powinienem się marwtić tym, że przez ostatni czas unikałem ich towarzystwa poza boiskiem. Dobrze wiedzieć, że mimo wszystko jest się częścią zespołu, który nie tylko ze sobą gra, ale przede wszystkim żyje jak w jednej rodzinie. Na dobrą sprawę spędzam z nimi więcej czasu niż z własnymi dziećmi. Kiedy wstaję rano i odsuwam zasłony w sypialni, to na balkonie po przeciwnej stronie ulicy dostrzegam Michała Bąkiewicza, który właśnie wynosi swoją pościel. Wystarczy, że spojrzę trochę bardziej na lewo i mogę zobaczyć apartamentowiec, w którym Marcin Możdżonek mieszka wraz ze swoją narzeczoną. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mam ich tak na wyciągnięcie ręki, a nie chodzę w odwiedziny czy nie zapraszam do siebie. Przed Pucharem Świata co prawda nie zanosi się na jakąś przerwę w sezonie ligowym, ale myślę, że jeszcze przed nowym rokiem zoorganizuję jakąś mają imprezę w moim bełchatowskim mieszkaniu. Zaproszę chłopaków z klubu i reprezentacji wraz partnerkami. Czas wrócić do tej gry...
...Co prawda od alkoholu trzymam się z daleka i zadawalam się jednym drinkiem, ale i tak czuję się wyluzowany i przede wszystkim czuję się dobrze w tym towarzystwie. Rozmowy toczą się tu na różne tematy, od siatkówki po sposoby pielęgnowania trawników. Jest nas w tym klubiu około 30 chłopa. Niektórzy koledzy z Rzeszowa przyprowadzili swoje żony i dziewczyny. I w ten sposób poznałem Natalię Achrem czy Wiolkę Grozer. Sam atakujący niemieckiem reprezentacji poza boiskiem jest mega sympatycznym człowiekiem, który non stop nawija o swoich córkach. Ja miałem podobnie, bo przez większość czasu musiałem odpowiadać na pytania jak to jest wychowywać trójkę identycznych dzieciaków, a jak ja już zacznę opowiadać o trojaczkach, to nie ma końca.
-Dobra Dżordż, nie wkręcaj się tak już Kurkowi, bo dobrze wiemy, że chcesz zapewnić swoim córom fajnych mężów, ale nie zapominaj, że ja też mam córcię i już dawno zamówiłem sobie jednego Kurka juniora.-o tak. Krzysiek co jakiś czas przypomina dość intensywnie, że jeden z moich synów ma być jego zięciem.
-A który ma być mężem Dominiczki, bo już zapomniałem...-uśmiechnąłem się z przekąsem, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że Igła nie rozpoznaje moich synów i zanim trafi z imieniem, to wypowiada pozostałe dwa. Towarzystwi reaguje śmiechem i temat schodzi na zupełnie inny. Libero przysiada się do mnie, bo w sumie każdy toczy rozmowy już w trochę mniejszych grupach niż wcześniej.
-Przyszedłeś ustalać gości weselnych?- pytam nadal rozbawiany tamtą rozmową, ale kiedy dostrzegam minę Krzyśka to wiem, że nie o tym chce ze mną mówić. Patrzy na mnie uważnie i w końcu wypala prostu z mostu.
-Czy ty i Kaśka to już naprawdę zamknięty temat?- prostuję się mimowolnie, bo nie spodziewałem się, że imię szatynki zostanie tu wymienione. Chłopaki z Bełchatowa wiedzieli, że między mną a Gołaś doszło do jakieś konfliktu, bo przestałem się z nią pokazywać i coraz rzadziej o niej wspominałem. W zespole panowała zasada, że jeśli ktoś o czymś nie miał ochoty rozmawiać, to po prostu o tym nie mówił, a reszta go o nic nie wypytywała. Igła był w zupełnie innym położeniu, o czym niejednokrotnie mi wspominał. Dla niego Kaśka była jak siostra i po śmierci Arka obiecał jej i sobie, że zawsze szatynka będzie mogła na niego liczyć, a on nie pozwoli, by ktoś ją skrzywdził. To z boku mogło wyglądać tak, że Igła nosi tylko koszulkę z numerem "16" tylko dla poklasku. Dla niego ta "16" to rodzaj obietnicy złożonej zmarłemu przyjacielowi, że postara się pomagać, tak jak Arek pomagał swoim najbliższym.
-Na to wygląda. Sam to zniszczyłem i nie mogę mieć żalu do Kasi o to, że przestała się ze mną męczyć i ułożyła sobie życie. Mam tylko nadzieję, że będzie szczęśliwa, bo na to zasługuje.-z pozoru może się wydawać, że łatwo przychodzą mi te słowa, ale wcale tak nie jest. Oczywiście pragnę jej szczęścia, ale ciężko mi się pogodzić z tym, że tak późno się o pewnych sprawach przekonałem i tak po prostu odpuściłem, kiedy pojawił się trudniejszy okres.
-Dziwnym trafem jakoś ciężko mi uwierzyć w twoje i jej słowa, że już nic was nie łączy i, że podjęta przez was decyzja jest najlepszą z możliwych. Pewnych rzeczy się już jednak nie zmieni. Kaśka jest w ciąży z tym całym Tomkiem i choć nie wydaje mi się, żeby będzie z nim szczęśliwa, to proszę cię byś nie utrudniał jej kontaktów z trojaczkami, nawet jeśli zwiąże się z Zawadą i wyjdzie za niego za mąż...-poczułem się tak, jakby ktoś zrzucił mi z dużej wysokości ogromny kamień na łeb. Do samej świadomości, że Zawada jest blisko niej zdążyłem się przyzwyczaić, ale wiadomość o ciąży ścięła mnie z miejsca. Poczułem się conajmiej, jakbym został zdradzony i wiem, że nie mam prawa tak się czuć, to nic tego nie zmieni. To co było między nami musiało być naprawdę zbyt słabe, by mogło przetrwać. Ja wolałem schować głowę w piasek i pozwolić jej odejść, a ona nie czekając długo, wpadła w ramiona innego i zaszła z nim w ciążę. No, ale jak ja mam prawo mówić o słabym uczuciu skoro teraz czuję, że tracę coś już bezpowrotnie? Już raz to przechodziłem i choć może z większą siłą, to teraz też nie czuję się najlepiej. Przepraszam wszystkich i wychodzę na dwór, by się przewietrzyć. Zaraz za mną pojawia się Igła i mówi, że od kogoś i tak bym się dowiedział, więc w sumie lepiej, że od niego. Czy lepiej? Tak, bo przy nim mogę klnąc głośno na swoją głupotę. Mogę krzyczeć, że jestem idiotą i w końcu mogę usiąść obok niego blisko i powiedzieć, że zjebałem koncertowo coś ważnego w swoim życiu...
~*~
Witam! Mamy część VII, mamy kilka przełomowych wydarzeń i mamy też świadomość, że niedługo historia Bartka w moim wykonaniu definitywnie dobiegnie końca. Coś mi się wydaje, że na chwilę obecną wstrzymam się z publikacjami na esli v serdce, by spokojnie dokończyć tą historię. Ale o tym poinformuje dokładnie za tydzień albo tu albo na blogu o Jurku.
Pozdrawiam i do napisania ;***