-Też nie możesz spać?- obok mnie na schodach pojawia się tata Tadeusz i kładzie dłoń na moim ramieniu. Widzę, że ubrał się dość ciepło, ale listopadowe noce są już naprawdę zimne. Może nie jest to odpowiednia pora na kontemplowanie życia na świeżym powietrzu, ale skoro osoba tak doświadczona jak Kadziewicz senior także spędza tak bezsenne noce, to może nie grozi to natychmiastowym zapaleniem płuc czy oskrzeli.
-Niedawno wróciłem od Kasi i nie chciało mi się jeszcze spać. Tato ja kocham ją i chcę założyć z Kasią rodzinę. Uwierz mi, że nie łatwo mi jest o tym z tobą rozmawiać, bo wiem, że pamięć o Wiki nigdy w was nie zaginie, ale obiecuję, że w moim sercu zawsze będzie dla niej miejsce.- czuję, że tłumaczę się jak dzieciak, który nabroił coś złego. Wiem, że mam prawo do miłości i szczęścia po tym co się stało, ale mimo wszystko liczę się ze zdaniem teściów i rodziny Weroniki. Wiem, że Łukasz nie będzie miał nic przeciwko, bo sam gorąco mnie namawiał do tego, bym w końcu ułożył sobie życie, ale rodzice to zawsze rodzice. Niejednokrotnie widziałem łzy w oczach mamy Krystyny, która przeglądała nasze zdjęcia. Tadeusz także miał dni, w których na nowo przeżywał cierpienie związane ze stratą córki. Ja to wszystko wiem i dlatego tak ciężko mi jest się przyznać do tego, co wydarzyło się kilka godzin temu w moim życiu. Nawet nie wiem czy on wie o tym, że zostanę ojcem.
-Wiesz Bartek, że od zawsze byłeś dla mnie jak syn i nawet fakt, że nie ma już z nami Weroniki tego nie zmienia. Zasługujesz jak nikt inny na szczęście i nie mogłeś sobie wymarzyć lepszej kobiety od Kasi, bo taka żona u boku mężczyzny to skarb. Opiekuj się nią i waszym dzieckiem. Nie zapominaj też, że u nas zawsze dom będzie otwarty dla twojej rodziny, twojej nowej rodziny synu.- w takich chwilach odpowiedź jest zbędna. Jestem dorosłym facetem, a w obliczu takich słów jestem wrażliwy jak baba, dlatego na moim policzku dostrzec można ślady łez, których kilka kropli spłynęło na kurtkę.
-Dziękuję tato. Za wszystko.- za te wszystkie lata, które spędziłem w Olsztynie, zaznając ze strony rodziny Kadziewiczów wiele ciepła i miłości. Miałem 19 lat, kiedy wyfrunąłem z rodzinnego domu, ale lepiej trafić nie mogłem, bo zawsze miałem tu ludzi, dla których moje dobro miało znaczenie. Nawet wtedy, kiedy na jaw wyszła moja zdrada, dostałem drugą szansę. Otrzymałem też wiele wsparcia wtedy, kiedy mój świat wraz ze śmiercią żony zawalił się. Oni przecież także przeżyli tragedię, a mimo wszystko byli zawsze przy mnie gotowi pomóc i przytulić, kiedy po prostu chciałem się wypłakać. Teraz moją rodziną będzie Kasia, chłopcy i nasza córeczka. Teraz moimi teściami będą państwo Gołaś, rodziną będzie rodzina Kasi. Znów zaczną się wspólne obiady, przygotowania do wspólnego, nowego życia, ale Kadziewiczowie zawsze będą jego ważną częścią. Odrzucę od siebie cierpienie, które uniemożliwiało mi społeczne funkcjonowanie wśród ludzi, ale szacunek i miłość do tych ludzi pozostanie bez zmian. Jestem tego pewien...
~*~
Minęły dwa dni. Dwa straszne dni, które Kasia najchętniej wymazałaby ze swojej pamięci i uznała, że nigdy nie miały miejsca. Niestety nic nie zapowiadało tego, że następne będą lepsze. Tomasz zgotował jej piekło na ziemi. Odciął od świata, zabrał telefon i klucze, by uniemożliwić jaką kolwiek próbę ucieczkę czy próbę wezwania pomocy. Leżała skulona na łóżku z podpuchniętymi od płaczu oczami i czekała tylko na to aż wreszcie to wszystko się skończy. Dużo też rozmaślała. O czym? O tym jakim cudem dała się tak zmanipulować. Nie powinna w takim stopniu zaufać człowiekowi, o którym wiedziała tak niewiele. Nie mogła się tłumaczyć tym, że potrzebowała pomocy. Nie powinna powierzyć siebie i swojego dziecka pod opiekę człowieka, który zrobił na niej dobre wrażenie i nic poza tym. Tak bardzo chciała cofnąć czas do momentu w którym siedziała z Bartkiem na ławce i słuchała tego, że ich związek nie ma przyszłości. Wtedy powinna mu wykrzyczeć, że jest kompletnym egoistą i nie może tak poprostu chcieć się z nią rozstać. Chciałaby cofnąć czas w którym dowiaduje się o ciąży i od razu po wizycie u lekarza poszłaby do Bartka i powiedziała, że spodziewa się jego dziecka. Cofnełaby moment, w którym wplątała się w dziwną historię z Tomaszem. Najgorsze było to, że Zawada odciął ją kompletnie od świata i nikomu nie mogła powiedzieć, że szatyn chce zgotować jej piekło na ziemi. Wiele czynników sprzysięgło się przeciwko niej. Jak na złość mama wróciła wcześniej do Ostrołęki, Bartek miał jechać do Bełchatowa by omówić szczegóły jego treningów po kontuzji, a nikt inny w Dobrym Mieście nie znał jej na tyle dobrze, by się o nią martwić. Zamknięta w sypialni usłyszła pukanie do drzwi, na które szybko zareagował Tomek. Słyszała głos szatyna i jego tłumaczenia, że nie ma jej w domu. Nie była pewna z kim Zawada rozmawiał, ale na całe szczęście osoba odezwała się nieco głośniej i rozpoznała po głosie, że był to Zbyszek. Nie miała pojęcia skąd się tu wziął, ale po głębszym zastanowieniu pomyślała, że pewnie jego drużyna gra mecz z olsztynśkim zespołem i stąd jego obecność tutaj. Doszła do wniosku, że to będzie jej ostatnia szansa. Szansa na to, by wyzwolić się z pod jarzma mężczyzny, który obłędnie pragnie dziecka. Jej jedyną szansą był donośny krzyk, który mogła z siebie wydać, prosząc tym samym Zbyszka o ratunek. Zdawała sobie też sprawę, że jeśli cudem Tomaszowi uda się wyrzucić z mieszkania siatkarza i on przyjdzie do jej pokoju, to znów dostatnie cios w twarz. O to, że szatyn zrobi krzywdę dziecku nie obowiała się, bo tak naprawdę to właśnie dziecko było czynnikiem, dla którego Tomasz nie mógł się pogodzić z jej odejściem.
-Zbyszek nie zostawiaj mnie, ja potrzebuję pomocy!!!- krzyknęła z całych sił i najwyraźniej informacja ta dotarła do Zibiego, bo w przedpokoju usłyszała szamotaninę i głośne wyzwiska. Po cichu modliła się, by Bartman nie dał się wyrzucić i jej modlitwy zostały spełnione. W sypialni pojawił się siatkarz do którego od razu podbiegła Kasia i mocno się przytuliła. Płakała równie mocno, ale czuła się już bezpiecznie. Wiedziała, że przyjaciel Bartka nie pozwoli jej zrobić krzywdy i tak też stać się miało.
-Jeśli ona mi powie, że coś jej zrobiłeś to ci zajebę, słyszysz?!- Zawada patrzył na nich z obłędem w oczach, ale w obecności Zbyszka, Kaśka nie musiała czuć się zagrożona. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła z mieszkania z nadzieją, że już nigdy nie będzie musiała tu wrócić.
-Jak dobrze, że coś mnie podkusiło by cię odwiedzić. Już dobrze Kasia, ze mną jesteś bezpieczna.-wziął ją do samochodu i zabrał do hotelu w którym zatrzymał się Jastrzębski Węgiel. Lorenzo nie robił żadnych problemów, a kiedy zobaczył w jakim stanie znajdowała się szatynka sam stwierdził, że dziewczyna w takim stanie nie może być sama. Kasia otrzymała pokój pomiędzy pokojem Zbyszka i Michała, a Michała Łasko i Pawła Ruska. Nikt nie pytał dlaczego Gołaś znalazła się między nimi.
-Zbyszek dziękuję...-szatynka ucałowała jego policzek i w mgnieniu oka zasnęła jak kamień, by w ten sposób próbować zregenerować siły po silnych przeżyciach. Zbyszek usiadł na skraju jej łóżka i przyglądał się dziewczynie. Przypominał sobie sytuację kiedy po jego słowach relacje między Weroniką a Bartkiem uległy zmianie. Nie chciał robić z siebie bohatera, ale cieszył się, że dla swoich przyjaciół wiele zrobił i był zawsze gotów, by zrobić jeszcze więcej. Kiedy był pewien, że Gołaś śpi mocnym snem, wyszedł z jej pokoju i zadzwonił do Bartka. Był pewien, że przyjaciel powinien dowiedzieś się o wszystkim. Miał szczęście, że Kurek nie położył się jeszcze spać, choć godzina nie należała już do najwcześniejszych. Opowiedział mu wszystko od momentu w którym wpadł na pomysł odwiedzenia Kaśki i tek co został w domu Zawady. Bartek zaniemówił, a gdy doszedł do siebie to chciał wsiadać w samochód i przyjeżdżać do Olsztyna.
-Chcesz teraz ty spowodować wypadek? Przecież wiesz, że ja się Kasią zajmę, a ona sama jutro zdecyduje co robi. Myślę, że powinienem podsunąć jej pomysł wyjazdu do Bełchatowa. Jak myślisz?- w zamian za to Zbyszek otrzymał kilka ciepłych słów od Kurka, który nie krył zdenerwowania tym co stać się mogło Kasi pod opieką Tomasza. Sam teraz wiedział jak to jest martwić się o dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Choć z Magdą nie układa mu się ostatnio zbyt dobrze, to i tak blondynka i ich córeczka są dla niego najważniejsze. Tak samo jak dla Bartka trojaczki, Kasia i ich nienarodzone dziecko...
~*~
Witam! Przepraszam, ale dziś nie będę nic pisać, bo nie mam na to psychicznie siły. Gdybym w kalendarzu nie miała jak wół napisane, że mam dodać tu notkę, to pewnie bym tego nie zrobiła...
Pozdrawiam ;***