sobota, 6 października 2012

Część VIII

Następnego dnia rano atmosfera przy śniadaniu w mieszkaniu Zawady była niedozniesienia. Wymieniali między sobą tylko i wyłącznie grzecznościowe zwroty, choć każde z nich chciało zacząć rozmowę na dość istotny temat. Dopiero teraz Kasia zdała sobie sprawę, że pod jednym dachem z mężczyzną, o którym tak naprawdę nie wiele wie i który po wczorajszej rozmowie z Antoniną wydawał jej się jakiś niebezpieczny. Starała się zrozumieć to, że mógłbyć rozżalony zdradą żony i, że przywiązał się do Lili jak do własnej córki, ale nie znała go od takiej strony, jaką zobaczyła w nim podczas jego rozmowy z byłą żoną. Może nie tyle zobaczyła, co usłyszała z sypialni. Tomasz podnosił głos, był bardzo wulgarny i agresywny i choć bardzo chciała go usprawiedliwić to nie mogła, bo zostawała wychowana w przeświadczeniu, że do kobiety podchodzi się z ogromnym szacunkiem. Jej tata nigdy nie podniósł głosu na mamę, Arek także nawet jak już krzyczł na Agnieszkę czy nawet na nią, to używał konstruktywnej krytyki, a nie negatywnie nacechowanych słów, które tak naprawdę nic nie wnoszą do rozmowy.
-Co powiedział lekarz podczas wizyty?- po tym pytaniu zdała sobie sprawę, że Tomek nie zamierza jej się z niczego tłumaczyć, a już na pewno nie z tego, w jaki sposób prowadził dyskusję ze swoją żoną. Może rzeczywiście nie powinno ją to obchodzić? Ona też nie za wiele powiedziała mu o ojcu dziecka, nie wiele mówiła o swoim życiu sprzed związku z Zawadą. Może tak było wygodniej? Mogłaby dojść do takiego wniosku, gdyby nie fakt, że skoro Tomasz utrzymuje kontakt z Lilianą, to zarówna ona jak i Tośka będą obecne w życiu jej i szatyna, a to może prowadzić do kolejnych niezręcznych sytuacji. Nie chciała stać między nim a jego byłą żoną w roli mediatora i pośrednika.
-Wszystko w porządku. Będę miała córkę.-powiedziała spokojnie, co nie spodobało się widocznie Zawodzie, który nerwowo zacisnął pięści i wybuchł prawie z taką siłą jak wczoraj przy Antoninie.
-Ile razy mam ci powtarzać, że to jest nasze dziecko?! Jestem przy tobie, opiekuję się tobą i zamierzam zaopiekować się NASZYM dzieckiem!- wyrażnie zaakcetował słowo "naszym" i znów wydawał się jakiś taki oschły, zupełnie niepodobny do Tomka, którego Kasia poznała na początku. Zrobiło jej się przykro, że tak na nią naskoczył tylko za to, że się przejęzyczyła. Dobrze wiedziała, że dużo zawdzięcza Zawadzie i naprawdę mogła uznać się za szczęściarę, że spotkała na swojej drodze człowieka, który chce dać ojcowską miłość dziecko, którego nie jest owocem ich wspólnej miłości.
-Wiesz będzie chyba lepiej, jeśli pojadę już jutro do Ostrołęki i wrócę 2. listopada. Odpoczynek dobrze nam zrobi, a ty będziesz miał czas, by załatawić swoje sprawy na spokojnie.-sama miała miec bufor bezpieczeństwa, że Tośka już nigdy nie będzie chciała ją prosić o to, by mieszała się w ich sprawy i wpływała na postępowanie Tomka.
-Jeśli tylko chcesz to mogę cię odwieźć.-widać było, że Zawada sam próbuje zapanować nad zdenerwowaniem. Kaśka jednak nie chciała się zgodzić na to, by odwiózł ją do rodzinnego miasta. Odniosła talerze do zlewu i poszła do sypialni, by dokończyć pakowanie. Nie brała dużo rzeczy, bo nie chciała dźwigać, a zresztą w domu miała masę rzeczy, które będzie miała okazję teraz wykorzystać. Z małą walizką pojawiła się w korytarzu, gdzie spotkała skruszonego Tomka. Nie wiedzieć skąd wyczarował dla niej buket róż, którym wręczał jej z ogromnym przyjęciem.
-Obiecuję ci, że wszystko ci wyjaśnie jak tylko wrócisz do domu. Kasiu przepraszam, że ci nie powiedziałem o córce i żonie, ale to nie jest dla mnie łatwy temat, uwierz mi.-czy mu wierzyła? Tak, bo mówił z takim przekonaniem, że nie przeszło jej nawet przez myśl, że mógłby w tej sprawie kłamać. Po co miałby to robić? Jaki ma cel w tym, że wiążę się z kobietą, która urodzi nie jego dziecko? Widocznie jakiś ma skoro z miejsca przyjął wszystko. Minus trzeba zapisać po stronie Kaśki, bo zachowała się dosyć naiwnie powierzając siebie i swoje dziecko mężczyźnie, którego na dobrą sprawę zna niecałe cztery miesiące. Nie musiała się na siłę wiązać z mężczyzną by zapewnić dziecku i sobie bezpieczeństwo, bo na pewno rodzina nie odwróciłaby się od niej w takiej sytuacji. Przede wszystkim gdyby tylko powiedziała o wszystkim Bartkowi, to na pewno nie musiałaby się o nic martwić. A może jednak by miała? Może każdego dnia zadawałaby sobie pytanie czy mężczyzna, obok którego budzi się każdego dnia i który zasypia u jej boku w ogóle ją kocha? Może tylko ta mała istotka, która spałaby w kącie ich sypialni cementowałaby coś, czego tak naprawdę nie ma? Może warto poświęcić swoją miłość dla miłości Tomasza, który zakochał się do szaleństwo i pokazuje to na każdym kroku? Według Kasi warto, bo zdaje się już nie pamiętać o dziwnym zachowaniu Zawady. Nie chce zgodzić się na to, by Zawada z nią jechał, ale też nie okazuje złości i niechęci do szatyna. Żegna go tak, jak każdego dnia rano kiedy idzie do pracy i wychodzi z mieszkania. Przed wyjazdem do Olsztyna postanawia zajrzeć jeszcze w jedno miejsce i wcale nie jest to mieszkanie Kadziewiczów, choć z nimi związane. Zamierza jechać na grób Weroniki, by powiedzieć jej, że się poddaje, że nie zamierza walczyć z pamięcią o niej...

~*~

Poprosiłem Nawrockiego o to, by opuścił mi jeden trening siłowy przed 1 listopada, a ten jak każdego roku nie robił mi żadnych problemów z tego powodu. Zawsze chciałem dostać się wcześniej do Dobrego Miasta, by móc na spokojnie zając się porządkami nagrobku Weroniki. Każdego roku więcej przepłakałem niż narobiłem, ale teraz było inaczej. Moża zachowywałem się dziwnie, ale myjąc kamienne płyty, rozmawiałem z Weroniką tak, jakby siedziała na ławce za moimi plecami i przyglądała się mojej pracy. Opowiadałem jej o chłopcach i o siatkówce choć i tak żyłem w przeświadczeniu, że ona to wszystko widzi. W końcu mój monolog zszedł na temat Kaśki. Tak naturalnie i bez żadnej blokady mówiłem o tym, że kocham szatynkę, ale za późno się o tym przekonałem i za póżno to sobie uświadomiłem. Jestem ciekawy co ona o tym wszystkim myśli? Ostatnio przestała mi się śnić, nie daje żadnych znaków. Wszyscy na około mówią, że powinienem starać się odzyskać Gołaś, ale nie wiem czy mam w sobie tyle odwagi i argumentów po swojej stronie, by móc wygrać z Zawadą i z tym, że spodziewa się z nim dziecka. Czy świadomość tego, że wychowywałbym nie swoje maleństwo coś by zmieniła? Sądzę, że nie. Wystarczy spojrzeć na Michała i jego miłość do Zosi. Mimo że rozstał się z Pauliną, to miłość do Zosi nigdy mu nie przejdzie.
-Gdyby tylko Kasia zechciała dać mi szansę to obiecałbym jej, że pokocham jej dziecko tak samo mocno jak pokochałem ją...-ustawiłem na środku nagrobka ogromny znicz, który przywiozłem i odwróciłem się przodem od alejki i wtedy zobaczyłem, że obok ławki stoi ona. Miała na sobie jesienny płaszcz, w ręku trzymała torbę podrówną, wyraźnie zapakowaną po brzegi. Oprócz tego, że nie powinna chyba nosić takich ciężarów, zastanawiało mnie coś jeszcze. Mianowicie moją głowę zaprzątały myśli jaką część z mojej wypowiedzi słyszała Gołaś? Może dopiero przyszła, a może stała tu od jakiegoś czasu?
-Wyjeżdżam do Ostrołęki, ale przed wyjazdem chciałam tu zajrzeć i zapalić znicz.-obok mojego stawia swój zapalony lampion i w skupieniu odmawia cichą modlitwę. Przyglądam się jej uważnie, mój wzrok ląduje na jej brzuchu. Boję się zapytać co u niej, jak czuje się ona i dziecko. W myślach wyrzucam sobie, że to mogło wyglądać inaczej. Kaśka mogła spodziewać się mojego dziecko, razem moglibyśmy myśleć o wspólnej przyszłości. Widzę jak wykonuje znak krzyża i jak odchodzi. Choć raz zachowuję się jak mężczyzna i łapię ja za rękę, by uniemożliwić jej odejście.
-Kasia ja...
-Bartek nic nie mów. Żyjmy oboje swoim życiem, bo razem nie było nam to dane.-czy ona się przypadkiem nie denerwuje? Może poprostu uświadomiła sobie, że wcale nie kochała mnie i dopiero teraz to do niej dotarło? Gdyby było inaczej to pewnie nie znalazła by tak szybko pocieszenia w ramionach innego. Wiem, że nie mam prawa ją o nic obwiniać i nie mam też prawa robić wyrzutów. Kaśka wyswobadza się z mojego uśckisku i odchodzi. Zauważam, że jej krok jest coraz szybszy, aż zakrawa o bieg. Nic z tego nie rozumiem. Może zareagowała tak na moje słowa? Ale jeśli one są efektem jej zachowania, tzn. że nie jest pewna podjętej przez siebie decyzji. Chwytam się wszystkiego. Odprowadzam postać szatynki wzrokiem do momentu aż znika za bramą wejściową. Spoglądam na zdjęcie Weroniki, na jej uśmiech.
-Mam za nią pobiec?-pytam i tak jakby w tym uśmiechu znajduje odpowiedź. Zabieram swoją torbę i pędzę ile sił w nogach z nadzieją, że za tą bramą znajdę po niej jeszcze jakiś ślad. Dostrzegam jej postać na przystanku autobusowym. Odwraca wzrok, kiedy nasze spojrzenia się krzyżują, a ja co sił w nogach biegnę w tym kierunku.
-Kasia zaczekaj!-krzyczę kiedy jestem już blisko, niestety podczas biegu nie zwracam uwagę na uliczny ruch. Robię o jeden krok za dużo i słyszę tylko pisk hamującego samochodu, krzyk Kaśki i przechodniów. Upadam na nawierzchnię jezdni i uderzam głową o krawężnik. Robi mi się przed oczami kompletnie ciemno, od czasu do czasu mam tylko jakieś przebłyski. Głos Kasi pojawia się w moich uszach tak jakby za mgłą, by w końcu przestać być w ogóle słyszanym. Nie mam zielonego pojęcia co się ze mną dzieje...

~*~

Nie interesował go fakt, że dochodzi prawie północ, a droga jest śliska jak lodowisko, bo właśnie pojawił się pierwszy mocniejszy przymrozek. Wiadomość o wypadku Bartka sprawiła, że wsiadł prawie tak jak stał do samochodu i jak na złamanie karku jechał do Dobrego Miasta. Magda odradzała mu taki wypad z drugiego końca Polski, ale nie mogła nic zrobić. Wiedziała, że Zbyszek czuje się w pewien sposób za szatyna odpowiedzialny pod nieobecność Łukasza. Blondynce obiecał, że będzie jechał bezpiecznie i wcale nie zamierzał szarżować, nie teraz kiedy jest odpowiedzialny za Magdę i ich nienarodzone jeszcze dziecko. Dokładnie nie wiedział co się stało z Bartkiem, ale z informacji Kasi wyłuskał, że został potrącony przez samochód i trafił do olsztyńskiego szpitala. Nie dopuszczał do siebie takiej myśli, że mogło mu się stać coś poważnego. Nie mógł pojąć dlaczego wszystko co złe spada właśnie na Bartka, który na to kompletnie nie zasłużył. Zaparkował swój wóz pod gmachem szpitala i szybkim krokiem udał się w kierunku wejścia. Już na samym początku pojawiły się problemy z tym by dowiedzieć się czego kolwiek o stanie zdrowa przyjaciela, ale miał szczęście, że jedna z pielęgniarek jest zapalonym kibicem siatkówki i doskonale wiedziała, że panowie utrzymują ze sobą kontakt także poza boiskiem i udzieliła mu wszelkim informacji, a nawet pozwoliła na chwilę odwiedzić Kurka.
-Serdecznie pani dziękuję.-z tej radości ucałował policzek pielęgniarki i poszedł w kierunku wskazanej przez nią sali. U jej wejścia dostrzegł siedzącą Kasię, której zapłakana twarz mogłaby wskazywać na to, że z Bartkiem jest naprawdę źle. Naszczęście wcale tak nie było i skończyło się tylko na lekkim wstrząśnieniu mózku i czterech szwach.
-Cześć Kasiu!-przywitał się z szatynką, a ta mocno się w niego wtuliła. Szlochała teraz jeszcze bardziej niż wcześniej, zanosząc się łzami.
-Kochana nie płacz, bo ja przed chwilą rozmawiałem z pielęgniarką i ona powiedziała, że Bartek wyjdzie z tego bez najmniejszego szwanku. Dlaczego ty tak się martwisz?-oderwał ją od siebie i spojrzał w zapłakane oczy.
-Bo to moja wina. On chciał ze mną porozmawiać i biegł na przystanek autobusowy. W ogóle nie zwracał uwagę na jadące samochody i stąd to wszystko. Gdybym tylko nie była taka dumna i wyszła w jego kierunku to nic takiego nie miałoby miejsca...-i znów porwała ją fala płaczu, którą Zbyszek próbował stłumić na nowo przyciskając do siebie Gołaś. Wcale nie podzielał jej zdania, że to jej wina, ale wiedział też, że będzie musiał interweniować. Może kolejny raz uda mu się poprawić sytuację życiową Bartka? Kiedyś jego słowa mocno i dobitnie wpłynęły na Weronikę to może warto spróbować i tym razem przemówić do rozumu Kasi i Bartkowi?

~*~
Witam! Już sobie wcześniej obiecywałam, że postaram się to nie robić zbytniego dramatu, ale jak widać to jest silniejsze ode mnie. Wypadek Bartka zgrał się z jego kontuzją w realu i aż się boję, że ja to wykrakałam...;/
Plus Liga na start i już jest o czym myśleć, kiedy nie chce się myśleć o szkole ;))) 
Pozdrawiam i do napisania ;***

10 komentarzy:

  1. Na pewno nie wykrakałaś tylko zbieg okoliczności ;) Bartek, kiedy się już zdecydował powiedzieć Kasi co czuje to ma wypadek, ale Kasia widać martwi się o Bartka. Mam nadzieję że Łukasz zdziała swoje ;)) Czekam na kolejny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że to ostatnia przeszkoda przed tym, by mogli być razem. Przede wszystkim, Bartosz powinien się dowiedzieć, że to on jest ojcem dziecka Kaśki,a nie Zawada. Skoro podniósł głos na swoją żonę, to jest to kwestia czasu, jak zacznie również na Gołaś.. Mam nadzieję, że Bartman przemówi jej do rozsądku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam się coraz bardziej bać tego Tomka, niby taki niepozorny i opiekuńczy, tyle że wychodzi na to ze to może być jakaś chorobliwa chęć posiadania dziecka, a nie to ze Kaśka jest dla niego ważna, a ta ciąża to spadła mu jak z nieba. Sama juz nie wiem co mam myśleć. Wiem za to ze my kobiety niestety jesteśmy właśnie takie słabe, ze czasami wystarczy jedne dobry gest bukiet kwiatów i jakoś zapominamy co było wcześniej, tyle że to i tak wróci. Chciałabym żeby Kaśka na tym cmentarzu usłyszała wystarczająco dużo, żeby to dodało jej odwagi o powiedzeniu prawdy, niestety wątpię by tak było. Alleluja, Zbyszek mnie nie denerwował, nawet w tym fragmencie o nim uśmiechnęłam się :) To tylko pokazuje że są takie opowiadania gdzie zapominam o tym naszym realnym Zibim, a daje się pochłonąć temu fikcyjnemu stworzonemu przez ciebie :) Liczę że on jakoś zaradzi i pomoże tej dwójce, chociaż nie bardzo wiem jak miałby to zrobić

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj nie lubię tego Tomka, nie lubię. Mam takie dziwne odczucia, że jest strasznie fałszywy i boję się, że ta znajomość nie skończy się dobrze dla Kasi. A Zbyszek przyjął role Anioła Stróża, oby przemówił tym naszym uparciuchom od rozumu. Do następnego kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawada jakiś dziwny jest i ma jakieś dziwne podejście do dziecka byłej żony i Kaśki też. Bartosz nie jest zbyt inteligentny skoro nie przeszło mu przez myśl, że może to on jest ojcem! Kaśka obudź się!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć nie jestem zwolenniczką wtrącania się w prywatne sprawy,tak w tym przypadku liczę na to ze Zbyszek znow da radę! :) Bo ten przypadek jak dla mnie jest tak beznadziejny,ze bez pomocy przyjaciół oni nie dadzą rady. Mam nadzieje,ze ten wypadek wplynie na nich tak mobilizujaco ze wreszcie szczerze powiedza co czuja i zaryzykuja. Kaska niech oprzytomnieje bo ten Tomasz jeszcze zrobi jej krzywde! Pozdrawiam kochana i przepraszam,ze mam takie zaleglosci. To u mnie niestety juz chyba standard :(

    OdpowiedzUsuń
  7. No niech oni będą już razem, przecież się kochają... Mam nadzieję, że Zbyszek kolejny raz pomoże przyjacielowi, oby. NO bo jak dwoje ludzi się kocha to powinni być razem, a nie przez własną głupotę męczyć się bez siebie. Mam nadzieję, że z Bartkiem wszystko będzie w porządku, bo w końcu czwarte dziecko ma w drodze, nie? Musi być zdrowy

    OdpowiedzUsuń
  8. No i znów się wzruszyłam... potrafisz położyć na kolana silnego człowieka... zostawiam swój nr gg by wiedzieć kiedy następny bo tyle blogów czytam że moja psychika siada :D
    13566035

    OdpowiedzUsuń
  9. Zachowanie Tomasza ewidentnie mnie niepokoi. Skoro tak się odnosi do byłej żony...
    Rozmowy Kasi i Bartkowi nie wychodzą najlepiej. Z tym samochodem i wypadkiem, to już w ogóle. Dobrze, że Kurek jednak prawie cały i zdrowy :) Wcale się nie dziwię Kasi, tak samo bym myślała na jej miejscu. Musiała jakoś odreagować te wszystkie emocje i poszło w płacz i koszulę Zbyszka ;) Dobry duch tego opowiadania? ;) Jak się wali to wal do Bartmana :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubisz dramaty zdecydowanie :) Moim zdaniem Kaśka powinna uciekać jak najdalej od Tomka, ale pewnie tego nie zrobi, podtrzymuje to co pisałam wcześniej jeżeli chodzi o niego, teraz na jaw wychodzi coraz więcej faktów i są ona coraz bardziej nieciekawe. Kurek jako taka pierdoła, która nie do końca potrafi radzić sobie z własnym życiem ewidentnie mi do niego pasuje. Mam wrażenie że jemu zawsze potrzeba takiego bodźca który wysyła mu przyjaciel, jak nie Kadziewicz, to znów Bartman, ale niech ktoś go popchnie do działania. Nie wiem niech Zbyszek zaaranżuje jakieś spotkanie tej dwójki, może jakimś cudem wyjdzie na jaw że to Kurek jest ojcem dziecka Gołaś

    OdpowiedzUsuń