-Bartek...- staje za moimi plecami i kładzie rękę na ramieniu. Jak tylko może przyjeżdza ze mną na cmentarz, ale nigdy na mnie nie naciska, nie mówi kiedy mamy wracać. Często siada obok mnie i opowiada historie związane z udziałem jej i mojej żony.
-Za każdym razem kiedy tu jestem i patrzę na jej zdjęcie mam wrażenie, że patrzy na mnie tak jak kiedyś w Spale, kiedy chciała wykręcić jakiś numer Łukaszowi czy Arkowi. Wiesz, byłam kiedyś nawet o nią zazdrosna, bo Arek ją bardzo lubił i miałam wrażenie, że jest dla niego ważniejsza niż ja. No, ale miałam wtedy 15 lat. Szybko zrozumiałam jak wspaniałą jest dziewczyną i koleżanką..- ja też jak patrzę na jej zdjęcie mam wreżenie, że jest tuż obok mnie. Przypominam sobie chwile z nią spędzone i zastanawiam się czy coś mogłem zrobić inaczej, lepiej. Był taki okres w moim życiu, że obwiniałem się za śmierć Weroniki. Szybko wybili mi to z głowy, ale rozgoryczenie zostało. Został też bezsens wypowiadanych słów, którymi składaliśmy sobie przysięgę przy ołtarzu. Mówiłem, że oddam swoje życie za jej życie, a kiedy ona tego potrzebowała, nie byłem wstanie nic zrobić. To tylko stek górnolotnych wyznać, a życie toczy się swoim życiem. Na palcu pozostała tylko złota obrączka, której nie potrafię zdjąć i nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafił to zrobić. Wydaje mi się, że ten złoty krążek sprawia, że nigdy o niej nie zapominam, a kiedy ją zdejmę to będzie oznaczać, że o niej zapomniałem.
-Cieszę się, że tu ze mną jesteś choć wiem, że na mnie nie zasługujesz. Nie potrafię ci dać tego, co powinnaś otrzymać od swojego mężczyny.- taka była prawda. Tak naprawdę nigdy nie powiedziałem jej o swoim uczucia choć jesteśmy ze sobą już ponad 5 miesięcy. Nadal trzymam dystans, nadal nie potrafię iść z nią na ulicy trzymając za rękę. Inna na jej miejscu nie wytrzymałaby, a Kasia dzielnie to znosi i mówi, że poczeka ile będzie trzeba. Wierzyła, że kiedyś nauczę się normalnego życia. Wszyscy wierzyli, ja sam próbowałem.
-Bartuś mówiłam ci tyle razy, że nie masz się czym przejmować, bo ja wszystko rozumiem. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie łatwo przyzwyczaić się do tego, że ktoś inny zajął miejsce ukochanej osoby. Po śmierci osób wielu przyjaciół chciało zostać mi Arka, ale musiało minąć wiele czasu bym potrafiła się z tym oswoić. Z początku wkurzałam się nawet na to, że Igła gra z numerkiem Arka i chce być obecny w naszym życiu. Dopiero teraz widzę ile chciał dla nas zrobić i, że jest moim przyszywanym starszym bratem. Zajęło mi to prawie 5 lat, ale Krzysiek był cierpliwy. Ja też będę...- zagarnąłem ją ramieniem i ostatni raz spojrzałem na zdjęcie Wiki. Odmówiłem w myśli modlitwnę i podnieśliśmy się z ławeczki. Poczułem potrzebę by złapać rękę Kasi i tak też zrobiłem. Jej drobna dłoń spoczęła w mojej i powoli przemierzaliśmy kolejne alejki nekropolii. Samochód stał zaraz po drugiej stronie, nie było daleko. Wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy w drogę powrotną do Dobrego Miasta, gdzie mama zajmowała się moimi urwisami.
~*~
Czuła, że rodzina Weroniki nie jest zachwycona jej obecnością w życiu ich zięcia i wnuków, ale miała nadzieję, że z czasem ich do siebie przekona. Dobro chłopców i Bartka leżało jej na sercu tak, jakby to ona była ich biologiczną matką, a Kurek był jej mężem. Tak jednak nie było. O ile chłopcu darzyli ją zaufaniem i dobrze czuli się w jej towarzystwie, o tyle Bartka nie mogła rozgryźć. Wiedziała, że nie będzie łatwo i nie powinna wogóle robić sobie nadziei, ale serca nie potrafiła opanować, które na widok Bartka biło zdecydowanie szybciej. Początkowo myślała, że to przejściowe zauroczenie i nadal przyjeżdzała do Dobrego Miasta i pomagała przy chłopcach. Czas pokazał, że zaurocznie przerodziło się w uczucie. Nie potrafiła zrezygnować, ale wiedziała na co się pisze. Bartek nadal nie zapomniał o Weronice i nawet nie wiedziała czy kiedykolwiek o niej zapomni. Nadal nosił obrączkę, wspominał o niej w towarzystwie, a ją w obecności swoich kolegów trzymał na dystans. Lody zaczęły topnieć na Lidze Światowej i tam poczuła się jak jego dziewczyna, ale na imprezie wcale nie było już tak zabawnie bo Bartek nie zatańczył nawet jednego kawałka, cały czas rozmawiał z trenerem o dzieciach i żonie. Weszli do domu Kadziewiczów i zastali tam wesoło biegającą trójkę małych urwisów, które bawiły się z wujkiem Łukaszem w chowanego. Kadziewicz wraz ze swoją rodziną mieszkał teraz we Włoszech, gdzie grał w zespole z Modeny. Jego żona była w ciąży i spodziewała się córki.
-No nareszcie. Już myślałem, że się was nie doczekam.- Łukasz był chyba jedynym członkiem rodziny, który zaakceptował jej obecność w życiu Bartka nie mal z miejsca. Powiedział jej nawet kilka miesięcy temu, że jego przyjaciel nie mógł trafić lepiej. Ona i on jechali na jednym wózku, bo oboje wiedzieli co to znaczy stracić osobę, którą znało się od dziecka. Sama niejednokrotnie namawiała Agnieszkę, by ułożyła sobie życie z innym mężczyzną, bo Arek na pewno by chciał jej szczęścia. Taki sam był też Łukasz i za to była mu wdzięczna.
-A ty sam w Polsce?- pytanie pada z ust Bartka i obaj panowie podają sobie dłonie.
-Nie, przyleciałem tu z Madzią, ale zawiozłem ją do rodziców Kamili. Właśnie Bartek, bo jest taka sprawa...- na imię Kamila wszyscy prostują się, a z kuchni wychodzi nawet pani Kadziewicz. Najgorzej reaguje Bartek, bo spuszcza wzrok, zabiera chłopców i idzie z nimi do ich pokoju. Tam ogląda prezenty, które przywiósł im Łukasz, nie chce nawet słuchać tego co ma mu do powiedzenia Kadziu. Przyjaciel szanuje jego decyzję i razem z Kasią idą do kuchni, gdzie pani Krysia podaje kubki z parującą kawą. Kaśka patrzy na kobietę i jest pełna podziwu, że potrafiła podnieść się po stracie córki i do tego jest wsparciem dla swoich najbliższych. Zdecydowanie gorzej zniósł to Kadziewicz senior, dla którego Weronika była oczkiem w głowie i po jej śmierci nie mógł sobie znaleźć miejsca. Ukojenie znalazł w pracy, ale ile można pracować, by zapomnieć.
-A powiedz mi, jak on się trzyma?- Łukasz upija łyk i patrzy uważnie na Kasię.
-Myślę, że jest lepiej. Dużo czasu poświęca chłopcom i siatkówce. Nadal jednak nie umie o tym mówić, wszystko co go gryzie skrywa w sobie i nie potrafię z niego tego wydusić.- nie chciała mu mówić, że nadal czuję się niepewnie u jego boku i, że nie jest pewna jego uczuć. Wiedziała na co się pisze i nie było sie na co skarżyć.
-A co chodziło z Kamilą?
-Jej rodzice są gotowi, by przeprosić Bartka za to co się stało. To są naprawdę porządni ludzi.- nie musiał jej o tym przekonywać, ale nie ma sie też co dziwić Bartkowi, który stał teraz w drzwiach i tępym wzrokiem patrzył na Łukasza/-Z nikim nie zamierzam się spotykać. Chcę się oderwać od przeszłości, a takie spotkanie niepotrzebnie rozdrapie rany. Kasia mogę cię prosić?- bez słowa Gołaś podnosi się od stołu i podąża za Bartkiem, który wchodzi do swojej sypialni i tam mówi Kasi, że chciałby zostać sam. W tym momencie nie wie jak bardzo rani Kasię, ale i ona nie wie dlaczego Bartek zachował się tak a nie inaczej. Za łzami w oczach Kaśka wybiega z jego pokoju i zamawia taksówkę, która wiezie ją na przystanek autobusowy. W aucie ociera łzy i zdaje sobie sprawę, że jest gorzej niż myślała...
~*~
Zwariowałam.
Pozdrawiam i do napisania ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz