niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział XXXIV

Wyszli z mieszkania Łukasza i jak para nastolatków usiedli na schodach klatki schodowej. W niedzielę zazwyczaj w bloku jest mało ludzi więc nikt nie przeszkadzał im w rozmowie, którą zaczęła pani Bogusia od powiedzenia siatkarzowi wszystkich spostrzeżeń na jego temat. Należała do osób szczerych i nie pominęła ani jednej rzeczy, którą mogła mu zarzucić. Wypomniała mu jego wcześniejsze nadmierne zainteresowanie kobietami, małżeństwo na koncie i wiele nieodpowiedzialnych zachowań, których Łukasz nie mógł się wyprzeć. Łukasz słuchając tego wszystkiego czuł, że pani Bogusia nie będzie zachwycona ich ślubem, ale wtedy pani Drzewiecka rozpoczęła kontunucję swojej historii, podkreślając w niej zmiany jakie zaszły w Łukaszu od momentu związania się z Julką. Zauważyła, że stał się bardziej odpowiedzialny, a jego szaleńce wybryki są raczej sposobem na nudę i nie rzutują na jego najlbliższych.
-I przede wszystkim Julka jest przy tobie szczęśliwa i ma tyle energii do działania od kiedy jest z tobą. Dlatego macie moje błogosławieństwo i pełną aprobatę, ale pamiętaj Łukasz, że jeśli ją skrzywdzisz będę pierwszą, którą rzuci w twoją stronę przysłowiowy kamień.- skończyła, a Kadziewicz w tym momencie wyraźnie odetchnął z ulgą.
-Obiecuję, że zro...
-Nie obiecuj Łukasz tylko działaj i rób wszystko, by z twarzy mojej córki nie znikał uśmiech. A teraz przytul przyszłą teściową i mów mi mamo.- pani Bogusia szczerze się uśmiechnęła,a Łukasz spełnił jej prośbę z ogromną radością. Łukasz rozumiał obawy pani Drzewieckiej. Sam ma córkę i wie jak jest martwić się o jej przyszłość i wie jak to jest stawać na rzęsach, by zapewnić jej szczęście.
-Wracamy do środka bo pewnie myślą, że coś ci zrobiłam.- kobieta pomagła wstać Łukaszowi i w doskonałych nastrojach wrócili do biesiadników. Biesiadników w pełnym tego słowa znaczeniu, bo widać, że nastroje wszyscy mieli przednie. "Ognista" zniknęła, ale dobry humor jest trwalszy. Pan Tadeusz i pan Jarek dyskutowali nad imionami dla wnuków, pani Krysia zabawiała Magdę, a z lekka pijany Bartek oparł swoją głowę o ramię Weroniki i szeptał jej coś do ucha. Tylko Julka siedziała jak na szpilkach i wypatrywała powrotu matki i narzeczonego. Kiedy dostrzegła szeroki uśmiechy na ich twarzach poczułak, jak przysłowiowy kamień spada jej z serca.
-Badźcie szczęśliwi każdego dnia tak jak dzisiaj, a obiecuję, że nie będę się wtrącać.- ucałowała ich policzki i poszła do panów, którzy namiętnie kreślili coś na kartce.
-Pamiętasz jak życzyłeś mi spełnienia najskrytszych marzeń?- Julka wróciła do wydarzeń sprzed kilku godzin. Łukasz uśmiechnął się promiennie i skinął głową.
-To właśnie jedno z nich już się spełniło...

Dwa tygodnie później...
Jest gorączka przed powrotem chłopaków ze zgrupowania w Spale, ale przede wszystkim jest gorączka związana ze ślubem Julki i Łukasza, które pod nieobecność Kadzia spadła właśnie na moją blondynę i rodziców. Choćbym chciała włączyć się w przygotowania to nie dam rady biegać od miejsca do miejsca, od sklepu do sklepu. Mnie czeka tylko jedna wyprawa związana z zakupami, mianowicie obiecałam Julii, żd choćbym miała się toczyć, to pomogę jej wybrać odpowiednią sukienkę i wszelkie dodatki. Cała uroczystość wstępnie zaklepana jest na 2 sierpnia. Nie mam pojęcia czy do tego czasu nie rozłożę nóg do porodu, ale wszyscy jesteśmy w dobrej myśli, że trojaczkom jest dobrze w moim brzuchu.
-Nie dziwię się ludziom, którzy żyją sobie na kocią łapę,skoro z załatwieniem tych wszystko formalności jest tyle zachodu. Ty wiesz, że jest jakiś problem z wyciągniem mojego aktu urodzenia. Paronoja!- Julka wpadła do mojego pokoju wyraźnie zmęczona i zniechęcona.
-Dziś wraca Łukasz to poziom szczęścia na pewno się podniesie.- poryszałam brwiami i już było wiadomo co mam na myśli. Nawet miałam dla przyjaciółki pewną niespodziankę. Jakiś czas temu, kiedy jeszcze z przyjemnością chodziłam na zakupy, w moje ręce wpadł seksowany komplecik bielizny. Byłam już w ciąży i siłą rzeczy wiadomo było, że nie będę go mogła w najbliższym czasie użyć, ale mimo wszystko nie mogłam mu się oprzeć. Teraz ten komplecik zamierzam podarować Julce i niech tam jej się dobrze nosi podczas dzisiejszego spotkania z Łukaszem. Podeszłam do komody i wyciągnęłam z jej dolnej szuflady niewielką reklamówkę.
-A to prezent od cioci Weroniki. Muszę dbać o wasze pożycie przedmałżeńskie.- Julka od razu zabrała się za grzebanie w torebce i kiedy poznała jej zawartość z lekkim zawstydzeniem spojrzała na mnie i zaczerwieniła się. No niech mi tylko nie mówi, że nie wie czemu te fatałaszki mają służyć.
-A o swoje pożycie się nie martwisz?
-Jak widzisz u mnie wszystko w jak najlepszym porządku, ale teraz to nie mogę się wyszumieć więc chociać inni niech mają uciechę.- nasza rozmowa powoli zaczyna przypominać młodzieńcze konwersacje. Skłamałabym mówiąc, że mi tego nie brakuje.
-Jesteś głupia!

-Też cię kocham!


~*~


Cała kadra miała za sobą dwa tygodnie wspólnych treningów i ćwiczeń siłowych. Już po dwóch tygodniach widać, że grupa wie po co spotkała się w tym gronie i ma jasno wytyczony cel na obecny sezon reprezentacyjny. W tym całym olimpijsko-siatkarskim zamieszaniu Łukasz zmieni poraz drugi stan cywilny. Był niemal 100% pewien, że już ostatni raz. Julka była dla niego spełnieniem marzeń o idealnej kobiecie. Niejednokrotnie zastanawiał się, gdzie on miał rozum, kiedy żenił się z Kamilą i co go w ogóle skłoniło do takiej decyzji. Mógłby zarzucić Potockiej wiele problemów, których mu przysporzyła, ale za jedno będzie jej wdzięczny do końca życia. Madzia jest całym jego światem i choć małżeństwo z Kamilą było pasmem porażek, córeczka udała im się kapitalnie. Apropo córeczki, Kadziu właśnie zmierzał do rodzinnego domy, by odebrać swoją latorośl. Z szelmowskim uśmiechem na ustach drzwi otworzył mu Kurek, który nie wiadomo jakim sposobem znalazł się w Dobrym Mieście wcześniej niż środkowy, ale na chwilę obecną ten aspekt był nieistotny.
-Widzę, że pełnisz honory gospodarza domu.- Kurek zaczął się prężyć z domu, pomijąc fakt, że przyjechał pomóc pani Krysi w trzepaniu dywanów. Już z progu dało się słyszeć wesoły szczebiot Madzi, która z utęsknieniem czekała na swojego tatę.
-Córcia!- Weronika puściła rączkę małej, a ta bardzo powoli i dokładnie stawiała maleńkie kroczki w kierunku Łukasza. Rosła jak na drożdżach i z każdym dniem wydawało się, że potrafi coraz to więcej nowych rzeczy.
-Kulekk!- zasób słownictwa miała jeszcze ubogi, ale Łukasz zapisywał to wszystkie po stronie kontaktu jego córki z Bartkiem, który jak mantrę powtarzał jej imię i nazwisko największej nadziei polskiej siatkówki. Przynajmniej tak to sobie tłumaczył Kurek.
-Julki tu nie ma?- próbował się kontaktować z blondynką, ale nie odbierała jego telefonów, więc miał nadzieję spotkać ją tutaj. Weronika wyjaśniła mu, że Julka była, ale musiała coś ważnego załatwić na mieście i opuściła ich godzinę temu. Tylko ona wiedziała co to za ważna sprawa, która nie wymagała od niej zbędnego szwędania się po Dobrym. Obie dziewczyny wspólnymi siłami wymyśliły niespodziankę dla Kadzia i Julka musiała dokupić tylko kilka drobiazgów w sklepie z najróżniejszymi pierdołami, których w każdym mieście było przecież pod dostatkie i prawie, że na każdej ulicy.
-To my się w takim razie będziemy z Madzią zbierać. Pożegnaj się z ciocią i wujkiem.
-A nie chcesz nic zjeść? Wróciłeś dopiero z trasy i na pewno jesteś głodny.- siostra złapała Madzię za rączkę i próbowała wzbudzić w Kadziu chęć na jedzenie. Miała rację, że był głodby jak cholera, ale gdzieś po cichu liczył, że Julka czeka na niego z obiadem i chciał jak najszybciej wrócić do swojego mieszkania.
-Wolałbym bym najpierw wziąć prysznić,a dopiero później wziąć się za jedzenie. Pojadę do siebie.- kiedy już brakowało nadziei na końcowy sukces i niespodzianka Julki mogłaby nie dojść do skutku, w korytarzu pojawiła się pani Krysia, niosąca na talerzu sporą ilość naleśników. Żołądek także dał o sobie znać i Łukasz nie umiał się przed tym bronić.
-Minęły czasy, kiedy ze zgrupowania biegł do mnie jak na złamanie karku i chciał się przytulić. Rozbieraj się szybko i zapraszam na naleśniki.- Kurek wybuchnął śmiechem na wzmiankę o powrotach przyjeciela ze zgrupowań, na co Łukasz zgromił go wzrokiem. Weronika wyraźnie odetchnęła z ulgą i chwyciła za telefon, przekuzując przyjaciółce informacje na temat aktualnej sytaucji. Łukasz skorzystał z prysznica, przebrał się w czyste ubrania, których miał zapas w swoim pokoju i zszedł na wspomniane naleśniki. Przy stole rozmowa zeszła na zbliżające się rozwiązanie Wiki i sierpniową uroczystość zaślubin. Pełna, do tej pory, energii Madzia, wtuliła się w Bartka i zasnęła na jego kolanach. Kadziewicz o mały włos nie klasnęła z radości w dłonie, bo problem przekonania Łukasza do tego, żeby mała została i dziadków miała z głowy. Siatkarz sam nie widział sensu, aby budzić córkę.
-Odbiorę ją jutro z rana.- powiedział całując małą w czoło i wyszedł z pokoju w którym się znajdowała. Ubrał się i zniknął za wejściowymi drzwiami czując, że doszło do jakiegoś podstępu, ale zupełnie nie wiedział o co chodzi. Telefon Julki milczał jak zaklęty, bo Weronika żywo dyskutowała z Drzewcią zapewniając, że plan został wykonany jeszcze lepiej niż mogły sobie wymarzyć.
-Zaczynam się obawiać twoich konszaktów z Julką.-tak lubieżny uśmieszek na twarzy szatynki skwitował Bartek, a ta uśmiechnęła się jeszcze promienniej i odłożyła telefon na komodę. Teraz pozostało czekać tylko na efekty i wrażenia ze strony przyjaciółki i brata...


~*~


Musiała przyznać, że pomysł Weroniki podobał jej się coraz bardziej z minuty na minutę. Z początku nie widziała się kompletnie w rodzi uwodzicielki i prowakatorki, ale postanowiała zaryzyskować i ponieść się chwili. Przygotowała wszystko zgodnie z zalecianiami przyjaciółki. W całym mieszkaniu ustawiła pełno zapachowych świec, niektóre zanurzyła w szklanych naczyniach, które ustawiła na stole w kuchni i komodzie w sypialni. Miała szczęście, że dzień w połowie kwietnia nie był jeszcze aż tak bardzo długi i w tej chwili chylił się już ku końcowi, a co za tym idzie było już dość ciemno. Zasłoniła wszystkie zasłony w mieszkaniu, a światło dawały tylko wspomniane świeczki. Z wieży w sypialni Łukasza sączyła się nastrojowa muzyka Brayna Adamsa, wszystko było już gotowe na powrót siatkarza. Julka przebrała się w podarowny komplet bielizny i zarzuciła na siebie szlafrok, który kupiła także w drodze powrotnej od przyjaciółki. Łukasz musiałbyć już w drodze do domu więc położyła szybko ustawiła na szafce obok łóżka zapachowe olejki do masażu, a sama położyła się na łóżko i czekała. Chwile oczekiwania niesamowicie się dłużyły, ale w końcu doczekała się dźwięku otwieranych drzwi. Z początku nie słychać było żadnych głosów siatkarza, ale po chwili usłyszała pytanie:
-Julka jesteś tu? Nie ma światła?- stłumiła w sobie śmiech, wywołany przez pytanie Łukasza.
-Jestem w sypialni.- odparła i złapała głęboki oddech. Kiedy Łukasz otworzył drzwi i spojrzał na nią z ogromnym zaskoczeniem wiedziała, że przedstawienie czas zacząć. Podniosła się z łóżka i bardzo powolnym i seksownym krokiem, zbliżyła się do Łukasza. Niebotycznie wysokie szpilki zrobiły swoje i różnica wzrozru między nimi nie była już tak widoczna. Blondynka pocałowała usta Łukasza i szepnęła mu do ucha:
-Będziesz dziś tylko mój.- i robiąc dwa kroki w tył stanęła przed nim i powolnymi ruchami pozbyła się satynowego odzienia<klik>. Widziała jak oczy Łukasza zaświeciły, kiedy zobaczył ją w takim wydaniu<klik>.
"-1:0 dla mnie"- pomyślała i miała nadzieję, że każde jej kolejne posunięcie zostanie odebrane podobnie. Złapała go za rękę i posadziła na łóżko. Usiadła na jego kolanach i pozbyła się jego bluzy i koszulki. Z premedytacją patrzyła w jego oczy z pożądaniem, kiedy rozpinała pasek jego spodni. Kiedy chciał dotknąć jej ciała, ona odsuwała się od niego, czym wzbudzała w sobie i w nim jeszcze większe pożądanie.
-Czas na masaż. Połóż się na brzuchu kochanie.- nie musiała dwa razy powtarzać. Łukasz pozbył się spodni i chciał już kłaść się na satynowej pościeli, kiedy Julka dotknęła dłonią jego bokserek i z lubieżnym uśmiechem stwierdziła:
-To też nie będzie ci już potrzebne.- mówiła i miała. Teraz już podziwiała Łukasza w pełnej okrasie i czuła, że jeszcze chwila, a zrezygnuje z masażu i pozwoli, by dotykał jej ciała i żeby to on przejął kontrolę nad sytuacją. Z drugiej strony chciała mu dać coś niezapomnianego od siebie, dlatego Łukasz położył się na łóżku, blondynka chwyciła miodowy olejek i bardzo powoli niewielką ilość na plecy siatkarza, które pod wpływem zetknięcia się z zimnym płynem na chwilę usztywniły się. Julka delikatnymy, kulistymi ruchami wcierała olejek w ciało, masując całą ich powierzchnię. Zjeżdżała coraz niżej i niżej, powoli docierając do umięśnionych pośladków. Słyszała ciche wzdychanie Łukasza, kiedy błądziły dłońmi po wewnętrznej stronie jego ud, ucierając się o jego męskość. Wiedziała, że z takim mężczyzną jakim jest Łukasz, zbyt długie droczenie się może zostać przerwane w sposób natychmiastowy. Tak też się stało. Kadziewicz odwrócił się gwałtwonie i teraz to Julka leżała na plecach, a on miał pełną kontrolę nad sytuację. Wodział twarzą po jej szyi, dekolcie. Wyraźnie w pieszczotach przeszkadzał mu biustonosz, z którym rozpsrawił się w dość sprawny sposób. Obie piersi obdarzał pocałunkami, zostawiając przy tym mokre ślady na ich powierzchni. Skodził niżej i niżej, docierając do koronkowego wykończenia dolnej części bielizny blondynki. Dotknął jej kobiecości przez materiał majtek i z powrotem znaczył ślad pocałunkami na jej rozpalonym ciele. Teraz to on wziął olejek do ręki, wycisnął go sobie trochę na rękę i wcierał go w jej piersi i brzuch. Nad nimi unosił się przyjemny zapach miodu, który pobudzał ich zmysły. Łukasz, tym razem dłońmi, zjeżdzał w nieodkryte przez siebie tego wieczoru miejsce i słysząc przyśpieszony oddech Julki nie zamierzał już wzlekać. Delikatnie ściągnął z niej bieliznę i rozkoszował widokiem jej nagości i kobiecych kształtów.
-Już na zawsze będziesz tylko moja.- delikatnie rozsunął jej uda i w taki sam sposób znalazł się w jej wnętrzu. Z początkowo powolne ruchy z każdą chwilą stawały się coraz szybsze, a oni oboje starali się osiągnąć apogeum bliskości i euforii...
...Wtuleni w swoje ciała leżeli obok siebie. Nie przeszkadzała im nagość. Łukasz jedną ręką obejmował Julkę, a drugą bawił się jej włosami. Był tak szczęśliwy i miał w sobie tyle energii, że mógłby teraz sam jechać do Espinho i wygrać ten turniej.
-Czy w tym wszystkim maczała palce moja siostra i Bartek?- dopiero teraz wszystko zaczynało układać mu się w całość i śmiał się z siebie, że dał się w to wszystko wciągnąć jak dziecko. Choć musiał przyznać, że było warto.
-Podsunęła mi ten pomysł dość jednoznacznie i będę jej chyba za to wdzięczna do końca życia.
-Jak pojawią się trojaczki, to kiedyś się nimi zajmiemy, żeby i oni mogli sobie poszaleć. I powiem ci, że jeśli tak ma wyglądać każdy powrót z reprezentacji, to zaraz dzwonię do Lozano i mówię mu, że mogę tam siedzieć jeszcze częściej.- pocałował jej czoło.
-Ty się tak nie przyzwyczajał i teraz to dopiero na takie przywitanie to możesz liczyć dopiero po zakwalifikowaniu się na igrzyska.- postawiła warunek, a Kadziu odbił piłeczkę.
-Aż boję się pomyśleć co się bedzie działo jak wygramy igrzyska.- poryszył zalotnie brwiami za co oberwał poduszką.
-Jesteś zboczuchem!
-Ale i tak mnie kochasz?
-Ale i tak cię kocham...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz