-Mariusz chcesz dostać w pędzel? Łukasz się pokłócił nawet z własnym cieniem(czyt.Kurek), więc nie wiem jaka będzie jego reakcja na twoją osobę.- a ten cały czas przy swoim.
-Przestań, w autobusie prawie zemdlałaś. Nie ma mowy bym się gdzieś ruszył dopóki Łukaszowi cię nie oddam.- i tak stoimy już z 15 minut aż wreszcie otworzyły się drzwi i zawodnicy, jeden po drugim zaczęli wychodzić. Wyszli już wszyscy, Łukasza nie widać.
-Może on jakoś wcześniej się do domu urwał?
-No raczej nie. Spójrz.- spojrzałam ponownie w tamtym kierunku i jak Boga kocham, chcę żeby ten dzień już się skończył. Nie tak to sobie wyobrażałam. Ba, nawet mi przez ten pusty łeb nie przeszło, że będę miała okazję(wcale tego nie chciałam) zobaczyć się z Kurkiem.Do tego w takich okolicznościach, z Mariuszem u boku. Ma taki wzrok jakby mu rodzinę zamordowali tłuczkiem od kotletów. Boli co? Mnie też bolało i boli nadal widok jego i tej całej Martusi. Zupełnie nie umyślnie odegrałam się na Kurku. Czy mi z tym lepiej? Cholera, niech on tak na mnie nie patrzy, bo zaczynam mieć wyrzuty sumienia.
-Co to ma znaczyć?! Co ty tu robisz?!- to pytanie Kadziu skierował do Olkowicza. Mówiłam, że się wpieni? Mówiłam.
-Spotkaliśmy się na przystanku autobusowym, Wiki źle się poczuła. Uznałem, że lepiej będzie, jeśli z nią tu przyjadę i oddam w twoje ręce.- Don Kichot z Mańczy kurwa.
-To prawda co on mówi?- a nie widać?
-Tak, ale to nie jest rozmowa na teraz. Chciałabym wrócić do domu i się położyć.- wiedziałam, że Kadziu martwi się o mnie, ale nie podejrzewałam go o taki stopień braterskiej miłości. Nerwowo otwierał zamek drzwi samochodu. Kiedy już uporał się z nim, chwycił mnie za rękę i wprowadził do auta.
-Dzięki, mimo wszystko, ale teraz już daj nam spokój.- kocham go.
-Dawaj Bartek, pojedziesz z nami.- dlaczego on zawsze musi zrpbić coś co sprawia, że muszę odwołać moje wyznanie?!
~*~
Na klatce schodowej minęła się z młodą dziewczyną, która wracała ze spaceru z Magdą. Miała nadzieję, że to opiekunka, tylko opiekunka... Na pozór nie powinno ją to obchodzić, a jednak obchodziło. W przeświadczeniu rodziców ich związek był pomyłką, którą oboje z Łukaszem przełknęli w sposób łagodny. Prawda była zupełnie inna. Codziennie wieczorem patrzyła na ich wspólne zdjęcia trzymane pod poduszką i zastanawiała się czy każdy ich wspólny dzień był był przepełniony żądzą wygrania szczeniackiego zakładu. Czy to możliwe, by udawał i robił wszystko z premedytacją? Pamięta doskonale jego głos, nierzadko przepełniony czułością, którym się do niej zwracał. Pamięta jego dotyk, który za każdym razem powodował falę przyjemnego ciepła na jej ciele. Czy można to wszystko wyćwiczyć i udać?-Juleńko, kolacja...- pan Jurek wszedł do pokoju a Julka nie zdążyła nawet wytrzeć łez, które mimowolnie pojawiły się na policzkach. Dopiero, kiedy ojciec usiadł obok niej i wyjął z jej dłoni zdjęcie, dostrzegła jego obecność.
-Kochasz go prawda?- chciałaby powiedzieć, że nie, ale nie potrafi. Wtuliła się w ramię pana Jarka i zaczęła szlochać jeszcze bardziej.
-Tato my się rozstaliśmy z zupełnie innego powodu...
-Wiem kochanie...- Drzewcia podniosła głowę i spojrzała na ojca zdziwionym wzrokiem.
-Starego ojca nie tak łatwo oszukać. Kochanie, warto się oszukiwać?- jasne, że nie, ale co zrobić gdy rozum wygrywa z sercem.
-To twoje życie i zrobisz z nim co zechcesz, ale czasem warto pozwolić, bo to...-tu wskazał na serce córki.
-...wygrało z tym.- teraz dotknął jej głowy. Od lat czytał w niej ,jak w otwartej księdze.
-Boję się, że zaufam i znów doznam zawodu. Łukasz mnie nie zdradził, ale to co zrobił też boli...
-Zrobił coś by cię odzyskać?
-Tak... Codziennie pisze jak bardzo mnie kocha, chce żebym w Wigilię spotkała się z nim w parku. Nie wiem co zrobić.- opadła na łóżko i nakryła głowę poduszką.
-Dobrze wiesz co chcesz zrobić, tylko jeszcze boisz się do tego przyznać...
~*~
Jak to dobrze, że droga do Dobrego Miasta minęła na sprawnie. Kurek siedział na tylnym siedzeniu, więc można powiedzieć, że miałam go z bani. Nie do końca. Choć pod karą skrzyżowania z nim wzroku, spoglądałam w lusterko. Bartek cały czas gapił się w szybę, nerwowo wykręcał palce i jakiś taki niespokojny był. Może Marta miała rację? Nie są razem, to był jakiś incydent zalanego Kurka, który po alkoholu nie panuje nad sobą. Nie, nie, nie! Zaczynam szukać dla niego jakieś usprawiedliwienia, choć tego nie można usprawiedliwić.-No Bartek możesz wyskakiwać!- dopiero teraz przyjmujący jakby obudził się z jakiegoś letargu.
-Co?
-Rondo! Jesteśmy już na miejscu.
-A wy nie wysiadacie?- nie?! Chyba nie myślał, że teraz jak gdyby nigdy nic pójdę do niego na herbatkę.
-Mówiłem ci, że Krzysiek jest u moich rodziców. Musimy jechać.- już się nie odezwał. Nawet się nie pożegnał. Kadziu wykręcił pod blokiem.
-Madzia z kim dziś została?- jaka ze mnie jest wyrodna ciotka... Tak dawno nie widziała Madzi, że aż mi wstyd normalnie.
Zatrudniłem opiekunkę. Fajna dziewczyna, studentka.- dawniej Łukasz o dziewczynach mówił z tym niepowtarzalnym błyskiem w oku. Teraz? Nie widać różnicy czy mówi o 20-latce czy pani po 60-tce.
-Łukasz możesz mi bez ściemy powiedzieć co się stało między tobą a Julką?
-Weronika, Krzysiek jest w domu i czeka. Uważasz, że to jest odpowiedni moment na rozmowę?- on cały czas uważa, że nie ma odpowiedniego momentu na rozmowy.
-Przez tą sytuację wszyscy po kolei oddalamy się od siebie. Nie pamiętam już kiedy spotkałam się z Julą na jakieś ploty, wypad do kina czy zakupy. Twoje relacje z Kurkiem też nie są kolorowe. Mam wrażenie, że to moja wina.- no bo to wszystko zaczęło się walić od momentu, kiedy zdrada Bartka wyszła na jaw. Może lepiej dla wszystkich byłoby, gdybym mu wybaczyła? Pokazałabym jak to przedstawiciel płci pięknej może być miłosierny, choć w środku drżałabym o każde jego wyjście. Przecież taki stan groziłby nerwicą.
-Gadasz głupoty. To nie twoja wina, że Bartek tak postąpił, nie możesz się obwiniać. Zresztą sama widzisz, że to odbija się na twoim zdrowiu.- mamunciu chyba mu powiem o ciąży.
-Łukasz zatrzymaj się na chwilę, muszę ci coś powiedzieć. Coś ważnego.- mam wrażenie, że wiem o czym pomyślał. Pewnie po głowie chodzi mu myśl, że jestem poważnie chora. Nie ma się co martwić, od tego się nie umiera, jeśli wszystko jest w porządku.
-Mam się bać?- no, będziesz musiał inaczej gospodarować swój budżet bo chrzestnym będziesz.
-Jestem w ciąży. Tata i Bartek o niczym nie wiedzą. O ile ojcu jakoś tą wiadomość przekażę, o tyle Kurek nie może się dowiedzieć.
-Żartujesz prawda?
-Nie, naprawdę jestem w ciąży.
-Nie o tym mówię. Żartujesz z tym, że nie może dowiedzieć się o dziecku?
-Nie Łukasz, nie żartuje i koniec tematu. Jedź już, podobno Krzysiek czeka.- czułam, że Kadziu nie utrzyma tej informacjo dla siebie, ale jeśli Bartek się o tym dowie, to będę wiedziała kto miał za długi jęzor. Nigdy nie chciałam, by Łukasz wybierał pomiędzy mną, a lojalnością wobec przyjaciela, ale w tym wypadku miałam nadzieję, że wybierze mnie.
Z perspektywy Bartka...
Nadal nie mogę zapanować nad palpitacjami serca, które pojawiły się wraz ze spotkaniem z Weroniką. W samochodzie uciekałem wzrokiem,by nie spojrzeć w oczy, które są smutne, jakby za mgłą. Język w ogóle nie chciał się rozwiązać w jej obecności, słowa grzęzły w gardle. Nie raz zgrywałem bohatera, a teraz wyraźnie się poddałem. Ciepłe kluchy z ciebie Kurek, a nie facet z jajami... Wróciłem do mieszkania i zdałem sobie sprawę, że nie mam co ze sobą zrobić. W telewizji nie ma nic ciekawego, zdjęcia obejrzałem na wszelkie możliwe strony. Oprócz siatkówki nie mam teraz nic. Jeszcze rok temu to człowiek miał jakąś ucieczkę w naukę, a teraz? Może wypadałoby się rozejrzeć za jakimiś studiami? Nie no, miałem dać sobie na wstrzymanie po maturze i odłożyć to na inny termin. W geście desperacji włączyłem komputer i zacząłem przeglądać jakieś plotkarskie portale. Zaciekawił mnie jeden artykuł :" Królikowska? Już nie długo będzie rozpoznawalna na całym świecie"- kliknąłem w odpowiednie miejsce i moje przypuszczenia potwierdziły się. To była ta Królikowska, której ja jakoś wolał bym w życiu nie spotkać i najchętniej zapomnieć. Cały czas w głowie mam ten jej parszywy głos, który z satysfakcją oznajmiał mi, że mój związek z Wiki stanie się historią. Stał się historią, która cały czas wraca i boli tak samo.
-Mam nadzieję, że kiedyś zapłacisz za całą swoją podłość.- teraz jej się wiedzie, ale nic podobno nie jest nam dane raz na zawsze. Może i teraz wychodzę na mściwą personę, ale inaczej nie potrafię. Miałem dość patrzenia na przesłodzoną buźkę Kariny, dlatego wyłączyłem tą stronę i przełączyłem się na wiadomości sportowe. Już miałem czytać o nowinkach z NBA, kiedy rozległ się dzwonek. Nawet nie wiecie jaką radość sprawiła mi ta melodia. Jak się okazało moim gościem była Julka.
-Hej!- na "hej" dostałem w pysk. Chyba dopiero teraz dowiedziała się prawdy o naszym rozstaniu.
-Najchętniej urwałabym ci jaja, ale tak się zastanawiam czy ty w ogóle je masz!- ej, to ugodziło w moją męskość, którą w jakimś stopniu na pewno posiadam!
-Wiesz w jakim ona jest stanie?! I to wszystko przez ciebie!
-Widziałem się z nią dzisiaj. Julka nawet nie wiesz jak chciałbym cofnąć to co się stało, ale już jest na to za późno...
-Wiesz co?! Jesteś pipa, a nie chłop. Zrobiłeś jej takie świństwo i zamiast o nią walczyć to ty w domu siedzisz. Powiedz mi co zrobiłeś, by Weronika ponownie ci zaufała?! Nawet Marta miała w sobie więcej odwagi i powiedziała jej jak to wszystko wyglądało. Normalnie aż mnie nosi!- faktycznie była nabuzowana. Teraz wyglądała dokładnie tak jak za dawnych lat. "Cięta riposta" pełną gębą można powiedzieć.
-Julka ja już się pogubiłem...- no tłumaczę też się zajebiście.
-To spinaj poślady i się odnajduj! Najlepiej do jutra, bo Weronika będzie na meczu...z Krzyśkiem Lijewskim. Rozmawiałam z nią prawie dwie godziny i połowę z tego czasu poświęciła właśnie jemu. Uważaj, bo jak nie on to ktoś inny wykorzysta twoje niezdecydowanie, a wtedy będziesz musiał się pogodzić z tym, że tracisz ją na zawsze!- i jak gdyby nigdy nic odwróciła się na pięcie i wyszła z mieszkania. Drzwiami trzasnęła tak, że spadł wieszak w przedpokoju. Jakich by szkód nie narobiła to i tak są same pozytywy jej przyjścia. Próbowali rodzice, Mazur, pani Stasia...Próbowali pobudzić do działania, ale nikt nie nazwał rzeczy po imieniu tak dobitnie jak Julka.
-Krzysiek Lijewski? No chyba ktoś tu sobie żartuje!
~*~
Chyba jeszcze z nikim nie gadało mi się tak dobrze jak z nim! Mówię wam, jak on potrafi podbudować kobietę. Nawet nie wiem czemu, ale powiedziałam mu o całej sytuacji jaka mnie spotkała, pomijając fakt błogosławionego stanu. Uznałam, że Krzysiek nie powinien wiedzieć pierwszy przed Julką, której zamierzałam powiedzieć dzisiaj po meczu. Wczoraj moja rozmowa z piłkarzem ręcznym trwała aż do godziny 2. Najpierw pogadałam z nim na temat mojej pracy i felietonu, a potem to już rozmawialiśmy ogólnie o życiu. Okazało się, że Krzysiu także zamierza spędzić święta z dala od zgiełku i przesłodzonej rodzinnej atmosfery, dlatego umówiliśmy się, że każde z nas na własną rękę dojedzie do Zakopanego, a już na miejscu jakoś się spikniemy, by budować fajnie nawiązaną znajomość. -Piłce ręcznej jeszcze dużo brakuje do takiej popularności jaką w Polsce cieszy się siatkówka.- podjechaliśmy właśnie pod Uranię. Krzysiek obiecał Łukaszowi, że będzie na meczu. W przeciwnym razie zerwalibyśmy się i np. poszwendali się po Olsztynie. Na całe szczęście moje osłabienie ustało po zażyciu odpowiedniej ilości potasu, także mogłam sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. Przy Lijewskim człowiek na prawdę inaczej spogląda na świat. To nie jest model faceta, dla którego priorytetem jest spłodzenie syna, wybudowanie domu i posadzenie drzewa. Żyje chwilą i nie ogląda się za siebie.
-Weronika!- ja niestety nadal musiałam oglądać się za siebie. Zatrzymaliśmy się pod drzwiami hali i poczekaliśmy aż Kurek przybliży się do nas.
-W czym mogę pomóc?
-Chciałem z tobą porozmawiać. W cztery oczy.- no toś sobie chłopie moment wybrał...
-Powinieneś być już zapewne na hali i się rozgrzewać. Jak widzisz ja nie jestem tu sama i mam pewne zobowiązania.
-A po meczu?- chwytał się ostatniej deski ratunku.
-Po meczu Weronika obiecała mi spacer po olsztyńskim rynku.- miałam w głowie inną odpowiedź i nawet nie zdążyłam nic odpowiedź, co Krzysiek pociągnął mnie w stronę wejścia. Zdążyłam jeszcze odwrócić głowę, ale Bartka już tam nie było. Powinnam mieć wyrzuty sumienia i je mam.
-Weronika takim zachowaniem sobie nie pomagasz. Nigdy się od niego nie uwolnisz jeśli będziesz wdawać się z nim w polemikę.- wiem, że nigdy się od niego nie uwolnię, bo pod sercem noszę jego dziecko...
~*~
Achtung! Achtung! :D
- Tak jak pisałam na błędach tak staram się z tego wywiązać i nadgonić z opowiadaniem. Trochę mi się to wszystko rozlazło w czasie a znając mnie, to nie skończy się na 40 notkach i epilogu, a do wakacji chciałabym to opowiadanie skończyć, by co poniektórym nie przejadła się moje ekipa ;)
- Pewnie się zastanowicie, kiedy dodam w sobotę notkę na błędach, dlaczego nie skupiam się na na tym opowiadaniu, skoro chcę przyśpieszyć. Otóż jak wspominałam bądź nie, chcę połączyć te dwa opowiadania. Co miałoby oznaczać to połączenie? Otóż jak widzicie mamy wspólnych bohaterów, którzy pojawiają się zarówno w jednym jak i w drugim i opowiadaniu. Moja siatkarska historia posłuży mi w wytłumaczeniu zachowania Zbyszka, jak i również jego konfliktu z Krzyśkiem. Kiedy zakończę to opowiadanie, na błędach będzie się pojawiać więcej bohaterów z historii, ale wszystko w swoim czasie ;)
- Ostatni wątek pisało mi się zadziwiająco szybko co daje mi do zrozumienia, że taka postawa Lijka mi odpowiada. A wy co sądzicie o jego zachowaniu? Pozostawiam go waszej ocenie.
- Jak znajdę chwilę czasy to zajmę się zakładką BOHATEROWIE i tam na pewno będziecie mogły znaleźć jego postać jak i odświeżoną, dotychczasową obsadę.
- Spodziewam się w ferie dodać tu jeszcze dwie notki, mam nadzieję, że plan wypali ;)
- Następna notka to oczekiwana Wigilia, czyli spotkanie w parku i wyjazd Weroniki do Zakopanego + poboczne wątki "przyjaciół" par, cobyście o nich nie zapomniały xD
- Pozdrawiam i do napisania ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz