niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział XXXV

Ludzie to jednak potrafią być niewdzięczni! Tu człowiek chciał pomóc przyjaciółce, a ona od tygodnia się ze mnie śmieje, że powinnam zostać reżyserem pewnego bardzo życiowego gatunku filmu. Jeszcze do tego wszystkiego podpuscza Bartka, a ja wychodzę na jakąś nieokiełznaną i napaloną kocicę. Mimo wszystko mam inny problem. Rodzice Bartka zaprosili nas na majowy weekend twierdząc, że oni chcą się nami nacieszyć, a nie ma lepszej okazji niż majowa przerwa. Rodziców Kurka znam i bardzo lubię, ale tam ma być więcej członków jego familiady i to mnie właśnie przeraża. On jak zawsze do wszystkiego podchodzi z uśmiechem na ustach i zapewnia, że nie ma się czego bać, ale ja tam wiem swoje. Siedzę teraz przy walizce i z trudem przychodzi mi zapakowanie do niej najpotrzebniejszych rzeczy. Julka cały czas się ze mnie śmieje i ładuje do tej walizki przeróżne rzeczy, które na pewno na mnie nie wejdą.
-Będziesz kiedyś wyglądała tak jak to też się będę z ciebie śmiała!- udałam obrażoną i włożyłam do wnętrza walizki ciepłą piżamę i grube skarpety. Co z tego, że jest już połowa kwietnia i nie ma trzaskających mrozów. Mi jest wiecznie zimno, a teraz szczególnie muszę uważać, żeby nie złapać jakiegoś przeziębienia.
-Drażliwa jakaś jesteś. Chyba brakuje ci seksu.- szturchnęła mnie, a ja przewróciłam teatralnie oczami.
-A żebyś wiedziała, że mi brakuje!- no ile można wysłuchiwać tych samych uwag?! Nawet święty by się wkurzył, a co dopiero ja.
-Do sierpnia już nie daleko.- ta, 4 miesiące. Zajebista perspektywa przeżycia za całą naszą czwórkę tych upałów. W sumie to jej się nie dziwie, że też nie może doczekać się sierpnia, bo przecież zamąż pójście to nie są przelewki, a podobno najpiękniejszy dzień w życiu. Szkoda tylko, że w moim przypadku jest to bardzoo odległa, albo wręcz nierealna sprawa. Mam wrażenie, że Kurkowi wystarcza świadomość, że jesteśmy razem i będziemy mieli dzieci. Mi też nie chodzi o to, że papierek jest mi do szczęścia potrzebny, ale jednak gdzieś w sercu pojawia się maleńki cień zazdrości jeśli chodzi o Julkę i Łukasza. Widać jak cieszą się tymi przygotowaniami i jaką sprawia to im radość. Na chwilę obecna muszą mi wystarczyć przygotowania do rozwiązania i tu pojawia się kolejny problem. Chyba obojgu nam się wydaje, że narodziny trojaczków to odległy termin i odkładamy poważne rozmowy w nieskończoność. Tak naprawdę to nie wiem gdzie my będziemy mieszkać po porodzie. Wiadomo, że pomóc mojej mamy w pierwszych tygodniach będzie niezbędna, ale nie widzi mi się siedzenie kątem u moich rodziców. Mieszkanie Bartka też odpada. Może gdybyśmy mieli powitać jednego malucha to jakoś byśmy się tam zmieścili, ale z trójką małych dzieci to nie ma szans. Tak duszę to wszystko w sobie bo głupio mi powiedzieć o tym wszystkim Bartkowi. Wyszłoby na to, że jestem interesowna i liczę tylko na dobra materialne, a przecież tak nie jest i nie będzie.
-Myślisz, że Bartek będzie chciał się ze mną ożenić?- nie wiem sama czemu zadałam Julce to pytanie. Pewnie podświadomie mam nadzieję, że Julka podniesie mnie na duchu, a z jej ust padną słowa, które będą miodem na moje serce.
-Na pewno tak. Przecież nie długo będziecie taką prawdziwą rodziną i sądzę, że Bartek będzie chciał to jakoś sfinalizować przed ołtarzem. Musisz dać mu czas.- dobrze, że chociaż ona jest tego taka pewna. Jak to się wszystko pozmieniało. Jeszcze w tamtym roku, kiedy o rękę poprosił mnie Mariusz, szukałam tysięcy wymówek, by odwlec to wydarzenie w czasie. Teraz nie myślę o niczym innym jak tylko o tym czy Bartek chciałby dla nas tego samego co ja. Siary robić nie będę i nie poruszę z nim tego tematu, nie ma mowy.
-Zmieńmy temat, bo zaczynam mieć jakieś schizy. Jak wrócimy z Nysy to lecimi rozejrzeć się za kieckami. Boże, ty to znajdziesz rozmiar sukienki jakiej tylko będziesz chciała, a ja?!- Julka nic mi jeszcze nie mówiła, że mam być jej druhną, ale wydaje mi się, że ta kwestia została już ustalona jeszcze w podstawówce i mam nadzieję, że nic się w tej sprawie nie zmieniło.
-Mi Łukasz zapowiedział, że sukienka ma być wygodna. Nie wiem o co mu chodziło, przecież to nie on będzie w niej występował...
-Pewnie wymyślił coś szalonego. Nie chce ci nic mówić, ale on ma same takie pomysły.-Julka machnęła ręką i teraz mogę powiedzieć, że naprawdę zaczęła pomagać mi w pakowaniu. Tak się starała, że o mały włos nie zapakowałaby do walizki prezentu, który kupiłam razem z Bartkiem Zbyszkowi na urodziny. Bartman robi imprezę na obrzeżach Warszawy 3 maja, ale my jedziemy do niego dziś wieczorem, jeszcze przed wyjazdem w rodzinne strony Bartka. Bardzo chciałabym podziękować mu za te słowa wtedy w restauracji, ale nie mam pewności, że on będzie chciał widzieć mnie w swoim mieszkaniu. Niby na ognisko zaprosił także i mnie, ale różnie to może być. 

-Tego nie zabieram ze sobą.- podała mi ozdobny pakunek, a ja wrzuciłam go do swojej torby. Po długich konsultacjach z Bartkiem doszliśmy do wniosku, że zegarek<klik> będzie odpowiednim prezentem. Kurek mówił, że siatkarz wspominał coś o jego zakupie, ale mamy oboje nadzieję, że jeszcze tego nie zrobił. Pakowanie powoli dobiegało końca. W walizce zostało miejsce na rzeczy, których będę używać przed podróżą. Umówiłam się z Bartkiem, że przyjedzie po mnie samochodem Łukasza koło godziny 18. Mieliśmy już 17 więc miałam godzinę na szybki prysznić i lekkie ogarnięcie swojego nieciekawego zewnętrzenego wyglądu. Julka też już się miała zbierać, bo miała zabrać się za naukę do egzaminów. Ja mam już na szczęście taki najtrudniejszy za sobą, a reszta wydaje się stosunkowo prosta. Przysiądę trochę do notatek w Nysie i myślę, że do końca maja zakończę swoją edukację w trybie mocno przyspieszonym. Muszę jeszcze dowiedzieć się co dostałam za ten nieszczęsny reportaż, który przeprowadziłam z burmistrzem naszego miasta(!). Mam nadzieję, że Nowakowi spadną buty jak będzie to czytał i, że kompletnie go zaskoczyłam. Siebie zresztą też, ale burmistrz był jedną z niewielu osób, z którą mogłam przeprowadzić sensowny wywiad w tym mieście. No z wyłączeniem siatkarzy AZS-u, z którymi uczynić tego nie mogłam. Po cichu liczę, że Nowak dostrzeże w tym wywiadzie coś, co pozwoli mu zrozumieć, że umiem przeprowadzić wywiad nie tylko z bratem czy chłopakiem, ale inne tematy także nie są mi obce. W gruncie rzeczy są obce jak cholera, ale nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Już na pewno nie profesor Nowak...


~*~


Łukasz i Bartek wybrali się razem z Madzią do Olsztyna w celu rozejrzenia się za garniturami ślubnymi. Kadziu twierdził, że żaden z tych, które ma w szafie  nie nadaje się na własny ślub i postanowił kupić nowy. Bartkowi też zalecał rozejrzenie się za czymś dla siebie. Cały dzisiejszy dzień sugerował mu, by zrobił jakiś poważny krok we wspólną przyszłość z Weroniką, ale ten wydawał się być głuchy na te sugestie i sprowadzał rozmowę na inny temat.
-W czym mogę pomóc?- zapytała eskedientka, kiedy siatkarze mocno przyglądali się jednemu z modeli garniturów. Kadziowi zależało na czymś eleganckim, ale jednocześnie ekstrawaganckim. Miał bowiem w głowie pewien plan, który wymagał od niego i Julki nieco luźnych stroi, które mimo wszystko będą odpowiednie na uroczystość zaślubin.
-Szukam czegoś do ślubu cywilnego. Interesuje mnie coś wygodnego ponieważ razem z narzeczoną będziemy jechali do urządu stanu cywilnego na motocyklu.- Łukasz Kadziwiecz i jakikolwiek komentarz jest zbędny. Bartek wiedział co kombinuje przyjaciel i pewnie dlatego te słowa nie zrobiły na nim większego wrażenia. Nie można powiedzieć tego o ekspedientce, która spojrzała na Łukasza wyraźnie zafascynowanym wzrokiem, ale nie skomentowała tego. Pokazywała zestawy, które jej zdaniem spełniają wymogi siatkarza, ale Łukasz nie potrafił się na nic zdecydować. Mierzył kolejne marynarki, Bartek donosił mu spodnie. Wydawało mu się, że w każdym wygląda tak samo, choć pracownica sklepu zawzięcia nawijała o różnicach pomiędzy jednym a drugim garniturem.
-Łuki a ten?- Kurek przyniósł dość fajnie skrojony garnitur w czarnym kolorze i w tym momencie cała reszta wydawała się być zbędna. Kadziu wyglądał jakby zobaczył taki garniak o jakim marzył. Dla przyzwoitości wszedł do przymierzalni. Wiadomo, że kupno garnituru dla ponad dwumetrowego faceta nie jest rzeczą lekką, ale w tym sklepie zakupy dla siatkarza okazywały się znacznie łatwiejsze. Strój okazał się być ciut za luźny w pasie, ale nie przeszkodziło to Łukaszowi w jego zakupie.
-Spodnie są za luźne, ale mam w rodzinie krawcową więc nie powinno być z tym problemu. Biorę ten garnitur.- Bartek śmiał się pod nosem widząc minę ekspedientki. Trochę chyba było jej nie w smak, że to ona jest eskpertką, a tu klient posłuchał się towarzysza zakupów. Nie odezwała się na ten temat ani słowem, zapakowała zakup i podała go siatkarzowi. Z uśmiechami na ustach panowie wyszli ze sklepu i szybko poszli w kierunku samochodu. Bartek, który jest umówiony na konkretną godzinę z Weroniką, jest jak wrzód na tyłku i Łukasz doskonale o tym wiedział, dlatego nie ciągał już chłopaka po sklepach z butami i obrączkami.
-Nie myśl, że tamte zakupy cię ominą. Jak wrócisz z Nysy to śmigamy po obrączki, z butami poradzę sobie sam.- wsiedli do samochodu i ruszyli w drogę powrotną.


~*~


Bartek przyjechał do mnie punktualnie o 18 i pojechaliśmy z przedwczesną wizytą urodziną do Zbyszka mając nadzieję, że zastanie go w domu. Widziałam, że mimo upływu czasu Bartek nadal obawia się naszej konfrontacji, ale ja byłam spokojna. Bartek skręcił w odpowiednią ulicę i po chwili zaparkował pod pokaźnyach rozmiarów blokiem, gdzie mieszkał przyjmujący.
-Weronika jesteś pewna? Zbyszek jest Zbyszkiem i ja nie wiem co mu do głowy może strzelić.- on przeżywa jak mrówka okres. Wtedy myślał, że będzie fajnie, a dostałam ostrą reprymendę. Teraz myśli, że będzie źle, to może będzie odwrotnie. Nie ma się co zastanawiać, tylko trzeba wysiadać i iść, bo nie uśmiecha mi się podróż po ciemku do Nysy. Upewniłam się jeszcze czy w mojej torbie znajduje się pakunek dla Zbyszka i pewnym krokiem podążałam za Kurkiem, który już kiedyś był u kolegi. Stanęliśmy pod jego drzwiami i zapukaliśmy do nich, na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać.
-O siema! Zapraszam do środka!- uśmiechnął się promiennie i teraz to już w ogóle nie odczuwałam żadnej obawy. Rozpłaszczyliśmy się w przedpokoju i za gospodarzem poszliśmy do małego, ale fajnie urządzonego salonu. Bartman przyniósł przekąski, a my wstaliśmy z Bartkiem i chcieliśmy złożyć jubilatowi życzenia.
-Wszystkiego najlepszego Zbyszku z okazji 20. urodzin. Nie znam cię na tyle dobrze i nie wiem czego życzyć więc oprę się na tym, że każdemu sportowcowi życzy się zdrowia i satysfakcjonujących sukcesów. Jeszcze raz wszystkiego dobrego, a to taki upominek od nas.- podałam mu torebkę i ucałował w policzek. Panowie podali sobie dłonie i Bartek dołączył się do mich życzeń. No on to zna go lepiej to mógł coś od siebie dorzucić, a nie tak tylko żerować na mojej radosnej twórczości.
-Bardzo wam dziękuję, ale jednocześnie jest mi przykro, że nie będzie was na ognichu. Mówię wam to są mega imprezy. Poznalibyście moją warszawską ekipę i w ogóle trochę rozerwali.- widzę, że już wszyscy zaczynają nas podejrzewać o nudę w związku i robią wszystko, by temu zapobiec.
-Nie dało rady wykręcić się ze spotkania u moich rodziców. Już tyle razy im obiecawaliśmy, że kiedyś trzeba było to załatwić...
-Nie wiem czy mam wam gratulować czy współczuć. Zdążyliście już poznać moją szczerość więc i teraz wam powiem, że nie wiem czy chciałbym tak wcześnie rozpocząć aż tak dorosłe życie. Chwali się wam to, że chcecie stworzyć dzieciakom kochającą się rodzinę, ale teraz to ja nie widzę już dla was innych perspektyw jak tylko ślub, a potem wieczne uwiązanie.- ile bym dała, żeby Bartek choć przez moment wykazał odrobinę chęci do wiecznego uwięzania, ale jak na razie to on zmienił temat i zeszło jak zawsze na siatkówkę. Sama już nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Jest ze mną i nie mogę mu nic zarzucić. Jest opiekuńczy i we wszystkim stara się mnie wyręcząć, ale nic nie mówi o przyszłości. O naszej wspólnej przyszłości. Nawet sam Zbyszek zauważył, że w naszej sytuacji ślub to tylko kwestia czasu. Bartek jest jednak innego zdania, a ja nic nie mogę na to poradzić. Nie zniosłabym świadomości, że coś na nim wymusiłam, przekonałam do czegoś, czego sam do końca nie był pewien. Eh...

~*~
Achtung! Achtung! :D
  1. Mam nadzieję, że dziś Onet się zlituje i zamieści to co tu napiszę... Bo ostatnio mamy dość poważnie ze sobą na pieńku, ale chyba nie tylko ja żyję z nim w złych relacjach.
  2. Jak to dobrze móc dziś napisać, że po 10. latach polscy siatkarze pokonali Brazylię i niech mi ktoś kurna powie, że temu zespołowi kogoś lub czegoś brakuje to nogi z du.., no wiecie skąd powyrywam. Wiadomo, że pojawiają się błędy, ale do imprezy docelowej mają czas i jestem przekonana, że je poprawią by nie przysparzać nam kibicom stanów przedzawałowych. Grupa siatkarzy pod wodzą AA tworzy historię polskiej siatkówki i bardzo mi się to podoba :)
  3. Teraz już opowiadanie. Na rzecz tej historii i błędów młodoścu Zibi jest rówieśnikiem zarówno Bartka jak i Michała. 
  4. Nieuchronnie zbliżamy się do końca, a tu Kurek odstawia cyrk i się żenić nie chce. No, ale kto powiedział, że ja to wszystko zakończę pomyślnie?
  5. Pozdrawiam i do napisania ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz