-Sam tego chciałeś!- Igła znalazł pod łóżkiem jakąś pustą butelkę po napoju, nalał do niej zimnej wody i bez zbędnych ceregieli podszedł do kadziowego łóżka i lał ją na Łukasza. Poskutkowało piorunem.
-Popierdoliło cię?!
-To ciebie nie można dobudzić! Lozano się wpienił o coś i mamy odprawę godzinę wcześniej. Powiem ci, że dokładnie to masz jeszcze 5 minut, żeby się ogarnąć!- Kadziu wstał z łóżka jak porożany prądem i o mały włos nie zabił się, kiedy próbował dostać się do łazienki. Wiedział, że po swoich wcześniejszych wybrykach nie może zawieźć trenera Lozano i dlatego z jednym butem na nodze, drugim w ręku i z pastą na policzku biegł do sali, gdzie miała odbyć się odprawa. Zgromadzeni na jego widok zareagowali głośnym śmiechem, on tylko spojrzał na nich niezbyt ciepło i zajął jedno z wolnych miejsc. Lozano rościł do chłopaków jakieś pretensje o to, że nie stosują się do regulaminu i za późno chodzą spać. Mówił i mówił o tym jak sen jest ważny przed każdym meczem, a Łukasz odtwarzał sobie wydarzenia wczorajszej nocy, a raczej momentu, kiedy odebrał telefon od Julki. Nagle zerwał się z krzesełka i jak strzała pognał do swojego pokoju. Na nic się zdały nawoływania kolegów i krzyk Lozano. Łukasz wertował swoją skrzynkę odniorczą i znalazł w niej to czego szukał. Analizował słowo po słowie, a kiedy dotarł do niego sens wiadomości wyskoczył na korytarz i krzyczał jak głupi:
-Ludzie! Będę ojcem, Julka jest w ciąży!- biegł po schodach jak oszalały. Po drodze chwycił jedną z pokojówek i obrócił wokół własnej osi. Miejscowa dziewczyna nie miała pojęcia o czym środkowy do niej mówi, ale obdarzyła go serdecznym uśmiechem. Kadziu wbiegł do sali, gdzie odbywało się spotkanie i podzielił się z wszystkimi wspaniałą wiadomością. Myślał, że po upływie czasu za drugim razem zareaguje inaczej, ale nic z tych rzeczy.
-Będę ojcem! Czaicie to?!- posypał się grom gratulacji i życzeń. Całą sytuację przetłumaczono Lozano na język włoski i po chwili sam szkoleniowiec gratulował swojemu podopiecznemu poczęcia potomka. Łukasz prężył się z dumy. Najchętniej zadzwoniłby teraz do Julki, ale zdawał sobie sprawę z różnicy czasu. Telefon nie zając. Ważne było to, że cału czas o niej myślał, a ona będzie miała teraz cały czas przy sobie cząstkę jego samego...
~*~
Zbierała wszystkie swoje rzeczy z mieszkania w którym mieszkała ostatnimi czasy z Puyolem. Francuz chciał zabrać ją do siebie, gdzie dostał propozycję gry w jednym z francuskich klubów. Uznał, że dla Potockiej zmiana otoczenia byłaby szansą na rozpoczęcie nowego życia. Tu w Polsce, w Dobrym Mieście, nie potrafiła odciąć się od przeszłości. W innym miejscu mogłaby rozpocząć wszystko od zera, z czystą karą, odcięta od wydarzeń, którymi nie może się szczycić. Sama zainteresowana wyraziła chęć wyjazdu, ale to wszystko nie było takie proste, bo Kamila ma na koncie wyrok i nie mogła od tak sobie opuszczać miejsca swojego zameldowania. Rozgrywający jeszcze przed swoim wyjazdem na zgrupowanie kadry załatwił wszystko i Kamila mogła opuścić Polskę. Podał adres ich francuskiego zameldowania i wszystko wydawało się być załatwione. Nie dla Kamili. Ona chciała jeszcze przed swoim wyjazdem iść i zobaczyć się z córką. Sama nie wiedziała czy idzie tam z potrzeby serca czy też nie, ale chciała tam iść. Może też dlatego by zobaczyć jak jej miejsce zajęła Julia. Właściwie ich sytuacje zupełnie się od siebie różnią, bo ona nigdy nie była dla Łukasza kimś takim jak blondynka. O niej nigdy nie wypowiadał się z taką miłością, tak naprawdę rzadko o niej wspominał w prasie i telewizji. O Drzewieckiej mówi bez przerwy i kiedy tylko ma ku temu stosowną okazję. Już kilka razy zdarzyło się jej zobaczyć ich wspólne zdjęcie w gazecie czy jakiś urywek z meczu. Zastanawiała się w którym momencie straciła panowanie nad swoim życiem i dała się zagarnąć w sidła choroby. Za wszystko w duchu obwiniała rodzinę Łukasza.
-Na pewno chcesz tam jechać?- zapytał rozgrywający, który sam próbował się uporać ze swoim bagażem. Do Francji mieli wylecieć jeszcze dzisiejszego wieczoru. Francuz co prawda dostał zaproszenie na ślub Julki i Łukasza, ale nie zamierzał z niego korzystać. Życzenia złożył Kadziewiczowi telefonicznie. Mimo wszystko polubił swoje krótkie życie w Polsce i przez okres pobytu zakolegował się z wieloma chłopakami drużyny. Bardzo fajnie ułożył sobie relacje właśnie z Łukaszem, który przecież na początku nie pałał do niego sympatią. Dopiero później dostrzegł, że nie jest on żadnym zagrożeniem jeśli chodzi o jego kontakty z Madzią, bo tak naprawdę Kadziewiczowi głównie chodziło o to. Gdyby był zazdrosny o Kamilę to dałby mu w zęby za to, że Potocka spotykała się z nim zanim jeszcze rozwiodła się z Łukaszem.
-Pytasz mnie poraz kolejny dzisiejszego dnia czy chce tam jechać! Mógłbyś do cholery dać mi spokój?! Uczepiłeś się mnie jak żep psiego ogona!- wybuchnęła pierwszy raz od bardzo dawna w ten sposób, nigdy zaś nie dała upustu swoich emocji względem Pierra. Widziała jego starania i jego cierpliwość. Czasem zachowywał się tak jakby chciał za nią wrócić do normalnego życia, tego sprzed problemów psychicznych. Kamila potrafiła to docenić, ale przychodziły także dni, w których chciała posłać Francuza na Księżyc.
-Kamila, uspokój się. Przecież wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Taka wizyta na pewno ci nie pomoże, a sama mówiłaś, że chcesz się pozbierać.- sam nie wiedział skąd znajdywał w sobie tyle siły, żeby walczyć. Tak naprawdę z wiatrakami. Zakochał się w Kamili i nie potrafi jej zostawić, mimo jej problemów i zachowania. Chciał o nią walczyć z jej chorobą, ale czasem miał wrażenie, że walczy też z samą Potocką.
-Mam wyjechać tak bez pożegnania?
-Kamila daruj sobie. Przepraszam, że to powiem, ale twoja córka być może nawet ciebie nie pamięta. Sama mówiłaś, że dziecko nie było szczytem twoich marzeń i później nie umiałaś się odnaleźć w tej sytuacji. Nie zgrywaj więc teraz Matki Polki i pozwól dorastać Madzi w miłości i rodzinnym cieple.
-To nie jedziemy tam. Posiedzimy jeszcze chwile w mieszkaniu, a potem pojedziemy na lotnisko..."-Wyjadę, ale jeszcze sobie o mnie przypomnicie..."- powiedziała po cichu w myślach i dała się przytulić rozgrywającemu. Tylko ona wiedziała, co kombinuje i jak bardzo da się we znaki rodzinie Kadziewiczów.
~*~
Wymusiłam na Kurku to, żeby zawiózł mnie do tego naszego mieszkania, które zakupił. Ile się nastękał, że to ma być niespodzianka i tego typu podobne historie, ale czy ktoś odmówił kiedyś kobiecie w ciąży? Musiałam zobaczyć to mieszkanie, bo być może będzie trzeba przeprowadzić jakieś poprawki. Bartosz kupił to mieszkanie razem z wystrojem wnętrz, ale jak nie zobaczę na własne oczy to nie uwierzę, że wszystko jest tak jak sobie wymarzyłam. On mnie zapewnia, że zna mój gust i przy zakupie patrzył na moje preferencje, ale zobaczyć nie zaszkodzi.
-Całe szczęście, że już nie długo urodzisz i nie będę już musiał ulegać ci na każdym kroku.- niechętnie zakładał buty na nogi.
-Jak się urodzą chłopcy to nie będziesz miał czasu mi ulegać, więc tak naprawdę powinieneś się cieszyć ostatnimi chwilami wolności.- nie wiem czy go tym pocieszyłam czy też nie, ale już nie protestował więcej. Zamknął mieszkanie i zeszliśmy przed blok w celu oczekiwania na naszą parę prawie nowożeńców, która jak zwykle nie potrafiła się wyrobić.
-Są i oni!- no wreszcie. Zanim wygramoli się ze swojego mieszkania, to mnie już zdążyły zaboleć nogi. Oczywiście nie mogło z nami zabraknąć Madzi, która miała w głęboki poważaniu swoją spacerówkę i kiedy tylko Julka wysadziła ją z wózka, pędem ruszyła w kierunku Bartka. Ten chwycił ją w ramiona i podniósł wysoko do góry. Nasza słodzinka uśmiechała się promiennie, radośnie powtarzając nazwisko mojego boyfrienda.
-Madzia spała i nie mieliśmy serca jej budzić.- no wiedziałam, że mój brat lubi powoływać się na Madzię i za jej pośrednictwem tłumaczyć swoje spóźnienia, ale nie przypuszczałam, że Julka tak szybko to od niego załapie.
-I dlatego Łukasz ma koszulkę nie po tej stronie co trzeba?- do ofensywy włączył się Bartek, a na twarzach wspomnianej dwójki pojawił się ostry i wyrazisty rumieniec.
-Idziemy kochanie, oni się z nas śmieją!- Kadziu chwycił rękę Julki i chciał zabrać Madzię, ale ta uczepiła się teraz nogi Bartka i nie było mowy, żeby ją stąd ruszyć.
-Nic nie poradzę stary, że twoja córka uwielbia moje towarzystwo.- mieliśmy z Kurkiem nad nimi dużą przewagę i choć oboje udawali obrażonych, to doskonale wiedzieliśmy, że to wszystko to tylko żarty, które ostatnimi czasy udzielały się całej naszej czwórce. No, ale naprawdę mieliśmy ku temu powody. Zacznę może od spraw wagi państwowej. Siatkarze pojadą do Pekinu walczyć o medale, zakwalifikowali się do ścisłych finałów Ligi Światowej. Nic tylko cieszyć i tak też właśnie robimy. Jeśli chodzi o naszą sferę prywatną, to też jest zajebiście. Niedługo będziemy bawić się na weselu Drzewci i Kadzia, powiększy się nam rodzina już w sierpniu, potem w grudniu pojawi się maluch u państwa Kadziewicz. Mamy małe babyboom, ale zupełnie nam to nie przeszkadza. No i wreszcie uwolniliśmy się od Kamili, która wyjechała sobie do Francji i mamy nadzieję, że zakotwiczy tam na stałe. Julka będzie mogła teraz spokojnie starać się o przyznanie jej praw do opieki nad Madzią i na mocy rozporządzenia sądowego mała zostanie jej córką. Sadzę, że ten papierek nie wiele zmieni w ich życiu, ale dobrze jest mieć wszystko czarno na białym. A na koniec mogę powiedzieć, że raz na zawsze zakończyliśmy w naszym życiu kwestię Marty i Mariusza. Lewandowska okazała się dość fajną dziewczyną, która otwarcie mi przyznała, że na początku liczyła na inny rodzaj znajomości, ale kiedy zobaczyła jak Bartek mnie kocha wiedziała, że nie ma szans mnie zdetronizować. Zawsze podziwiałam ludzi szczerych i dlatego brunetka miała u mnie za to dużego plusa. Olek także wziął się za siebie. Pracował nad uzależnieniem. Znów świetnie szło mu na studiach, znalazł sobie inne zajęcia i coś słychać o tym, że u jego boku pojawiła się dziewczyna. Bartosz nawet mu odpuścił i nawet jednego razu panowie byli razem na strzelnicy. To pomysł Mariusza, który robi sobie jakieś pozwolenie na broń. Kurek mówi, że to fajna forma odstresowania się i choć może nie jest to typowe hobby, ale nie neguje tego. Niech chłopak ma uciechy, bo potem może zapomnieć o jakiś wypadach z kumplami...Rozmyślam tu nad swoim życiem, a my tu już prawie dojeżdzamy do miejsca przeznaczenia.
-Milcząca coś jesteś kochanie. Stało się coś?
-No coś ty. Tak się tylko zamyśliłam. Wy za to nawijacie jak najęci. Zmartwię cię Łukasz, ale ja już mam imiona dla moich dzieci. I nie ma tam mowy o Łukaszu, przykro mi.- Kadziu chciał nadać jednemu z chłopców imię Łukasz. Powiało narcyzmem na kilometr.
-Ty jak coś wymyśliłaś to pewnie będzie jakiś Tobiasz, Emanuel i Bóg wie kto jeszcze...-przewrócił oczami. Miałam w dzieciństwie różne pomysły na temat imion dla moich dzieci, ale na całe szczęście mi przeszło i już nie chce nazwać mojego syna imieniem Wawrzyniec.
-Nie braciszku, będzie Michał, Arkadiusz i Gabriel.- podjechaliśmy pod apartamentowca i wysiedliśmy z samochodu. O ile imię Michał i Gabriel zostało pozostawione bez echa, o tyle Arkadiusz siadło Łukaszowi w głowie. Nie wiem czy moje dziecku będzie nosiło to ze względu na Arka Gołasia jako jakiś wyraz hołdu. To raczej nie ta bajka. Mi to imię po prostu kajaży się z fajnymi czasami, kiedy jako gówniara jeździłam do Spały i oddawałam się wielu swawolom między innymi z Arkiem.
-No Kurek, jeśli to mieszkanie wygląda tak jak jego otoczenie<klik>, to możecie być pewni, że będę u was częstym gościem.- podzielałam euforię przyjaciółki. Mnóstwo zieleni i takie przyjazne otoczenie już napawało optymizmem. A w środku było jeszcze lepiej. Kiedy przemieszczaliśmy się naszą czwórką z pomieszczenia do pomieszczenia, łapałam się za głowę i nie mogłam się nadziwić. Bartek trafił z każdym elementem jeśli chodzi o wystrój wnętrz.
-Ty tego pilnowałeś czy wskazałeś komuś palcem obrazem i coś takiego stworzyli?- jestem okropna, że tak nie wierzę w swojego narzeczonego, ale to mieszkanie wygląda naprawdę jak żywcem wyjęte z jakiegoś katalogu, no i z moich snów.
-Będę szczery, że jeśli chodzi o jadalni z aneksem kuchennym<kilk>, sypialni<klik>, łazienki<klik> i salonu<klik> to zdałem się na dekoratora wnętrz. Powiedziałem mu co chciałaś mieć w swoim mieszkaniu i jak widzisz skrupulatnie wykonali moje polecenie. Sam natomiast zająłem się pokojem dla chłopców i to jest właśnie moja niespodzianka dla ciebie.- trochę kręciło mi się w głowie już od tych niespodzianek, ale nie mogłam go zawieźć. Zostały nam już ostatnie drzwi. Drzwi, za którymi Bartek wykonał kawał dobrej roboty<klik>.
-Sam je pomalowałem, nałożyłem te wszystkie tapety, poskręcałem łóżeczka. Mam nadzieję, że o tym słyszycie i będzie kochać tatusia z całych sił.- Bartek stanął za mną i wtulił w moje plecy, kładąc ręce na brzuchu. Julka z Łukaszem powiedzili kilka słów zachwytu i zostawili nas samych. Czułam jak łzy spadają po moich policzkach.
-Podoba się?-Wiesz co mi się najbardziej podoba? To, że nie długo będziemy stać w tym miejscu i patrzyli na naszych synów. I jeszcze podoba mi się perspektywa, że spędzę z tobą resztę swojego życia.- o tak, ta perspektywa podoba mi się najbardziej już od kilka ładnych miesięcy.
~*~
Achtung! Achtung! :D
- Wiem, że szybko dodaję ten rozdział, ale mam już rozplanowane co do dnia, kiedy ta historia doczeka się zakończenia i rozdział dziś był jednym z elementów mojego misternego planu.
- Od kilku rozdziałów jest cukierkowo, co poniektórzy wiedzą w jakim nastroju to opowiadanie się zakończy, czy będzie słodko czy może jednak gorzko? O wszystkim dowiecie się 16 czerwca.
- Skłamałabym mówiąc, że Euro mnie nie rusza, bo rusza. Jestem Polką i całych sił życzę tym chłopakom gry na miarę swoich możliwości. Obawiam się tylko jednego, że inne dyscypliny przez te najbliższe miesiące zejdą całkiem na dalszy plan. Podejrzewam, że nawet jakbyśmy wygrali z Brazylią 3:0 i "kanarki" nie wyszłyby z 10 punktów, to ta wiadomość byłaby podrzędną... To jest trochę przykre...
- Siatkarze będą zdobywać brazylijską twierdzę i czuję w kościach, że będzie dobrze :D
- Pozdrawiam i do napisania ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz