niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział XXXIII

Z perspektywy Bartka...
Bartosz Kurek, v-ce mistrz kraju i reprezentant reprezentacji narodowej. Nieźle brzmi co? No nie udało się niestety ograć tej galaktycznej Skry i dlatego mam ten przedrostek "v-ce", ale patrząc na mój wiek, to powinienem skakać ze szczęścia i cieszyć, że miałem spory udział w sukcesie olsztyńskiej drużyny. Troszkę gorzej zniósł to wszystko Łukasz. Zbeształ mnie za kilka źle przyjętych piłek, a jak przywiozłem mu z Bełchatowa srebrny medal tak kazał mi go sobie wsadzić w dupę. Wieczorem trochę oprzytomniał, zadzwonił i przeprosił. Wcale się na niego nie gniewałem, bo to nie jest dla niego komfortowa sytuacja, ale jak wszyscy staramy się mu wytłumaczyć, ważna jest jego obecność na turnieju kwalifikacyjnym w Espinho i Pekinie. Mam też nadzieję, że dzisiejszy obiad trochę odciągnie go od siatkówki. W sumie obiad to pryszcz, ale rozegrają się tam nieliche historie. Najpierw Julka ma poznać niespodziankę urodziną, którą przygotował jej Łukasz. Po całym zamieszaniu z samochodem mamy wrócić do mieszkania i czekać na to aż Kadziu zbierze się w sobie i poprosi tak oficjalnie rodziców Julki o jej rękę. Po tym wydarzeniu spodziewam się chwil wzruszeń i tym podobnych historii. Najgorsze jest to, że o tym pytaniu o rękę Drzewieckiej wiem tylko ja i nie mogę się wygadać przed Weroniką. Tak mnie korci, ale resztkami sił utrzymuje swój długi język za zębami. Została nam jeszcze godzina do tego obiadu więc powinieniem wytrzymać. Wiki siedziała od 15 minut w łazience i poprawiła swój makijaż. Nigdy nie zrozumiem kobiet i tego ich nadmiernego oglądania się w lustrze, ale nie chcę denerwować wybranki mojego serca i nic się nie odzywam. W ogóle tak sobie myślę, że też powininem podjąć jakieś radykalne środki w swoim życiu i też myśleć o sfinalizowaniu mojego związku z Wiki. Nie jesteśmy ze sobą zbyt długo, mamy poważny kryzyz na koncie, ale nie można odmówić nam uczucia jakim się darzymy. Myślałem, żeby zacząć od wspólnego zamieszkania w mojej posiadłości do chwili rozwiązania, a potem wspólnie pomyślimy o przeprowadzce do bardziej przestronnego miejsca. Skrupulatnie odkładam na konto prawie całe ostatnie zarobki, bo przecież nawet wynajem jakiegoś mieszkania to nie jest taka prosta sprawa. Przydałby się też jakiś samochód, bo nie wyobrażam sobie, że jako głowa rodzina miałbym przywieźć swoje dzieci ze szpitala w autobusie. Ciągłe pożyczanie od Łukasza czy Zbyszka też nie jest rozwiązaniem na dłuższą metę. Nie mówię tu o samochodzie moich marzeń, ale za czymś ekonomicznym powinienem się rozejrzeć.
-Jestem już gotowa.- już? No niech będzie, że już. Kiedy tylko zobaczyłem oblicze Weroniki zrozumiałem, że na taką kobietę warto ślęczeć pod tą łazienką każdą ilość czasu. Jakoś nie zwróciłem uwagi na jej wygląd jak do mnie przyszła, ale teraz kompletnie mnie olśniła. Włosy kaskadami fal opadały na jej ramiona, które przykryte były bolerkiem. Na sobie miała czarną sukienkę z czerwoną wstążeczką pod biustem<klik>. Całości dopełniły czerwone szpilki<klik>, które moim zdaniem były zbyt wysokie jak na stan w którym Weronika się znajdowała.
-Kochanie, te buty nie są zbyt wysokie?- zacząłem delikatnie.
-Przecież te buty mają zaledwie 7-centymetrowe koreczki, do tego są na platformie i naprawdę wygodnie się w nich chodzi.
-A mi się wydaję, że do tej sukienki pasowało by znacznie lepiej obuwie na płaskiej podeszwie...
-Bartek!!!
-Tak bardzo Was kocham!

-Założę balerinki...- można?


~*~


Stała przed szafą i zastanawiała się co na siebie włożyć. Wczoraj wieczorem Łukasz oznajmił jej, że z okazji jej urodzin zaprasza ją i jej rodziców na obiad, który podobno sam miał przygotować. Początkowo nie chciała się na zgodzić bo to wiązałoby się ze wzmożonym ruchem w jego wykonaniu, ale kiedy narzeczony zapewnił ją, że będzie na siebie uważał, odpuściła. Nie czuła się dobrze w eleganckich strojach, ale sytuacja wymagała od niej czegoś więcej niż ulubionej bokserki i wytartych rybaczek. Gdzieś z zakamarka szafy wygrzebała stalową princeskę<klik>, do której dobrała lnianą koszulę<klik>.Z butami naszczęście nie było problemu bo razem z matką nosiła jeden numer i zawsze mogła liczyć na pełen wybór w gardorobie rodzicielki.
-Juleńko ty jeszcze nie gotowa?- spytała pani Bogusia, która w biegu zapinała właśnie srebrny kolczyk, dopinający całości jej eleganckiego wyglądu. Coś jej w tym wszystkim nie pasowało, ale nie chciała nikomu psuć zabawy, choć doskonale wiedziała, że to wszystko ma związek z jej 20 urodzinami.
-No właśnie idę wybrać sobie jedną z par twoich butów.- zrobiła słodką minę i jak zawsze nie spotkała się z głosem przeciwu ze strony mamy. Jej wybór padł na wysokie koturny w fioletowym odcieniu<klik>, a całości dopełniła niedawno kupiona torebka. Czuła, że wystroiła się jak do teatru, a to przecież obiad w mieszkaniu Łukasza. Pan Jarek także nie odstawał od swoich kobiet i założył jedno z wyjściowych wersji swojego ubioru. Należał do mężczyzn w jego wieku, którzy nosili się dość swobodnie i modnie.
-Niezłe ciacho z ciebie tato.- Julka wtuliła się w ramię ojca i ucałowała jego policzek. Choć pani Bogusia przystopowała jeśli chodzi o jej wtrącanie się w życie córki, to dla Drzewieckiej i tak ojciec był tym, do którego mogła przyjść ze wszystkim.
-A mnie to już nikt nie pochwali?! Z przyzwoitości jako mąż mógłbyś powiedzieć mi miłe słówko, bo tak się starałam.- pani Bogusia podniosła głos, ale nie było w tym głosie nic poza serdecznością i ciepłem. W dobrych nastrojach wyszli z mieszkania, biorąc ze sobą bukiety kwiatów, które pan Drzewiecki kupił dla pani Krysi i Julki. Weszli po schodach na łukaszowe piętro i zapukali do jego drzwi. Otworzył ubrany jak na pierwszą komunię i z fartuszkiem przeprasanym na biodrach.
-Zapraszam serdecznie.- skakał po mieszkaniu już bez kuli, co spotkało się z wyraźnym niezadowoleniem ze strony Drzewci.
-Miałeś się nie przemęczać.- powiedziała by znacznie więcej, ale Kadziu zamknął jej usta pocałunkiem i całe niezadowolenie ulotniło się bezpowrotnie. Towarzystwo z przejścia przeniosło się do salonu, gdzie czekał na nich pięknie zastawiony stół i rodzina Kadziewiczów. Teraz już było wiadomo kto pomógł Kadziowi to wszystko przygotować, bo mimo najszczerszych chęci Julka nie wierzyła, że Łukasz sam byłby w stanie przygotować wszystko z kulą w ręku. Nie chciała jednak nic o tym wspominać, by zrobić mu przyjemność.
-Hej ciężarna!- obie przyjaciółki nie szczędziły sobie serdeczności. Znów życie toczyło się w takim tempie, że nie miały dla siebie zbyt wiele czasu, ale już w tej sprawie usiadły na boku i umawiały się na jakieś damskie ploteczki. Bartek stanął obok Łukasza i śmiał się w najlepsze z coraz bardziej zestresowanego przyjaciela.
-Rozpoczynaj spektakl, bo ja od rana nie miałem nic w ustach. Robiłem miejsce na te wszystkie pyszności.- w nietypowy sposób Bartek chciał ponaglić Łukasza. Z opresji wycągnęła go też Weronika, która pierwsza wystartowała z prezentem i potem wydarzenia potoczyły się lawinowo. Moc życzeń, gromkie sto lat i prezent od Łukasza, który stał już na dworze. Zbyszek, po otrzymaniu wiadomości od Kadziewicza, miał przyprowadzić samochód z salonu samochodowego. Wszyscy zgromadzeni założyli buty i wyszli przed blok, gdzie stał kupiony przez Łukasza egzemplarz Audi, przepasany przez środek ogromną kokardą. To też była zasługa Bartmana, który wysiadł z samochodu, zapakował kluczyki do eleganckiego pudełeczka i ruszył z nimi w kierunku Julki, która stała z otwartą buzią, nie wierząc w to, co się wokół niej dzieje.
-Wybacz Julka, ale musiałem przetestować ten wóz i mówię ci, jest zajebisty.- powiedział na ucho i odszedł na bok, a do Drzewci w tym czasie przykuśtykał Łukasz, który mocno ją przytulił i zaczął składać życzenia.
-Życzę ci kochanie przede wszystkim dużo wytrwałości z takim wariatem jak ja oraz spełnienia tych najskrytszych marzeń. Miłości ci nie życzę, bo sam zadbam o to abyś miała jej pod dostatkiem. Wszystkiego najlepszego kochanie.- nie widział najmniejszego powodu do tego, by w tym momencie ukrywać swoje uczucia. Wytarł wierzchem dłoni mokre policzki Julki i bez zbędnych ceregieli przywarł do ust blondynki. Wśród rodziny i przyjaciół rozległy się gromkie brawa, Bartek zaczął intonować nawet "Gorzko, gorzko...", ale oberwał z łokcia od Weroniki i z nadąsaną miną bił tylko brawa. A Julka z Łukaszem dawali upust swojej miłości, pokazując najbliższym ogrom uczucia, jakim się darzą...


Z perspektywy Kurka...
Mówiłem, że z tym samochodem będzie moc zamieszania? Mówiłem. Mówiłem, że Łukasz będzie się dygał z tym swoim przemówieniem skierowanym do rodziców Julki? Mówiłem. Postawiłem się jednak na miejscu Łukasza i stwierdziłem, że zachowywałbym się podobnie. To nie jest takie proste wstać od stołu i zacząć zepawniać o swoim uczuciu osoby, które pierwsze zrobią ci krzywdę, jeśli tylko skrzywdzisz ich jedyną córeczkę, jedyne dziecko. Pani Bogusia nie jest łatwym przeciwniekiem i choć widać, że ufa Łukaszowi to czujnym trzeba być do końca. Widziałem jak Kadziu odliczał sobie w myślach do 10. i pewnie był już gdzieś przy 1., bo wstał od stołu, poszedł po bukiet tulipanów i stanął na przeciwko państwa Drzewieckich. Weronika mocniej ścisnęła moją rękę, Madzia poprawiła się na kolanach, a Julka zdziwionym i pełnym wzruszenia wzrokiem spojrzała n a ukochanego. Jeszcze chwila i ja się wzruszę, a wtedy państwo Kadziewicz, że ciepłe kluchy ze mnie, a nie facet z jajami.
-Jak wszyscy wiecie, kilka miesięcy temu oświadczyłem się Julce i ta wspaniała kobieta zgodziła się zostać moją żoną. Niby wszystko jest już załatwione, ale chciałbym i państwa prosić o rękę Julii.- wręczył kwiaty pani Bogusi, która nie kryła zszokowania. Pan Jarek odkręcił butelkę wódki, nalał wszystkim kolejkę i wstając od stołu wzniósł toast za swoją córkę i przyszłego zięcia. Tadeusz nie pozostał mu dłużny i wzniósł toast za syna i przyszłą synową. A co mi tam, ja też mam prawo tak zrobić. Nalałem panom po kieliszku wódki, bo pijące pani nie chciały i krzyknąłem:
-Za mojego przyjeciela i jego przyszłą żonę!- trzy kieliszki w takim tempie dały mi się we znaki i poczułem, że pora usiąść i przegryźć to wszystko czym kolwiek, by nie narobić siary i nie zaliczyć zgona. Łzy też przewiedziałem? Jeśli nie, to i tak się pojawiły. Najbardziej zagodkowa była pani Bogusia, która owszem uśmiechała się i wyraziła swoją aprobatę, ale to wszystko nie było tak żywiołowe jak w przypadku jej męża czy rodziców Weroniki i Łukasza. Kiedy sytuacja trochę się uspokoiła, wszyscy zaczęli rozmowę na temat ślubu, pani Drzewiecka wstała od stołu mówiąc:
-Łukasz mogę cię prosić na chwilę?- bez chwili zawahania Kadziu wstał od stału i powiem szczerze chyba ja i Julka zauważyliśmy, że ten dzień może nie skończyć się tak miło jak się zaczął...
~*~
Achtung! Achtung! :D

  1. Dziś już mam nadzieję, że nic nie przeszkodzi mi w podzieleniu się z Wami moimi najróżniejszymi spostrzeżeniami na różne tematy. Ostatnio tyle pisałam, a potem trach i nie zostawała z tego  nic. Dziś musi być inaczej.
  2. Wiem, że trochę teraz przyszalałam jeśli chodzi o rozdziały bo w ciągu tyogodnia dodałam ich aż trzy, ale mam nadzieję, że bardzo Was nie zamęczam. Już wcześniej założyłam sobie, że w ten majowy weekend trochę z tym opowiadaniem nadgonię i jak wszystko pójdzie dobrze, to z początkiem wakacji zakończę to opowiadanie. 
  3. To opowiadanie przesłania mi teraz cały świat i musi mi wybaczyć nieobecność na błędach młodości i krótkich historiach. Nie mam tam jakiegoś większego zapasu i tak powiem szczerze, że piszą z marszu, a takiej sytuacji nie chcę się rozpraszać. Żeby skończyć moją historię musiałam wyzwolić w sobie zupełnie inne emocje niż np. na wspomniane wcześniej błędy. Jeśli się nie wypiorę doszczętnie z wszystkich emocji to pojawię się tam około następnej soboty. W końcu z okazji matur będę miała jeszcze kilka dni urlopu. 
  4. Właśnie maturzystki... Te z którymi otrzymuje kontakt otrzymały ode mnie życzenia, ale ja chcę życzyć powodzenia także tym, które czytają moje opowiadanie, a nie rozmawiam z nimi na gadu-gadu. Polski macie już za sobą, będzie dobrze :)
  5. Minęły dwa tygodnie od finału naszej ligi, nadal staram się rozgrzeszyć Kurka, ale on i jego postawa. Na szczęście udało mi się zaprogramować na tego mojego Kurka i mam nadzieję, że tego obrazu nie utracę... Wszystkim kibicom Resovii składam serdeczne gratulacje :)
  6. Rozdział z dedykacją dla Mel. Za całookształt jej pracy na niepoukładanych marzeniach :) Dziękuję ;***
  7. Pozdrawiam i do napisania ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz