niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział XXXI


Dzień mijał za dniem, przed nami zostało już tylko kilka chłodnych dni marca. Na uczelni powoli zaczynało pachnieć ostatecznymi egzaminami drugiego semestru. To znaczy mi zaczęło pachnieć, bo chciałam wszystko pozaliczać w pierwszych terminach, by później w spokoju oczekiwać na rozwiązanie. Właśnie się dowiedziałam, że zostanę sama w sumie na cały czerwiec, lipiec bo Bartosz otrzymał powołanie do reprezentacji. Wszyscy zdajemy sobie sprawę jak ważny to jest sezon, ale jak sam Bartek mówi, on nie widzi większych szans na udział w sierpniowych igrzyskach olimpijskich. No na chwilę obecną to jeszcze nikt z nich nie powinien widzieć większych szans na udział w igrzyskach, bo do tej imprezy nie zdołaliśmy się jeszcze zakwalifikować. Została nam ostatnia szansa w czerwcu i właśnie na portugalskim turnieju chłopaki zamierzają zapewnić sobie bilety do Pekinu. Jaki będzie w tym wszystkim udział mojego Kurka? Sama nie wiem. On ma dopiero 20 lat i jest perspektywicznym zawodnikiem, ale nie sądzą aby udało mu się rywalizować z Winiarskim czy Świderskim. Ten ostatni to gra w reprezentacji od kiedy pamiętam i ja bez niego tej reprezentacji sobie nie wyobrażam. W podobnej imprezie w czerwcu udział biorą także moi ukochani piłkarze ręczni, którzy także będa walczyć o przepustkę do Chin. Nawet będą rozgrywać swoje mecze w tym samym czasie. Myślę, że jak pójdzie jednym to i drugim.
Nowak znów prznudzał na zajęciach, ale udało mi się doczekać końca tych męczarni.
-Pani Kadziewicz mogę panią prosić?- i co on teraz wymyślił? Kultura nakazuje mi zostać i tak też robię, choć w głebi serca wcale mi się to nie uśmiecha. Cała grupa opuściła już aulę, zostałam tylko ja i psor Nowak.
-Chciałem porozmawiać z panią na temat pracy zaliczeniowej na ten semestr. Zdaję sobie sprawę, że będzie chciała pani pójść w stronę sportu z racji swoich koligacji rodzinnych i uczuciuwych, ale radziłbym wybrać sobie inny temat.-że co?!
-Przecież sam pan profesor powiedział, że tamtyka pracy jest dowolna i możemy wybrać jakikolwiek temat z listy, którą od pana profesora otrzymaliśmy. Pragnę przypomnieć, że jest tam temat z dziedziny sportu...-starałam się być spokojna, ale tak naprawdę to od środka się cała gotowałam, bo nie lubię jak traktuje się mnie inaczej niż wszystkich tylko ze względu na to jak się nazywam.
-Pani Weroniko, ja po prostu staram sie wyrównać szansę wszystkim studentom z grupy. Bo niech pani sama powie, przynosi nam pani ekskluzywny wywiad z jedną z gwiazd reprezentacji polskiej siatkówki, a inni muszą taki wywiad przeprowadzić z szachistą czy zowodnikiem ligi okręgowej. I jak ja mam później ocenić taką pracę? Każdy stara się mnie czymś zaskoczyć, ja to punktuje, ale pani praca jak zawsze będzie ponad wszystko.
-A czy ktoś z grupy próbował w ogóle zapytać któregoś z siatkarzy AZS-u o możliwość przeprowadzenia wywiadu bez akredytacji? Myślę, że nie byłoby z tym żadnego problemu. Napiszę o czymś innym, nie ma sprawy, ale nie podoba mi się to, że znów jestem oceniana jak gdyby przez pryzmat tego ile wart jest mój brat. Ma pan jeszcze dla mnie jakieś uwagi?- jeśli nie to wracam do domu i zastanawiam się z kim przeprowadzę ten fotoreportaż bo nie ukrywam, że miałbyć to jeden z siatkarzy AZS-u. Nie uśmiecha mi się teraz bieganie po mieście z trójką smyków w brzuchu no, ale chyba nie będę miała wyjścia. Popatrze jeszcze raz spokojnię na listę tych tematów i może uda mi się wybrać coś sensownego i odpowiedniego dla mnie. Nowak stwierdził, że to już wszystko co miał mi do powiedzenia, więc opuściłam uczelnię, wsiadłam do autobusu i pojechałam pod Uranię. Stamtąd miałam wrócić z Bartkiem i Łukaszem do Dobrego Miasta. Już mówiłam, że znów jestem jakoś dziwnie obserwowana w pojazdach komunikacji miejskiej i nie tylko? Jeśli nie, to mówię to teraz. Wystarczyło, że pokazałam się kilka razy na mieście z Bartkiem i już słyszę szepty i widzę jakieś dziwne uśmieszki. Autobus się zatrzymał pod olsztyńską halą, a ja z ledwością z niego wysiadłam. Z "bębenkiem" przed sobą kierowałam swoje kroki do "Uranii", gdzie spostrzegłam...Martę. Robiła zdjęcia, mocno się w to angażując. Poczułam dziwne ukucie w sercu. To ukucie, którego bałam się za każdym razem, gdy zobaczę w pobliżu Bartka inną kobietę. Teraz w pobliżu niego kręci się kobieta z którą mnie zdradził, a ja stoję jak wryta i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Może zawrócić? Autobus już pojechał, musiałabym czekać na następny, a w moim stanie nie jest to wskazane. Może podnieść wysoko głowę i pokazać, że jestem górą? Nieśmiało stawiałam krok po kroku, ale stukot butów oderwał Martę od zajęcia. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Cały strach w jednej chwili gdzieś uleciał, a ja pewniejszym krokiem zmiejszałam dystans między nami.
-Weronika!!!- kiedy chciałam przywitać się z Lewandowską, na zewnątrz pojawiła się pani Kazia. Już wcześniej kobieta chciała ze mną porozmawiać, ale nie było okazji. Teraz czułam, że już nie ujdzie mi to na sucho i będę musiała wysłuchać wszystkich złotych rad z ust dojrzałej i doświadczonej kobiety. Może bym i nawet chciała zamieniać kilka słów z Martą, ale Kazia nie dała mi wyboru jak tylko wejść do środka.
-Chłopaki już po treningu?- rozpłaszczyłam się i zajęłam miejsce w dyżurce Kazimiery.
-No właśnie odjechali jakieś pół godziny temu. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyszłaś właśnie do mnie.- no jak to nie ma ich tu? Miałam nadzieję wrócić darmową taksówką do Dobrego Miasta, a tu szykuje się kolejna tułaczka autobusem i długa rozmowa z panią Kazią, która właśnie rozpoczyna opowieść o przebiegu ostatniego odcinka "Mody na sukces". Zajebiście...

Z perspektywy Bartka...
Kadziewicz dziś postawił mnie pod ścianą, powołując się na naszą długoletnią przyjaźń i nie miałem wyjścia, jak tylko jechać z nim do salonu samochodowego. Moja obecność w jego samochodzie to jeszcze nic, my tu jedziemy sobie z naszym kochanym Francuzem. Chłopak wykazał się dużo odwagą, bo nie wiem czy ja na jego miejscu poprosiłbym Kadzia o pomoc, zważywszy na zaistniałą sytuację między nimi. Łukasz też mnie zaskoczył, bo bez zająknięcia zgodził się podrzucić Pierra do centrum miasta.
-Gdzie mam się zatrzymać?- padło z ust Łukasza, kiedy wjechaliśmy na wskazaną przez rozgrywającego ulicę.
-Jest mi to obojętne. I tak mam czekać na Kamilę...- urwał, spoglądając na Łukasza, a ten zatrzymał samochód przy jednym z chodników, wyłączył silnik i zwrócił się do siatkarza.
-Nie ma sensu udawać, że sytuacja jest inna niż w rzeczywistości. Jesteś z moją byłą żoną, gramy w jednym klubie i mimo wszystko zaczynam cię lubić bo konkretny z ciebie gość.- podał mu rękę, ten ją ochoczo uścisnął. Czułem się zbędny w tym samochodzie, bo widzę, że tu chłopcy się łasnie dogadują i sami mogliby wybrać ten urodziny prezent dla Julki. Kupno jakiejś błyskotki nie wymaga przecież aż takiego zachodu. Mógłbym sobie spokojnie wrócić do domu i spędzić miłe chwile z Weroniką.
-Cieszę się, że tak mówisz. Właściwie to mogę tu wysiąść.-chciał otwierać drzwi, ale Kadziu jak to Kadziu, miał inny pomysł.
-Skoro musisz czekać na Kamilę to może pojedziesz z nami i pomożesz nam wybrać samochód dla Julki?- a może sami pojedziecie wybrać samo... Co pojedziemy wybrać dla Julki?!
-Nie gadaj, że chcesz jej kupić samochód na urodziny?!
-Jak mam nie gadać to nie gadam. To jak, jedziesz z nami? Salon jest tu zaraz za rogiem.- Francuz skinął głową, a ja patrzyłem nadal na Łukasza z otwartą buzią. Byłem wstanie zrozumieć różne szaleństwa z jego strony, ale w tym momencie przeszedł samego siebie. Przecież taki nowy samochód to koszty w granicach 100 tysięcy złotych, bo przecież Łukasz jak już kupuje samochód to nie patrzy na jakieś małe i ekonomiczne samochody. Wystarczy spojrzeć na jego samochód<klik>, by zobaczyć jakie samochody go kręcą.
-Będzie mi bardzo miło.- i tak oto we trójkę znaleźliśmy w salonie marki Audi i rozpoczęliśmy swój maraton. Na sam widok tych wszystkich cacek świeciły mi oczy i było mi trochę smutno, że sam nie mogę sobie pozwolić na jedną z tych fur. Jak narazie byłem siatkarzem na dorobku, a w przyszłości szykują się wydatki związane z pociechami, w głowie krąży myśl o zmianie mieszkania na coś większego. W salonie była moc samochodów, a mnie nogi same ponosiły tylko w kierunku tego cacka<klik>, zaś Łukasz z Pierrem dyskutowali przy najnowszym modelu Audicy. Podszedłem do nich i byłem pod dużym wrażeniem znajomości tematu motoryzacyjnego przez Pujola. Mówił o takich szczegółach, że przez chwilę nie miałem b.ladego pojęcia o co chodzi.
-A co myślisz o tym <klik>?-Francuz spojrzał na samochód stojący obok i już po jego minie było widać, że to nie byłby dobry wybór, a jak już zaczął argumentować swoje zdanie to i Łukasz zdał się na jego wybór i już właściwie nasze zakupy chyba się skończyły. Przelotnie spojrzeliśmy jeszcze na inne modele, ale właściwie było już pozamiatane. Kadziewicz zdecydował się na tą brykę <klik>. Podejrzewam, że sami z Łukaszem to byśmy tu krązyli i krążyli, a tak to po 40 minutach Łukasz siedział już razem z przedstawicielem salonu, by podpisać umowę.
-Przepraszam was na chwilę.- rozgrywający dostał telefon i na chwilę nas zostawił.
-Masz gest chłopie. Julka padnie jak zobaczy coś takiego.- przynajmniej ja bym padł na jej miejscu.
-Mam nadzieję, że jej się spodoba. A tak w ogóle to miałeś rację z Pierrem, nie potrzebnie byłem do niego uprzedzony na początku. Może wybierzemy się na jakiś późny obiad jak ogarnę całą tą papierkową część?
-Jestem za, ale chyba już bez niego.-nasz ekspert wracał do nas z nieciekawą miną, tłumacząc, że Kamila już na niego czeka więc musi nas opuścić. Chyba mu się nieźle oberwało, skoro wygląda jak siedem nieszczęść. Podziękowaliśmy sobie zatem za wspólnie spędzony czas i poszliśmy w swoją stronę. Znaczy się Pierre do Potockiej, a my z Łukaszem wybierzemy się na obiad. Uprzedzę tylko jeszcze moją księżniczkę, że mogę wrócić trochę później. Żeby się nie okazało, że za chwilę ja będę miał taką minę jak Francuz przed chwilą, bo w momencie kiedy Wiki odebrała telefon od razu rozpoczęła atak. Moja temperamenta kobieta...


~*~


Po samochodowych zakupach wydawało mu się, że są z Łukaszem na dobrej drodze do osiągnięcia porozumienia, a kto wie czy nie uda im się nawiązać bliższej znajomości. Podkreślał na każdym kroku, że jego związek z Kamilą nie jest jakimkolwiek aktem skierowanym w stronę środkowego, a już na pewno nie chodzi tu o to, by Łukaszowi odebrać Madzię. Zresztą od momentu problemów Kamili to właśnie on jest pełnoprawnym opiekunem małej. Problemy Kamili... Wydawało się, że stan jej psychiki wraca do normy, ale po tym telefonie nie był już tego taki pewien.
-Gdzieś ty był tyle czasu?!- nie liczył na żadne miłe słówka i gorące powitanie. Od jakiegoś czasu w ich związku nie było już nic poza jego miłością do brunetki. Mimo jej zachowania i różnego rodzaju występków, kochał ją tak samo mocno. Chciał jej pomóc, ale czuł, że tylko on wyraża taką chęć. Kamila przestała przyjmować leki, uznając, że jest już zdrowa i nie potrzebuje faszerować się chemią. Z psychiatrą spotykała się tylko dlatego, bo był to jeden z warunków opuszczenia przez nią zakładu karnego. Miała wcześniej momenty, że chciała pracować, ale teraz porzuciła już wszystko i znowu przypominała tą Kamilę, z którą on chciał walczyć.
-Przyjechałem tu z Łukaszem i Bartkiem. Pomogłem im w kupnie samochodu dla Julki.- z tym chciał walczyć przede wszystkim. Starał się nauczyć Kamilę reagować normalnie na jej byłego męża i jego najbliższe otoczenie, ale było to dużo trudniejsze niż myślał. Kamila pałała nienawiścią począwszy od Łukasza, a skończywszy na Kurku. Potocka zacisnęła nerwowo pięści.
-Ładnie go sobie wychowała. Wlazła do łóżka, wychowuje moje dziecko i jest jego utrzymanką. Zajebiście!- miotała się jak przysłowia wsza na grzebieniu. Pujol złapał ją za ramiona i zmusił do tego, by spojrzała mu w oczy.
-Przypominam ci, że to ty pierwsza zdradziłaś Łukasza. Nie jesteśmy już razem i każde z was ma prawo układać swoje życie po swojemu. Dobrze też wiesz, że nie możesz zajmować się Madzią i powinnaś się cieszyć, że mała ma fantastyczną opiekę. Zrozum Kamila, że nie możesz walczyć ze wszystkimi przez całe życie, bo szkoda na to czasu. Uwierz mi...- na przypieczętowanie swoich słów złożył na ustach kobiety pocałunek, który na chwilę ją uspokoił. Niestety tylko na chwilę, o czym wszyscy mieli się przekonać...


~*~
Achtung! Achtung! :D
Jedno krótkie ogłoszenie. Onet mnie wkurzył i już nie mam siły pisać wszystkiego od nowa, mam nadzieję, że wybaczycie. Następna notka powinna pojawić się około środy. Pozdrawiam ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz