Zwariuję z Bartkiem i Łukaszem jeśli nie przestaną zachowywać się tak jak przez ostatnie półtora miesiąca. Ja rozumiem, fatalny memoriał, jeszcze gorszy turniej we Francji i zbliżające się Mistrzostwa Europy ale do cholery wszystko ma swoje granice.
-Kochanie a nie możesz zostać na noc u mnie? Jest już prawie 24.- no o tym właśnie mówię.Czuję się dosłownie jak na smyczy. Zaraz pewnie się ubierze, pójdzie do Łukasza po kluczyki i powie, że mnie odwiezie. Kadziu natomiast stwierdzi, że pojedzie z nami. Zadzwoni po Julę by przyszła do małej i we trójkę będzie pokonywać trasę do naszego rodzinnego domu tylko dlatego, że Dobre Miasto jest rzekomo niebezpieczne.
-Nie denerwuj mnie nawet Kurek tylko mocno pocałuj i spadam.- zrobił to o co go prosiłam ale czułam, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Zapamiętam sobie.
-Widzimy się jutro na stacji.- z tym kursem dla przyszłych dziennikarzy musiałam się wstrzymać do września bo wcześniej trzeba było zorganizować opiekę nad Madzią,kiedy to Łukasz był na zgrupowaniu. Grafik był dość napięty bo mama nie dostała urlopu wtedy kiedy chciała a tata miał dwutygodniową delegację. Ja i Julka chodziłyśmy na pełnych obrotach ale co wydawać by się mogło zaskakującym, w opiekę włączyła się także pani Bogusia. Madzi tak przypadła do gustu, że zawsze kiedy miały się rozstać z mamą Julki to był płacz i zgrzytanie zębów. Myślę, że Kadziu wystarczająco mocno się stara by pokazać jak ważna jest dla niego córka państwa Drzewieckich. I ku uciesze wszystkich front pani Bogusi się zmienia ale obawa przed jego z lekka szaloną naturą nadal pozostała. To się czuje.
-Będziesz na siebie uważać w tym Krakowie?- gdybym pojechała na kurs w pierwszym terminie to miałby on miejsce w Warszawie. Teraz jego siedziba przeniosła się do stolicy Małopolski ale mi to nie przeszkadza, bo uwielbiam Kraków.
-Jasne,że będę. Nie będę chodzić sama ciemnymi uliczkami, zadawać się z podejrzanymi ludźmi oraz zadbam o prawidłowe odżywianie. I to co cię pewnie najbardziej interesuje, za tobą będę tęsknić jak diabli.- uśmiechnął się na te słowa.
-Ja też będę tęsknił.- będziemy tęsknić trochę w tym roku bo luby wyjeżdża przecież na ME po swoim wyjeździe do rodziców.
-Pogadamy jeszcze na stacji.- do pewnego momentu będziemy jechać tym samym pociągiem więc jeszcze się zdążymy odpowiednio pożegnać. Teraz tylko jeden długi pocałunek i już się zmywam do swojego domu. Fakt, obleciał mnie z deka strach bo było pieruńsko ciemno ale teraz przecież nie zadzwonię do Kurka i nie powiem, że zgrywałam bohaterkę a tak naprawdę się boję.
-Całe wynagrodzenie za ostatni felieton pójdzie się jebać ale zamawiam taksówkę.-uwierzcie, że nie łatwo mi to przyszło bo nie lubię tracić kasy na pierdoły ale uznam ten wydatek jak ten z serii „ochrona bezpieczeństwa” i może łatwiej będzie mi to przetrawić…
~*~
Łukasz ostatnie dni przed ME postanowił spędzić z Julią. Na trzy dni wynajął przytulny pokoik nad polskim morzem. Niby sezon letni już się kończy ale początki września były naprawdę słoneczne. Drzewiecka od momentu, kiedy jej mama spuściła z tonu jeśli chodzi o Łukasza, wróciła do życia. Cała promieniała a wizja wyjazdu z Łukaszem poprawiła jej humor do granic możliwości. Zerkając na chłopaka, który pewnie prowadził wóz, uśmiechnęła się pod nosem.
-Ubrudziłem się czymś?- siatkarz zauważył lekki uśmiech na twarzy Drzewci i nie puścił tego bez echa.
-Nie wydaje ci się, że bycie razem w naszym wypadku jest czymś nieprawdopodobnym?Jeszcze kilka miesięcy temu spędzenie w swoim towarzystwie kilku minut strasznie nam ciążyło a teraz jedziemy sobie nad morze…-
-Pamiętaj kochanie, że nie ważne jak się zaczyna a jak się kończy. Widocznie potrzebowaliśmy wiecie czasu i trochę więcej odwagi by dać sobie szansę i spróbować.- położył prawą dłoń na jej kolanie kierując się w stronę wewnętrznej strony ud.
-Łukasz prowadzisz. – zgarnęła jego spragnioną dłoń i usytuowała ją w miejscu w którym powinna się teraz znajdować. Uśmiechnął się łobuzersko i skupił na drodze. Do miejsca przeznaczenia pozostało im jeszcze około dwóch godzin drogi…
…Droga zajęła im trochę więcej czasu niż planowali ale nie byli zmęczeni. Chcieli jak najwięcej czerpać z tego wyjazdu i z chwil spędzonych razem.
-Pani pozwoli, że ja to zrobię.- Łukasz wziął kluczyk od dziewczyny, otworzył nim drzwi by po chwili porwać Julię w ramiona i przenieść ją przez próg. Zaniósł ją do saloniku, który był niewielkim aneksem przy ich sypialni i ułożył ją wygodnie na kanapie. Obsypywał jej twarz pocałunkami , schodził ustami naszyję, dekolt by potem znów smakować jej ust. Oddawała mu każdą pieszczotę ,starając się dać coś od siebie. Zacisnęła dłonie na jego pośladkach, które opinały jeansowe spodnie. Jego ręce powędrowały pod jej sweter, sprawiając przyjemne uderzenie ciepła. Kiedy już pozbył się niechcianego elementu garderoby, napawał się widokiem jej delikatnej jak mgła skóry brzucha i ramion.Składał na odsłoniętym ciele pocałunki, zostawiając po sobie wilgotne ślady ust. Specjalnie omijał jej piersi, by wzbudzić w niej jeszcze większe pożądanie. Julka pozbyła się jego koszulki, odsłaniając tym samym jego tors.Przejechała paznokciami wzdłuż mostku poprzez wyrzeźbione mięśnie brzucha a skończywszy na suwaku jego spodni.
-Jestem twoja Łukasz, tylko twoja.- spojrzała mu w oczy i przylgnęła do jego twarzy. W nieco rozchylonych ustach poczuła jego język, który starał się połączyć z jej językiem w jedną melodię. Uniósł ją do góry i przeniósł do sypialni, cały czas prowadząc walkę z jej językiem. Kiedy już znaleźli się w miejscu, który teraz nie miał być miejscem spoczynku, położył ją delikatnie na satynowej pościeli. Jej chłód przyjemnie ją połaskotał, zwiększając tym samym uczucie podniecenia.Kadziu zdjął jej spodnie. Została już w samej bieliźnie ale dla niego była to i tak zbyt duża ilość odzieży na jej ciele. Wędrując ustami po jej brzuchu,zatrzymał się na spojeniu łączącym miseczki stanika. Włożył pod jej plecy swoje ciepłe dłonie. Odpięcie stanika w ten sposób nie było dla niego problemem.Zwinął koronkową bieliznę w kłębek i rzucił za siebie. Jego oczom ukazały się dwie, bliźniaczo podobne piersi, które zaczął obdarowywać zmysłowym dotykiem.Mimo, że coś podobnego miało miejsce już wcześniej to on poznawał ich fakturę na nowo. W ślad za dłoni szły rozochocone usta. Na chwilę uniósł się nad nią by odnaleźć drogę do jej ust. Jej przyśpieszony oddech mówił sam za siebie- reaguje odpowiednio na jego pieszczoty a przecież to jeszcze nie koniec. Tak jak wcześniej rozpoczął swoją wędrówkę od pępka, tak teraz powoli schodził w dół. Dłużej zatrzymał się przy piersiach.Obie z nich chciał obdarzyć najdelikatniejszym dotykiem na jaki mógł się tylko zdobyć.
-Kotuś to będzie twój pierwszy raz?- zauważył, że na jej policzki wtargnął czerwony rumieniec. Zażenowania?
-Jestem dumny, że będę twoim pierwszym i mam nadzieję ostatnim męższczyzną.- powód do domu i owszem ale i też oba by nie zrobić czegoś niewłaściwego. Bo przednim nie leżała która liczy tylko na dobry seks albo Kamila, która była dobra w te klocki. On miał przed sobą dziewczynę, która była wyjątkowa i musiał zrobić wszystko by ta chwila była dla niej wyjątkowa dlatego też zaraz po tym kiedy pozbył się ostatniej części jej bielizny, nie chciał być gwałtowny.
Kiedy będziesz gotowa daj mi znać. Pamiętaj, że ty tu dziś jesteś najważniejsza.-jego palce wędrowały po strefie erogennej Julki sprawiając, że wiła się przednim niczym wąż.
-Łukasz…-w garści złapała satynową pościel i to dla siatkarza był znak by przejść do działania. Delikatnie rozsunął jej uda i wsunął się. Nie do końca bo widział lekki grymas na twarzy Drzewieckiej.
-Przepraszam.-wyszeptał i pewnie poprzestałby na tym gdyby nie stanowczość Julii.
-Toma być ta chwila i ten dzień.- z pewnością w oczach spojrzała na Łukasza, dając mu tym samym znak do ponowienia próby. Łukasz wszedł głębiej, pozbywając się tym samym tego co w pierwszej próbie stawiło opór. Nie forsował tempa. Delektował się widokiem ciała Julii, które pod koniec samo chciało podwyższyć obroty.Miłość wisiała w powietrzu a oni kochali się długo by na koniec wtulając się w swoje ciała zasnąć. Julia poznała to co jest dopełnieniem uczucia a Łukasz odkrył, że w tym wszystkim nie chodzi o swoje potrzeby. Chodzi o to by w ten szczególny sposób pokazać jak bardzo się kogoś kocha.
Z perspektywy Bartka…
Najchętniej to ja bym pojechał z Wiki do tego Krakowa no ale już obiecałem rodzicom, że przyjadę więc trzeba wziąć za swoje słowa należytą odpowiedzialność.
-Bartek odłóż ten telefon, przecież jak tylko będzie mogła to na pewno zadzwoni.- mama pewnie ma rację ale jakoś pewniej się czuję z tym telefonem w ręku. Może kilka słów o moim powrocie do domu, tak dla zapełnia myśli, które nieustannie biegną w stronę mojej dziewczyny. Nic tu się nie zmieniło. Może poza tym, że Kubuś rośnie nam jak na drożdżach i tylko patrzeć a będzie na dziewczyny chodził.Dziś pierwsza lekcja z starszym bratem, zabieram małego na spacer.
-Tylko nie kupuj mu wszystkiego na co będzie miał ochotę. Gdybym ja to robiła to na pewno już próchnica zjadła by jego zęby.- wedle rozkazu. Rodzicielka wyrychtowała wózek, umieściła w nim Kubusia i już po chwili byliśmy gotowi do startu. Przemierzając kolejne alejki parku wracały wspomnienia związane z tym miejscem. Nie da się ukryć, że Karina była główną bohaterką tych wspomnień bo to tu odbyły się pierwsze wagary, pierwsza randka i pierwszy pocałunek.
-Jeszcze tylko coś zobaczę.- nie wiem czy to ma jakiś sens i jest mi potrzebne ale moje nogi skierowałem do drzewa na którym kiedyś wyryliśmy nasze inicjały. Dąb stał,inicjały były tylko miłość gdzieś uleciała…
Wspomnienia wracają, prawda?- o kulwa, Karina! Co on a tutaj robi?
-Nie da się ukryć. Trzy lata to dużo ale nie zawsze wszystko w życiu kończy się happy endem. Mogłaś jednak pokazać trochę klasy i odejść z godnością a nieuprzednio czyszcząc moje konto do zera.- myślała, że zapomniałem? Sorry ale dla mnie 40 tysięcy złotych to nie jest pryszcz.
-Mam pieniądze. Między innymi dlatego wróciłam do Polski by ci je oddać.
-Dam ci numer konta to mi je tam wrzucisz. Muszę już iść.- no weź no Kuba teraz zapłacz to będę miał jakąś konkretną wymówkę. Nic w nim poczucia miłości braterskiej. Będziesz chciał by starszy brat nauczył cię sztuki zdobywanie kobiecych serc…
-Nie może załatwić tego po ludzku? Nic ci się chyba nie stanie jak spotkasz się ze mną w kawiarni?- i na co ta dramaturgia?
-Dobra niech będzie ale ma być to serio kawiarnia, może być ta blisko twojego domu.-neutralny grunt, zero romantyczności.
-Dobrze.To dziś o 20?
-Może być ale naprawdę nie próbuj nic odpierdalać bo wiesz, że ja się z tobą już bawił nie będę.- Kuba miał w dupie wózek więc go stamtąd wyciągnąłem i postawiłem na ziemi. Mam teraz tylko jeden dylemat. Powiedzieć o spotkaniu z Kariną mojej Wiki?
Jeszcze w parku…
Karina przysiadła na parkowej ławeczce i wpatrywała się w oddalającą się postać Bartka. W głowie huczały cały czas jego słowa i pewność, że nic do niej nie czuje i nie ma już na co liczyć z jego strony. A plan ciotki? Trzeba go przecież jakoś wcielić w życie. Wyciągnęła telefon bawiąc się nim w dłoni.
-Zawsze cię pociągał.- jej „niby” przyjaciółka Marta zawsze podkochiwała się w Kurku więc teraz Karina postanowiła to wykorzystać.
„Jest sprawa do załatwienia. Wystawię ci Kurka na tacy pod warunkiem, że dasz sobie zrobić z nim zdjęcie w jakiejś dwuznacznej sytuacji. Wchodzisz w to?”-naskrobała sms`a tej treści i wysłała go do rówieśnicy. Na odpowiedź nie musiała długo czekać. Marta przyjęła tą propozycję bez wahania. Tym oto sposobem Karina będzie czysta w oczach Kurka i Kadziewicz a i tak będzie mogła rozwalić ich związek.
-Sprytne,sprytne…- pokiwała głową z uznaniem zdając sobie sprawę, że ona też potrafi sama zatroszczyć się o siebie. A że nie w sposób czysty? Tłumaczyła sobie, że tak działa świat i tylko najsilniejsi i cwani to przetrwają. Kiedyś to ona była kartą przetargową w ręku Kamili a teraz sama może manipulować innymi…
~*~
Kocham Kraków! Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Wawel po raz kolejny zrobi na mnie tak ogromne wrażenie. Szkoda tylko, że nie mam się swoimi przeżyciami z kim podzielić. Fakt, Julka odebrała telefon ale nasza rozmowa nie trwała dłużej niż2 minuty bo właśnie miała wychodzić z Kadziem na spacer brzegiem plaży. I w tym momencie im tego zazdrościłam. Są razem i mogą się sobą nacieszyć z dala od nich. My z Bartkiem nie mamy takiego komfortu ale cóż, life is brutal.
-Bartek,odbierz…-nawet do telefonu zaczęłam mówić, po prostu świetnie.
To dopiero kilka godzin bez z niego a przecież nie długo będę musiała go oddać na rzecz reprezentacji. Chciałam mieć chłopaka siatkarza to teraz mam za swoje…
-Weronika,chodź z nami na piwo! Integracja wskazana co nie?- chłopak z mojej grupy. W sumie to nie mam nic ciekawego do roboty więc mogę skorzystać z propozycji.
-Jasne,bardzo chętnie!- wrzuciłam na twarz uśmiech i dołączyłam do reszty. Może w tym czasie luby upora się ze wszystkim znajdzie dla mnie chwile czasu…
Z perspektywy Bartka…
Czegoś tu nie rozumiem. Najpierw Karina upiera się na to spotkanie a teraz spóźnia się już prawię godzinę.
-Mogę prosić o rachunek?- w między czasie zdążyłem obalić dwa browary. Kelner skinął głową. Oczekując na niego przed moimi oczami pojawiła się postać młodej dziewczyny. Głowę dałbym sobie uciąć, że gdzieś ją już widziałem.-
-Mysię znamy?- owa dziewczyna przechodziła do rzeczy bo już siedziała na przeciwko mnie.
-Marta,klasa równoległa.- o wszystko jasne. Fumfelka Kariny a to oznacza jedno-kłopoty.
-Co za spotkanie. Niestety ja miałem się już zbierać.- zostawiłem pieniądze na stoliku i już chciałem odchodzić, kiedy poczułem uścisk na nadgarstku.
-Ze znajomą piwa się nie napijesz?- ty to masz Kurek za miękkie serce. Wróciłem z powrotem na swoje miejsce. Marta zamówiła dwa piwa, potem następne i następne.Sam nie wiem czy łapałem kontakt oka z mózgiem ale jedno było pewne, na moich kolanach siedziała teraz obca dziewczyna a ja nie miałem siły zareagować odpowiednio. W kieszeni czułem nieustające wibracje telefonu. Ba, mi cały świat wibrował przed oczami.
-Chodź tygrysie.- nawet nie wiem w jakich okolicznościach znalazłem się w łazience.Wiem, że trzymałem w ręku butelkę piwa a ciało Marty mocno na mnie parło.Uległem i wdałem się w „rozmowę” z jej językiem. Całe ciało odmówiło mi posłuszeństwa, włącznie z rozumem, który zdążył wyłapać jeszcze słowa” Dobra Marta ja mam to co chciałam w ty rób to o czym marzyłaś” ale niestety nie byłem wstanie ich sobie przetłumaczyć w głowie. Odpłynąłem…
~*~
Achtung! Achtung! :D
- Przeprasza, przepraszam, przepraszam. Nie było mnie tu prawie trzy tygodnie ale wiecie, że kończyłam pierwsze opowiadanie a do tego w szkole nie zamierzają odpuszczać więc trochę mi ze wszystkim schodzi. Mam nadzieję, że dajecie radę bo sama nie wiem jak długo to będzie trwać ale wydaje mi się, że teraz z tą regularnością może być ciężko.
- U Was jeśli nie docieram z komentarzem w dniu publikacji to może być pewne, że dotrą tam w najbliższym czasie. Są jednak takie sytuacje gdzie notki pojawiają się co np trzy dni a ja nie jestem w stanie tego skomentować na bieżąco ale w takiej sytuacji zawsze komentuje dwa rozdziały za jednym zamachem. Mam nadzieję, że to też nie jest jakieś nadto uciążliwe a jeśli jest to przepraszam.
- Co do rozdziału powyżej to wreszcie mogłam wykorzystać to co miałam napisane już od któregoś sierpnia bodajże. Cierpliwie czekało na swoją kolej i się doczekało. Czy mi się to podoba? Myślę, że to jeszcze nie jest jakieś mistrzostwo ale chyba da to się w miarę czytać. Najlepiej same oceńcie.
- Ja jestem trochę opóźniona z rozdziałami dlatego dopiero dziś mogę Wam napisać, że jestem prze szczęśliwa z faktu obecności Kadzia w naszej lidze;) Można by powiedzieć, że wykrakałam to swoim opowiadaniem bo i u mnie Łukasz będzie grał w AZS-ie. Tak wiem, za dużo sobie przypisuje...
- Dzisiaj krótko. Do napisania ;) Pozdrawiam ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz