sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział XVIII

Zaczął się rok akademicki niespełna trzy tygodnie temu a ja już miałam dość. Za każdym razem tak jest, kiedy przechodzę na wyższy etap edukacji: nie mogę się przyzwyczaić. Do tego jeszcze coś zepsuło się między mną a Bartkiem. No może nie zepsuło ale zmieniła a ja do końca nie wiem czy to są zmiany na lepsze. Chodzi jak potłuczony, odjeżdża gdzieś myślami a kiedy pytam co jest grane to zbywa mnie oklepanym tekstem. Zaraz zobaczymy jaki dziś humor ma jaśnie książę.
-Bartek może poszlibyśmy wieczorem do kina? To jedyny wieczór od dłuższego czasu, gdzie nie muszę nic przepisywać więc możemy go spędzić poza domem.- spojrzał na mnie i to mi wystarczyło by wiedzieć jaka będzie odpowiedź.
-Może kiedy indziej, hmm?- Wolę ten czas spędzić w domu.- ja pierdolę.
-No ale czy na przeszkodzie stanie nam wypad do kina? Zajmie to nam góra 2,5 godziny a resztę wieczoru możemy spędzić sami.- tak, dzisiejszą noc miałam spędzić w mieszkaniu Kurka ale coś czuję, że zaraz zawinę do domu i sama pójdę do tego kina. Łaski nie potrzebuję.
-Nie jestem w nastroju o kino...- a może to chodzi o coś zupełnie innego? Może on stwierdził, że to co go ze mną łączyło to tylko zauroczenie ze szczenięcych lat? Ja żyłam w takim zauroczeniu przez trzy lata choć wydawało mi się, że moja miłość do Mariusza jest bezgraniczna. Jeśli tak by miało być i w naszym wypadku to bym chciała wiedzieć o tym tu i teraz. Jestem w stanie znieść dużo ale nie udawaną miłość Bartka.
-Może już nie jesteś w nastroju na mnie co?!- nie powiem ale bałam się jego odpowiedzi, która miała paść z jego ust. Na początek zrobił zdziwioną minę ale kto go tam wie czy nie rżnie głupa?
-Kochanie co ty mówisz? To tylko głupi wypad do kina, przed nami całe życie i na pewno zdążymy się jeszcze do niego nachodzić...- podszedł do mnie kiedy stałam przodem do okna i wtulił w moje plecy. Czy on nie rozumie, że to kino to tylko przykład? Ostatnio o jego uczuciu słyszę tylko z ust bo czyny nie idą z nimi w parze.
-Bartek tu nie chodzi o to kina. Mam wrażenie, że coś się stało i dlatego jesteś taki nieobecny. Powiesz mi o co chodzi?- przecież mnie zna i wie, że najgorsza prawda jest mi bliższa niż piękne kłamstwo...
Z perspektywy Bartka...
Co mam teraz zrobić? Patrzę w najbliższą mi parę oczu na świece i zdaję sobie sprawę, że w te oczy będę musiał kłamać.
-To w ogóle nie chodzi o ciebie i o to co jest między nami. Wiem, że jestem nie znośny od powrotu z Moskwy ale to właśnie tam coś we mnie pękło. Za szybko przeskoczyłem szczeble siatkarskiej hierarchii. Wydaję mi się, że nie dorosłem do tego by stać ramię w ramię z Sebastianem Świderskim i rozdawać u jego boku autografy. Jeszcze nie dawno to był jeden z tych dzięki, którym polska siatkówka stoi na światowym poziomie a ja nagle mam zacząć mówić do niego "Świder" i traktować jak równego sobie. Do tej pory grałem w siatkówkę dla zabawy i dla przyjemności. A teraz? Teraz jest presja, medialność a mi to niesamowicie ciąży. Jutro wywiad z Przeglądem Sportowym, po niedzieli sesja zdjęciowa do kalendarza. Nie widzę siebie w czymś takim a to nieodzowny punkt siatkówki...- nie do końca to wszystko zmyśliłem na poczekaniu. Na prawdę od momentu kiedy zagrałem pierwszy mecz w kadrze Lozano dziwnie ciąży mi ten zgiełk wokół mojej osoby i mojego podboju kadry w tak młodym wieku. Internet aż huczy od artykułów na mój temat a ja nie lubię czytać i słuchać o sobie tych wszystkich zachwytów skoro sam wiem, że do przyzwoitego poziomu jeszcze mi daleko.
-I dlatego nie chcesz wychodzić z domu?- kiwnąłem głową.
-Bardzo chciałbym żyć jak normalny chłopak, który zabiera dziewczynę do kina czy dyskotekę, ale nie chcę być główną atrakcją w miejscu swojego pobytu.- nie wiem czy to miało jakikolwiek ład i skład, ale Weronika chyba łyknęła ten podkoloryzowany temat.
-Musisz żyć tak jak do tej pory, bo szum wokół twojej osoby będzie zapewne większy. Nie możesz się ukrywać w domu tylko dlatego bo grasz w siatkówkę i jesteś rozpoznawalny.- ma rację, ma w 100% rację. Nie dam rady odciąć się od dziewczyn tylko dlatego by żadna mnie nie kusiła. Sam muszę wiedzieć, że nie może dojść więcej do takiej sytuacji jaka miała miejsce z Martą a wtedy nawet tabun dziewczyn nie będzie wstanie mnie zbałamucić. A i jeszcze jedno, koniec z piciem z kobietami innymi niż Weronika bo to może się dla mnie źle skończyć...
-Wiem kotuś i jeszcze raz przepraszam. Dziś to kino już sobie darujmy ale po piątkowym meczu zabiorę cię gdzieś, choćbym nie wiem jak był zmęczony. Dobrze?- wtuliła się we mnie to znaczy, że mi wierzy.
-I nigdy nie wątp, że cię kocham bo tej pewne jak to, że Wigilia jest 24 grudnia.- odnalazłem drogę do jej ust a później do innych części ciała. Kolejną stresującą chwilę rozwiązałem na swoj korzyść ale pytam się, ile ich jeszcze będzie?
~*~
Po treningu Łukasz wrócił prosto do domu. Dziś miałem razem z Julką i Madzią jechać do Olsztyna na zakupy. Mimo tego, że to będzie już druga jego podróż dzisiejszego dnia do stolicy Warmii i Mazur. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta ciekawość ludzi, z którą zapewne para spotka się podczas swojej wędrówki po sklepach. To będzie pierwszy taki wspólny wypad tej dwójki jako pary. Sama Drzewiecka od czasu wizyty Kamila stała się ostrożna. Wiedziała, że Potocka znajduje się w stosownym dla siebie miejsce ale niestety z możliwością opuszczenia go. Bała się, że kiedyś mogła spotkać się przypadkiem na ulicy albo co gorsza Potocka zainicjuje jakąś intrygę, która może być fatalna dla nich w skutkach. Swoimi przeczuciami nikogo nie chciała martwić dlatego wszystko dusiła w sobie.
-Hej Julka! Gotowe?- musnął jej usta. Madzia była gotowa od kilku minut a Julka przeciągała to w nieskończoność.
-Tak możemy.- zapięła powoli płaszcz i wzięła na ręce Madzię. Zamknęli mieszkanie i zeszli do samochodu. Kiedy mała Kadziewiczówna była bezpiecznie ulokowana w samochodowym foteliku, para zajęła swoje miejsca na przednich siedzeniach.
-Julciu stało się coś?- Julcia... zawsze jak tam do niej mówił to czuła się niczym mała dziewczynka, która u swego boku ma kogoś dla kogo jest najważniejsza. Przecież Kamila nie może tego zepsuć...
-Nic takiego. Chyba zaczyna mnie zżerać trema. Pierwszy raz tak oficjalnie będę u twojego boku. Nawet nie marzę by wyjść z twojego cienia.- uśmiechnęła się kiedy Łukasz skrzywił się na to stwierdzenie.
-Nie kłócimy się już tyle czasu a ja nadal potrafię cię zestresować.- cmoknęła jego policzek.
-Zobaczysz, będzie dobrze...złośnico.- i sam Łukasz przypomniał sobie jak to kiedyś między nimi było. On i ona, dwa bieguny, które wydawały się być od siebie nader odległe. Przypomniał sobie też o tym nieszczęsnym zakładzie... Ale przecież gdyby nie ten zakład z Bartkiem to mógłby nie być w tym miejscu z Julką...
...Buszowali po sklepach centrum handlowego już dobre trzy godziny a w ich rękach roiło się od toreb pełnych zakupów.
-Ok Łukasz. Pokazałeś mi, że potrafisz wytrzymać maraton zakupowy ale ja w tym momencie wysiadam. Chodźmy na jakiś późny obiad i wracamy do Dobrego Miasta. Madzia też już jest zmęczona.- w dziewczynce Julka wypatrywała swojej nadziei ale Madzia dziś była w doskonałej formie.
-No coś ty. Madzia to dziarska pannica bo to moja córa. Wytrzymać musi bo najważniejszy punkt dzisiejszych zakupów dopiero przed nami.- teraz mała wylądowała w ramionach swojego taty a zdezorientowana Julka opadła bezwładnie na ławkę.
-Coś ty sobie wymyślił? Kupiłam przecież to co chciałam. Mam kozaki, szalik i czapkę więc jestem zadowolona. Tobie kupiliśmy kurtkę a Madzi ciepłe rzeczy. No chyba, że ty chcesz sobie jeszcze coś kupić to ok, ja tu zostanę z Madzią a ty idź i kupuj.- robiła słodkie oczy ale Kadziu nie należy do tych, którzy łatwo się poddają.
-No ale ten zakup wymaga twojej obecności...
-Co ty chcesz kupić? Mów bo inaczej nie ma mowy bym się stąd ruszyła!- Kadziu pokręcił głową z uśmiechem.
-Bądź tu człowieku romantyczny... No skoro tak stawiasz sprawę to nie mam innego wyjścia. W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia Pawlo Siezieniewski przechodzi na ciemną stronę mocy,czyli w wolnym tłumaczeniu żeni się, a ja mam być świadkiem tej uroczystości dlatego pomyślałem, że...- Julka pojęła już o co chodzi.
-Myślisz o wszystkim ale ja już nie mam funduszu reprezentacyjnego.- Kadziewicz objął ją ramieniem.
-Kochanie, ja jestem przygotowany. I powiem ci, że mam pewne wyobrażenia co do tej kreacji.- rozmarzył się ale nie na długo bo już po chwili złapać Julkę za rękę i pchając przed sobą wózek pokierował ich do sklepu z sukniami wieczorowymi. A tam przymiarkom nie było końca.
-No w tej kochanie to wyglądasz właśnie tak jak sobie wymarzyłem.- skwitował Drzewcię, która zaprezentowała się Łukaszowi w kremowej sukience <klik>. Wszystko było na miejscu i wszystko było tak jak trzeba.
-Pakować?- zapytała ekspedientka a Łukasz stanowczo pokiwał głową. Julia wróciła więc z przymierzalni i podała sukienkę do zapakowania.
-Szczęściara z pani. Widać, że kocha jak wariat.- obie spojrzały na Kadzia, który zawzięcie coś tłumaczył córce.
-Ma pani rację, jestem szczęściarą..
.

Z perspektywy Bartka...
Tak jak obiecałem Weronice, tak w po piątkowym meczu wybraliśmy się do olsztyńskiego kina i kawiarni. Rozmawialiśmy o wszystkim czym chcieliśmy się ze sobą podzielić. Jedno ale... żeby nie było to nie powiedziałem jej o Marcie.
-Hmm, Bartuś...- zamruczała Wiki przekręcając się w hotelowym łóżku. Stwierdziliśmy wczoraj, że nie opłaca nam się wracać do Dobrego po nocy więc zostaliśmy sami w Olsztynie.
-Śpij kochanie, jeszcze wcześnie.- ucałowałem jej czoło a sam wstałem z łóżka i poszedłem pod prysznic. Zimne krople wody były mi potrzebne. Choć staram się żyć normalnie to w takich chwilach jak ta kiedy jestem sam, mogę dać upust swoim emocjom. Opieram się o ścianę kabiny prysznicowej i głęboko oddycham. Moje życie teraz przypomina siedzenie na bombie zegarowej. Wybuchnąć kiedyś musi a człowiek może tylko wierzyć, że czas jest jego sprzymierzeńcem. Spłukałem z siebie pianę mydlaną i wyszedłem z kabiny, dostrzegając postać Weroniki opartą o futrynę. No ej, ja tu jestem bez nagusieńki jak Pan Bóg mnie stworzył.
-Kusisz Bartuś, kusisz...- no a co ja mam powiedzieć? Stoi w tych drzwiach ubrana tylko w moją koszulę, którą zapięła na kilka guzików u góry. Chyba pobyt w Olsztynie nam się przedłuży.
-Jaka ty jesteś piękna...- nie było sensu się ubierać bo ty tylko stara czasu.
-Nie gadaj tyle tylko się ze mną kochaj.- no problem. Uniosłem ją do góry i niosąc do łóżka zębami rozpiąłem guziki koszuli. Będąc na miejscu spoczynku, a raczej wzmożonej aktywności, od razu przeszedłem do czynów. No ale nie to żebym delikatny nie był. Kultura musi być. Wodziłem ustami po jej ciele  widząc, że reaguje należycie na moje pieszczoty. Każdy nasz akt oddania był czymś cudownym. Pamiętam ten pierwszy z Katowic. Świadomość, że jestem jej jedynym mężczyzną sprawiała, że zawsze chciałem jej dać od siebie jak najwięcej. Mamy 19 lat i czuję, że znalazłem tą, która jest mi przez los pisana. O ślubie za wcześnie by mówić ale może wspólne mieszkanie? Chciałbym by Wiki budziła się przy mnie i zasypiała. Chciałbym razem z nią jeść śniadania, obiady i kolacje. Widzieć wieczorami jak przegląda notatki lub uczy się do kolokwium. Chciałbym mieć ją w swoim mieszkaniu przez cały czas. Przyśpieszając ruch bioder już nie myślałem o niczym innym jak tylko o niej. O tym ile szczęścia mi daje i o tym, że to szczęście chciałbym zachować przez całe swoje życie...
~*~
Młoda dziewczyna z podróżną torbą stała na olsztyńskim dworcu i zastanawiała się gdzie dalej pokierować swoje kroki. Po wczorajszej rozmowie z Kariną uświadomiła sobie, że nie chce być odskocznią do sławy Potockiej a ta wyraźnie to jej zasugerowała. Nic nie mówiąc jej o swoich planach, przyjechała do Olsztyna. Wiedziała, że gdzieś niedaleko jest ulica Piłsudskiego gdzie swoją siedzibę ma hala miejscowego klubu. Nie wiedziała tylko czy zastanie tam osobą, która ją interesuje. Przyjechała tu do Bartka, dla Bartka... Dlaczego? Od czasu ich dość bliskiego spotkania Lewandowska nie mogła wyrzuć siatkarza z głowy. Nie chodzi tu tylko o seks a o całokształt.
-Przepraszam, czy do Uranii to ja idę w dobrym kierunku?- tabliczka niby stała jak wół ale lepiej się upewnić.
-Tak. Musi pani dojść do poczty a potem skręcić w prawo.- odpowiedział młody chłopak a Marta skinęła głową. Tak jak miała przykazane tak po 10 minutach drogi znalazła się pod drzwiami hali. Nikogo nie było kto mógłby jej udzielić sensownej informacji o tym, czy zawodnicy są obecni na terenie Uranii czy nie koniecznie. Postanowiła wejść do środka i tam rozpatrzyć się w sytuacji.
-Nie widzi, że podłoga świeżo myta?- dobiegł ją głos, gruby kobiecy głos., którego źródła Marta upatrywała gdzieś za swoimi plecami.
-Przepraszam.- kobieta, na oko 50-letnia wcale nie chciała przystać na słowne przeprosiny.
-Tu nie ma co przepraszać tylko proszę brać szmatę i posprzątać po sobie.- podała Marcie mokrą ścierę a mina Lewandowskiej przybrała zdziwionego wyrazu.
-Proszę?!
-Polskiej mowy nie rozumie? Tu się nie wchodzi kiedy przyjdzie na to ochota, to nie muzeum. Trening jest zamknięty więc nikogo prócz chłopaków, Irka, sztabu, zarządu i mnie tu nie ma prawa być. Chyba nie jest dziewczyną któregoś z siatkarzy?- pani Kazia, bo tak było owej kobiecie na imię, sama wytarła brudne ślady zrobione przez Martę.
-Nie może być dziewczyną żadnego bo jej tu nigdy nie widziała. Otwarte treningi są raz w miesiącu i bynajmniej nie jest to dzisiejszy dzień.- Marta nie przypuszczała, że zwykła sprzątaczka stanie jej na drodze. Nie zamierzała się jednak z nią kłócić. Wyszła na zewnątrz. Postanowiła poczekać na Kurka pod halą. Przynajmniej wiedziała na czym stoi. Usiadła na ławce i czekała. Czekała 10, 20 minut i kiedy powoli zaczynała wątpić usłyszała roześmiane męskie głosy.
-Bartek jak jeszcze raz dostanę od ciebie piłką w głowę to dostaniesz w cymbał!- wstała ze swojego miejsca i zrobiła kilka kroków do przodu. Tu mi tu nie groź bo...- urwał a pół zdania kiedy skrzyżował swój wzrok ze wzrokiem Marty. Wyraźnie pobladł...

Z perspektywy Bartka...
Z tymi pajacami to nawet ciężki trening nie jest zły. Śmiechu było co nie miara. Zwłaszcza wtedy gdy Kadziu zarobił ode mnie piłką w głowę.
-Do widzenia pani Kaziu!- nie wiem czemu ale uwielbiałem tą kobietę. Sieziu to mówił, że ona jest straszna i jak przypada mu w udziale iść po kluczyk do szatni to trzęsie gaciami.
-Do zobaczenia Bartuś! Zbieraj siły by jutro skopać dupę tym Zaksie! Buziaki dla Wikusi!- można? Człowiek miły to i Kazia jest miła.
-Bartek jak jeszcze raz dostanę od ciebie piłką w głowę to dostaniesz w cymbał!- no nie moja wina, że miałem dziś dzień konia jeśli chodzi o zagrywkę.
-Ty mu tu nie groź bo...- miałem go postraszyć panią Kazią ale sam przeraziłem się widokiem, który spotkał mój wzrok. Marta?!
-Co to za panna? Nie widziałem jej nigdy.- nie teraz Kadziu. Odszedłem od chłopaków dając im do zrozumienia, że za chwilę wrócę. Mieliśmy iść do chińczyka na sajgonki.
-Co ty tu robisz?!
-Przyjechałam do ciebie bo...- o nie!!!
-Tylko nie mów, że jesteś w ciąży?!- jeśli za chwilę słowo "tak" to idę się powiesić na suchej gałęzi. Nie ważne na czym, może być nawet sznurówka.
-Nie nie nie jestem w ciąży, ale...- wiem aniołku, że nadwyrężam twojej pomocy ale jeszcze raz dziękuję za uratowanie mi du.. za moje ocalenie. Zdradziłem ale przynajmniej nie będę miał dziecka z kobietą, która w moim życiu była jednorazową przygodą. Dziecko nie byłoby niczemu winne ale nie wyobrażam siebie w takiej sytuacji.
-Marta daj mi spokój. To tylko seks, który skończył się bez konsekwencji. Mi jest wystarczająco ciężko ze świadomością, że oszukuję Weronikę. Jeśli możesz to mnie zostaw i pozwól układać życie po swojemu.- posłucha?
-Przenoszę się na studia do Olszyna.- nie posłucha...

~*~
Achtung! Achtung! :D
  1. <haha> Welcome to Londyn! ;)
  2. Z racji właśnie tej szczęśliwej wiadomości jaką jest awans naszych chłopaków na IO daję rozdział ale nie tylko dlatego. O tym później.
  3. Nie wiem czy pasuje do świata bloga czy też nie ale nadal tu jestem. Przepisując ten rozdział zdałam sobie sprawę, że nie umiałabym tego zostawić tak w połowie. Bo myślę, że przed nami jeszcze jakieś 15- 2o rozdział więc trochę zdąży się jeszcze wydarzyć.
  4. Rozdział XVIII dedukuję dwóm osobom: Melody- mam nadzieję, że dzisiejszego wieczoru nie będzie Ci potrzebna żadna strzelba. Wiem, że w rozdziale znów mało Kadziulca ale obiecuję, że na święta będzie go więcej. Tak ładnie mu przecież w świątecznej oprawie<klik> ;) Tea- pamiętaj, że jesteś zwycięzcą, nigdy przegranym ;*
  5. Pozdrawiam i do napisania ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz