niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział XXXVII


1 czerwca 2008 roku


Z perspektywy Bartka...
Nie udało mi się pojechać na turniej kwalifikacyjny do igrzysk i pewne jest, że do Pekinu też nie pojadę, ale to nie umniejsza mojemu stresowi, który odczuwam na chwilę przed decydującym meczem z Portugalczykami. Weronika poszła na chwilę do rodziców Julki, a ja zajmuję się właśnie Madzią, która dzisiejszego dnia została pod naszą opieką. Powiem wam, że opieka nad takim szkrabem to jest wyższa szkoła jazdy, a jak sobie pomyślę, że my będziemy mieć trójkę takich urwisów, to naprawdę zaczynam się zastanawiać jak my sobie z tym wszystkim poradzimy. Pamiętam, że Madzia miała problemy z kolką, boleśnie wyżynały jej się ząbki i trzeba było pilnować jej każdego kroku, bo mała pchała się cały czas w kierunku schodów w domu Kadziewiczów. My z Wiki będziemy mieć to wszystko w potrójnym wydaniu i w takiej sytuacji to naprawdę trzeba mieć oczy dookoła głowy. 
-No Madzia teraz siadamy na nocniku i potem oglądamy mecz. Picie mamy naszykowane i proszę cię skarbie, bez marudzenia przez najbliższe dwie godziny.- naiwny jestem myśląc, że Madzia mnie rozumie, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia. Weronika tak chciała zdążyć na mecz, a tu się jakiś poślizg w czasie się zdażył i chłopaki już wychodzą na boisko, a jej jeszcze nie ma. Zatrzymać tego nie zatrzymam, bo tu już hymn grają. Madzia nie zdaje sobie sprawy co się dzieje, ale dla mnie zawsze takie chwile są dla mnie ogromnym przeżyciem. I nic mnie nie interesuje, że tam mnie nie ma, że to nie w moich rękach leży teraz nasz wyjazd na Igrzyska w Pekinie. Jak ktoś ładnie powiedział, my wszyscy jesteśmy drużyną narodową i wszyscy z nimi powinniśmy się utożsamiać. Pojechali tam po naprawdę ciężkich treningach, do tego wszystkiego dochodzi jeszcze Liga Światowa. Po wcześniejscyh dwóch meczach widać było, że są już naprawdę zmęczeni, ale jak ich znam, to nie odpuszczą ani jednej piłki czy to w ataku czy w obronie. Mają Łukasza i on im nie pozwoli zrezygnować z niczego, co możnaby zamienić na punkt. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że mój przyjaciel doszedł do formy sprzed tej swojej niedyspozycji i pojechał do Portugali. Drużynie jest on potrzebny. a po drugie to nie wyobrażam sobie oglądania z nim poczynań reprezentacji. W porywach wyrzuciłby telewizor przez okno i po herbacie.
-Jestem!- no Weronika przybyła do nas jak chłopcy prowadzili już trzema punktami i naprawdę świetnie sobie poczynali. Była właśnie pierwsza przerwa techniczna, a kamera latała po trybunach i kamerowała polskich kibiców, którzy pojechali za naszymi chłopakami. 
-Może Julkę pokażą.- Weronika usiadła z nami na kanapie ze szklanką soku i teraz już we dwoje oglądaliśmy mecz. Pewnie się zastanawiacie skąd Julka wzięła się Espinho? Lozano nie robił większych problemów jeśli chodzi o wyprawę żon i narzeczonych za naszymi siatkarzami. Łukasz chciał zabrać Drzewcię do Pekinu, ale na to nie chciała zgodzić się Julka. Uparła się, że musi być przy Weronice, która w sierpniu lada chwila może urodzić i ona musi przy tym być. Zgodziła się jechać do Portugalii i teraz na żywo dopinguje naszych chłokapaków, a naprawdę jest kogo dopingować, bo chłopaki kończą właśnie pierwszego seta i jest  na co patrzeć!


~*~


Zaciskała nerwowo kciuki patrząc na ostatnią akcję.Końcówka trzeciego seta była horrorem Portugalczycy rzucili wszystko na szalę, bo przecież nie mieli kompletnie nic do stracenia. Przy stanie 24:23 dla Polaków polski zespół miał piłkę po swojej stronie, ale atak Mariusza Wlazłego został zablokawany i naprawdę zrobiło się nerwowo przy stanie 24:24. Niby była dwa sety przewagi i na przegranej w tej partii mecz się dla naszych nie kończył, ale wszyscy widzili zmęczenie na twarzach chłopaków i warto było zakończyć to spotkanie w trzecim secie. Julka zadrżała, kiedy portugalski zawodnik wprowadzał piłkę do gry. Odetchnęła z ulgą, kiedy piłka zatrzymała się na siatce, a nasz zespół znów miał piłkę meczową na wagę wyjazdu na olimpijski czempionat. Na zagrywkę poszedł Sebastian Świderski. Człowiek legenda polskiej reprezentacji. Dla Drzewieckiej w reprezentacji gra od kiedy sięga pamięcią i od kiedy jej zainteresowanie tym sportem sięgało szczytu. Zdawała sobie sprawę, że nie pójdzie na zagrywce na pełne ryzyko, ale gdzieś pozostawał cień szansy, że utrudni przeciwnikom na tyle przyjęcie, że zostaną odrzuceni od siatka i uda zatrzymać się ich ofensywne poczynania. Wyrzucił piłkę i splasował w sam środek boiska, wyciągając mocno portugalskiego libero. Rozgrywający zdołał wystawić na środek, ale siła uderzenia nie była na tyle mocna, by nie można było tego ataku obronić i utrzymać piłki w grze. Piłkę podbił Wlazły, Zagumny zdołał przerzucić na lewe skrzydło do Winiarskiego, a ten ,korzystając z palcy przeciwników, zaatakował pod górę i dał swojemu zespołowi upragniony awans. Wśród podopiecznych Raula Lozano zapanowało dzikie szaleństwo, nie mniejsze cuda działy się na trybunach wśród kibiców Polski. Przytuliła ją nieznana jej kobieta, ale w takiej chwili człowiek w ogóle nie panuje nad tym co się dzieje wokół niego. Julkę ścisnęło coś za sercę, kiedy widziała Łukasza i Michała, którzy dziękowali sobie za ten mecz, za cały turniej i za możność gry w stolicy Chin. Nie wiedziała czy może zejść do nich na parkiet, ale dostrzegła nawołującego ją Kadziewicza i wtedy nie czekała już ani chwili. Przedzierała się przez kibiców. Pewnie zaraz usłyszy jakąś uszczypliwą uwagę na swój temat, ale to wszystko wynagradza jej obecność Łukasza, który chwycił ją w swoje ramiona, uniósł wysoko i okręcił wokół właśnej osi.
-Gratulacje!- pocałowała Łukasza w usta, ale nie nacieszyła się nim długo, bo została porwana w ramiona Winiara. Ten wariat wniósł ją na płytę boiska i Julka nie miała wyboru jak tylko bawić się z całą reprezentacją i razem z nimi cieszyć się awansem. Pogratulowała wszystkim zawodnikom, pogratulowała nawet Raulowi Lozano i Alojzemu Świderkowi. To był najpiękniejszy dzień dziecka jaki przyszło jej przeżywać w całym swoim życiu, a przecież była już dwudziestoletnią dziewczyną, która za dwa miesiące złoży małżeńską przysięgę.
-Panowie!!! Pekin czeka!- wydzierał się Ignaczak, kiedy siatkarze dziękowali kibicom za doping. Julka stała z boku i z uśmiechem na ustach przyglądała się ich szczęściu. Dorośli ludzie, a ganiają się po boisku jak dzieci, noszą na ręcach i wskakują sobie na plecy. Pierwszy raz jest świadkiem takiej radości Łukasza, takiej euforii naszych siatkarzy. Z tego wrażenia poczuła, że kręci jej się w głowie i musi usiąść na chwilę, by dojść do siebie. Dla zwykłego śmiertelnika takie atrakcje to nielada przeżycie i nie ma się co dziwić, że zakręciło jej się w głowie. Usiadła na krzesełku przy bocznej linii i czekała, aż Łukasz przestanie dzisiejszego dnia być reprezentantem Polski, a bycie jej prywatnym Kadziem.


~*~


Dwa tygodnie później...
Dopiero opadły emocje związane z turniejem kwalifakacyjnym, a chłopaki już pojechali do Egiptu na Ligę Światową. Grupa nam się trafiła łatwa więc grzechem byłoby nie skorzystać i nie dostać się do ścisłej szóstki, która grać będzie w Brazylii. Do żadnej Aleksandrii już Julki nie puściłam, bo trzeba przecież w końcu wybrać jakąś sukienkę na ślub cywilny. Drzewiecka mówi, że już sobie jakąś upatrzyła w Olsztynie i tam też dzisiejszego dnia mnie wiozła. Włączyłyśmy radio i jak to miałyśmy w zwyczaju darłyśmy japę przez całą drogę.
-A wy już macie jakąś piosenkę do której zatańczycie pierwszy taniec? Jak coś to ja wam coś zaśpiewam.- Julka spojrzała na mnie z politowaniem. Że niby ma jakieś wątpliwości co do moich zdolności wokalnych? Trochę tam się zafałszuje przy wyższych partiach, ale liczy się włożone w to serce, a tego nikt nie może mi odmówić.
-Łukasz powiedział, że nie wyobraża sobie innej piosenki jak "Kołysanka dla nieznajomej" i nie było dyskusji. Do szkoły tańca nie będziemy chodzić, lecimy na żywioł.- i to mi się podoba. Zresztą nie wiem kiedy oni mieliby czas iść do tej szkoły tańca skoro Kadziu jest teraz w Egipcie, później Japonia, do tego wszystkiego Chiny. W między czasie przyleci na dwa dni do Polski, powie magicznie słowa i leci do miejsca docelowego. Próbowaliśmy Łukaszowi wytłumaczyć, że może możnaby przełożyć całą ceremonię na ostatnie dni sierpnia, ale z drugiej strony ja będę rozkładać nogi do porodu i nie dam rady wytrzymać trudu takiej imprezy. Lozano zgodził się na taki wariant i pozwolił dojechać później Ignaczakowi, Winiarskiemu i Wlazłemu. No bez nich to powiem szczerze i ja nie wyobrażam sobie wesela mojego brata i Julki więc trzeba podziękować Argentyńczykowi. Ja to gadam od rzeczy, a my już podjechałyśmy pod sklep z sukniami i Julka próbowała znaleźć miejsce parkingowe. Zaparkowała swoje Audi i wyszłyśmy na zewnątrz. Z witryn sklepu już krzyczały do nas najnowsze trendy mody jeśli chodzi o modę ślubną. Wiadomo, że na ślub cywilny trzeba znaleźć coś innego niż suknia ślubna, ale to nie znaczy, że nie równie eleganckiego i zjawiskowego. Dobrze, że Julka ma już jakiś zarys tego jak chce wyglądać i na pewno będzie nam łatwiej znaleźć coś odpowiedniego.
-Witam panie serdecznie. W czym mogę pomóc?- jak na tą chwilę to chciałabym dostać jakieś krzesło, żeby posadzić gdzieś swoje cztery litery, bo jakby nie patrzył jest mi ciężko.
-Mogłabym wziąć to krzesło i postawić sobie na środku?- ekspedientka nie miała nic przeciwko temu, więc rozsiadłam się jak królowa, a Julka od razu ruszyła do przymierzalni ze swoją upatrzoną sukienką. Mi w oko wpadła jedna sukienka na manekinie, która moim zdaniem zajebiście leżałaby na Drzewci. Julka zaprezentowała się w swojej kreacji i wyglądała zajebiście. Biała bombka sięgała jej do połowy uda, a na piersiach elegancko prezentowała się dość sporych rozmiarów róża. W górnej części była fajnie zmarszczona i bardzo fajnie podkreślała doskonałą figurę mojej przyjaciółki. Myślę, że nie ma w tym sklepie sukienki, która pasowałaby tak, jak pasuje do niej ta kreacja. Tak dla pewności założyła tą moją sukienkę, ale teraz to i ja już nie patrzę na tą sukienkę z takim entuzjazmem.
-Załóż jeszcze tą.- Drzewiecka skinęła mi głową i weszła z powrotem do przymierzalni. Ja sama wyciągnęłam komórkę i chciałam skontaktować się z Bartkiem, kiedy usłyszałam dziwne odgłosy dochodzące z przymierzalni.
-Julka co jest?- wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi przymierzalni, ale Drzewcia nie dała znaku życia. Otworzyłam te drzwi i zamarłam. Zaczęłam krzyczeć:
-Niech mi ktoś pomoże! Niech ktoś wezwie pogotowie!!!- darłam się, kiedy zobaczyłam na półprzytomną Julkę, która zrobiła się blada jak kartka papieru i nie kontaktowała jak należy.
-Julcia słyszysz mnie?! Julka!- nawet nie wiem kiedy pojawiło się pogotowie i zabrało Drzewiecką do olsztyńskiego szpitala.
-Pani w tym stanie nie powinna z nami jechać.- powiedział sanitariusz, ale miałam w dupie jego uwagi na ten temat.
-Nie zostawię jej teraz samej. Zaraz zadzwonię do jej rodziców, ale teraz niech mi pan pozwoli z wami jechać.- mój głos był coraz bardziej rozpaczliwy i w końcu ratownik pozwolił mi wsiąść do karetki. Zajęłam miejsce obok Julki i złapałam ją za rękę. Odzyskała w pełni świadomość, ale lekarz nie pozwalał jej się męczyć rozmową. Na buzi miała maskę tlenową, ale na chwilę ją zdjęła:
-Wiki ja ci nie mówiłam, ale mi się spóźnia okres. Chyba jestem w ciąży.- założyła tą aparaturę, a ja z lekko zaniemówiłam. Sama z własnego doświadczenia wiem, że taka wiadomość dla tak młodej osoby to na początku jest jak trzęsienie ziemi, ale teraz już nie mogę się doczekać, kiedy na świecie pojawią się trojaczki. Widzę też jak oczekiwanie na takie maleństwa nauczyło mnie i Bartka cierpliwości, odpowiedzialności. Po prostu oboje dojrzaliśmy. Jeśli Julka jest w ciąży to jestem przekonana, że będzie wspaniałą matką, a Łukasz ojcem. Kiedy urodziła się mu Madzia także zmienił swoje życie i choć pozostał tym szalonym wariotem, ale już inaczej patrzy na życie. Nie trafił na odpowiednią partnerkę życiową, ale z Julką będzie inaczej. No, ale nie ma co układać sobie przedwczesnych scenariuszy. Julka została przewieziona na izbę przyjęć i od razu rozpoczęła się diagnostyka i szereg badań. Siedziałam pod izbą i czekałam na rodziców Julki. Do Łukasza nie było teraz sensu, inna strefa czasowa i w ogóle jakby się dowiedział, że Julka jest w szpitalu to mógłby zrobić tam jakąś rozrubę. Jak będę wiedziała co i jak z nią to na pewno do niego zadzwonię. Mam nadzieję, że będę miała dla niego dobre wiadomości o powiększającej się rodzinie.


~*~


Leżała już na oddziale ginekologicznym. Wiadomość o dziecku nie była dla niej aż takim zaskoczeniem. Spóźniający się okres, ogólne rozdrażnienie były pierwszymi oznakami odmiennego stanu, ale nie miała odwagi tego sprawdzić. Trafił się wyjazd do Portugalii, na studiach rozpoczął się sajgon i nie było czasu tego sprawdzić. Teraz miała czarno na białym, że jest w ciąży, w 8. tygodniu. Lekarz twierdził, że wszystko jest w porządku i nie ma żadnych powodów do niepokoju. Przepisywał właśnie receptę z odpowiednimi lekami dla kobiety w ciąży.
-Zawołać kogoś z rodziny?- zapytała pielęgniarka, a Julka kiwnęła głową. Nawet nie wiedziała, że jej rodzina wstawiła się w takiej ilości i, że obok jej łóżka oprócz Weroniki pojawią się także rodzice. W sumie to uniknęła tym samym spektakularnych rozmów i oznajmiania tej jakże radosnej nowiny. Zostanie jej tylko Łukasz. Oboje nie planowali dziecka w najbliższym czasie. Ono miało się pojawić, ale jak Julka będzie miala studia na ukończeniu, a Łukasz będzie wiedział jak pokieruje swoją karierą. Dziecko pojawiło się teraz, ona jest po pierwszym roku studii, a Łukasz ma do przejrzenia stos propozycji nowych miejsc pracy i nie koniecznie są to propozycje z Polski. Gdzieś w pewnym miejscu jej życie przyśpieszyło niemiłosiernie i jak widać nie zamierzało w ogóle zwalniać.
-Kochanie jak się czujesz? Nic ci nie potrzeba?- zdziwiła ją też reakcja rodziców na to co się stało. O ile tata przyjmował zawsze wszystko ze spokojem, o tyle po mamie spodziewała się jakiś gorzkich słów, które będą wypominały Julce jej nieodpowiedzialność. Miała skończyć studia i dopiero wtedy myśleć o zakładaniu rodziny. Pani Bogusia jednak od pewnego czasu przyjmuje wszystko na klatę i mężnie znosi zmiany w życiu jej jedynej córki.
-Potrzebowałabym telefonu. Chcę się skontaktować z Łukaszem.- w sumie to nie wiedziała czy najlepszym pomysłem jest mówienie środkowemu o ciąży przez telefon, ale z drugiej strony mógłby mieć do niej pretensje, że dowiedział się jako jeden z ostatnich. Zobaczy go dopiero za ponad dwa tygodnie i nie ma sensu czekać na romantyczne okazje. Rodzice i Weronika byli tego samego zdania,więc pani Drzewiecka wygrzebała z torby swoją komórkę i podała ją córce.
-Trzymaj się słońce bardzo mocno i nie przejmuj się, bo pewnie tak jak ja nie będziesz wyglądać.- przyjaciółki uśmiechnęły się do siebie i Weronika wyszła z sali zaraz za rodzicami Julki. Blondynka wystukała dobrze znany jej numer, ale po drugiej stronie nikt nie odpowiadał. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że w Egipcie jest inna strefa czasowa i Łukasz zapewne teraz przewraca się na drugi bok, ale mimo wszystko była zdeterminowana i dzwoniła dalej. Już sama nie wiedziała ile sygnałów słyszała, ale w końcu po drugiej stronie usłyszała zaspany głos Łukasza.
*Julka na miły Bóg, ja nie wiem jak się nazywam. Co się stało, że dzwonisz?
-Pewnie nie przetrawisz teraz tych słów, ale później będziesz rozżalony, że ci nie powiedziałam. Jestem w ciąży, w 8. tygodniu.- czekała na reakcję ze strony Łukasza. Reakcją było głośne chrapanie w słuchawce. Wściekła rozłączyła się i napisała do narzeczonego smsa następującej treści:
"Jestem w ciąży z tobą i kiedy urodzi się dziecko to ty będziesz wstawał do niego w nocy skoro teraz tak trudno wytrzymać ci kilka minut rozmowy. Dobranoc!!!"- i rzuciła telefon do szuflady. Kiedy uspokoiła się i opanowała złość do Łukasza, ni stąd ni zowąd roześmiała się sama do siebie i wszystko zgoniła na humorki kobiety w ciąży.
-Haha! Teraz będę mogła go opieprzać i potem usprawiedliwam to swoim stanem!
~*~
Achtung! Achtung! :D

  1. Powiem szczerze, że nie zakładałam na początku, że ten rozdział pokryje mi się tak fajnie czasowo. Miał się pojawił tak naprawdę jutro, ale uznałam, że nie ma lepszej okazji jak dodanie go w rocznicę pamiętnych portugalskich emocji. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj i nie wiem co by się musiało wydarzyć, żebym mogła powiedzieć, że przeżyłam w swoim życiu piękniejszy Dzień Dziecka jak właśnie ten z 2008 roku. 
  2. Jest słodko, jest słodko. Do końca zostały jeszcze 3 rozdziały jak wszystko dobrze pójdzie, to zamknę tą historię w czerwcu. 
  3. Ku Waszej uciesze bądź nie, po tej historii ruszę z czymś nowym. Początkowo planowałam, że zabiorę się za to<klik>, ale plany uległy zmienie. Być może więcej szczegółów poznacie już w przyszłym tygodniu. 
  4. Dzisiaj Andrea będzie chciał odczarować spodek i czuje w kościach, że po tym weekendzie będzie miał same dobre wspomnienia :)
  5. Pozdrawiam i do napisania :***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz