niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział XXI

Po wyjściu ze szpitala, rodzinę mą pochłonęły świąteczne porządki i przygotowania. Za sprawą mamy, zostałam z całego zamieszania wyłączona. Rodzicielka argumentowała to nawałem nauki na uczelni, ale prawda była taka, że jak na razie tylko ona wiedziała o moim stanie. Reszta familii dowie się przy okazji świąt. Taki prezent od św. Mikołaja. Nie lepszy prezent zgotował nam Łukasz z Julą. Czaicie bazę, rozstali się...Ot tak, bo podobno nie mogli się dogadać. Pfff, co to w ogóle za bzdury są? Na kilometr widać, że się kochają a jedno drugiemu nie chce popuścić. Kiedy chcę nawiązać do tematu to oboje(zgodnie o dziwo) wypominają mi rozstanie z Kurkiem. Hola, hola. Moja sytuacja jest całkiem inna a jak się jeszcze dowiedzą o dziecku to zrozumieją co to znaczy prawdziwe życie.
-Wiki! Telefon do Ciebie!- na domowy? No nic, posłusznie zeszłam na dół i chwyciłam słuchawkę. Spojrzałam na mamę i z ruchu jej warg odczytałam kim jest mój rozmówca. A raczej rozmówczyni bo to pani Basia Kurek.
-Tak?
-Witaj kochanie! Przepraszam, że nie pokoję, ale mam pewien problem.
-No to słucham, w czym ten problem.
-Dzwonił do mnie Irek Mazur. Bartek, on ni...
-Ja nie chce o ni...
-Wiem Wikusiu, ale naprawdę się martwię. Bartek podobno regularnie ostatnio nie przychodzi na treningi i już ominął mecz. Nie odbiera ode mnie telefonów i pomyślałam, że może pojechałabyś do niego i zobaczyła co się dzieje.-chyba śnię.
-Do Łukasza nie może pani zadzwonić? Oni mieszkają przecież w tym samym bloku.
-Pokłócili się i o też mnie martwi. Weronika proszę cię. W przyszłości będziesz mamą i zobaczysz jak to jest bać się o swoje dziecko.-ta rozmowa burzy mój pozornie wypracowany spokój. Jeszcze z tym dzieckiem wyskoczyła jak Filip do z Konopi. Już jestem matką, na dodatek z jej nierozgarniętym synem.
-Nie może pani wymagać ode mnie cudów, nie po tym co się stało.Przepraszam.- być może zachowałam się mało kulturalnie, ale ostatnio u mnie z tym krucho.
-Córeczko to nie było zbyt grzeczne.-zdaję sobie z tego sprawę, ale nie będę się z tego nikomu tłumaczyć.
-Idę do siebie.- tak właśnie kończą się moje rozmowy z bliskimi. By nie powiedzieć słów których bym później żałowała, wolę się zaszyć w swoim pokoju i przeczekać falę zdenerwowania. Zamknęłam drzwi na klucz i ostrożnie kładę się na łóżku. Maleństwo jest najważniejsze. Złość odchodzi, ustępując miejsca wyrzutom sumienia względem pani Basi. Teraz i w głowie pojawił się Bartek. Empatia i względem niego dała o sobie znać. Chwyciłam telefon i znalazłam jego kontakt w książce telefonicznej. Przyłożyłam palec do zielonej słuchawki, złapałam głębszy oddech i na tym by się skończyło. Nie czuję się zobowiązana by go pilnować. Widać tak pochłonęło go zauroczenie Martusią, że zapomniał o całym świecie.
-Widzisz kochanie, twój tatuś nie jest zbyt odpowiedzialny dlatego będziemy trzymać się od niego z daleka.- fizycznie, bo psychicznie moje myśli i serce są cały czas przy nim. Wściekam się na niego, złoszczę i nienawidzę, ale i kocham. Chcę się pozbyć tego ostatniego odczucia, ale nie potrafię. Niestety, nie potrafię.

~*~
Dzisiejszy trening nie przypominał treningu. Trener Mazur strzelił chłopakom godzinną pogadankę na temat ich podejścia do treningów. Mówił o profesjonalizmie pod kątem wszystkich zawodników, ale wszyscy wiedzieli kogo ma na myśli. Kurek po raz kolejny nie zjawił się na treningu a telefon milczał jak zaklęty.
-Mamy za sobą kilka miesięcy wspólnej gry i treningów więc uznałem, że stać nas na szczerą rozmowę. Znacie zasadę, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego bo sam ją wam wpajałem. Jesteście wobec siebie lojalni, ale teraz was proszę o szczerą odpowiedź. Ma ktoś jakiś kontakt z Bartkiem?- zapanowała cisza, nikt nie zrobił najmniejszego ruchu poza skierowaniem swojego wzroku w różne miejsca, byleby nie patrzeć na Mazura.
-W porządku. Oświadczam wam osobiście jaka jest reakcja ze strony klubu na tą sytuację. Kontrakt Kurka ma zostać rozwiązany a on sam zapłaci potężną karę za niewywiązanie się z niego.- zawodnicy spuścili głowy. Jeszcze nigdy nie widzieli Irka Mazura wykazującego taką stanowczością. Owszem, miał zasady z których nikogo nie zwalniał, ale zawsze można była szukać w nim mediatora i pośrednika.
-Już został rozwiązany czy dopiero będzie?- głos zabrał Kadziewicz. To w nim wszyscy wypatrywali wyjaśnień, ale on sam nie wiele wiedział. Po rozmowie z Julką w jego mieszkaniu, zamknął drzwi a klucz zaniósł do pani Stasi. Nawet nie czy Kurek wrócił do mieszkania. Nie raz miał ochotę zapukać w drzwi kurkowego królestwa, ale zdradliwa istota, która zwie się dumą, nie pozwoliła mu tego zrobić.
-Dziś do 17 Kurek ma się zdeklarować czy zamierza kiedykolwiek grać w tym klubie. W sobotę gramy z Warszawą. Nie muszę chyba mówić czego od was wymagam?- z ust co poniektórych zaczęły płynąć deklaracje i zapewnienia.
-Dziś jesteście wolni, widzimy się jutro. Łukasz, ciebie bym jeszcze na chwilę poprosił.
-Do jutra trenerze!- siatkarze jedni po drugich wychodzili z sali a na parkiecie pozostał już tylko Kadziu.
-Skoczę na chwile do prezesa a ty idź się przebierz. Jadę z tobą do Dobrego Miasta bo ktoś musi potrząsnąć Bartusiem a i tobie chyba przyda się rozmowa. Teraz przyjmę inną taktykę. Zduszę w zarodku kryzys mojego zawodnika .- i z tym słowami trener zostawił swojego zawodnika.
-To aż tak widać?- pewnie, że widać. Przestał zachowywać się jak osoba z wrodzonym ADHD a błysk w oku przygasł.
-Kadziu rusz się bo czeka cię spotkanie z Kazią. Kurasia nie ma to nie dostąpimy taryfy ulgowej.- jeszcze Kurek i Weronika. Aż dziw bierze, że zjebało się w tym samym czasie i u niego i u jego siostry.
~*~
Julka starała się zachowywać pozory dziewczyny na której rozstanie z Łukaszem nie robi wrażenia. Taka przecież była gra, takie są zasady. Najśmieszniejsze jest to, że wszyscy(poza Weroniką) łyknęli tą bajeczkę a rodzice byli nawet wyraźnie zawiedzeni, że Kadziewicz nie jest już z ich córką. Tak jak oni, Julka uczyła się żyć bez Łukasza, ale jednego nie mogła się oduczyć, nawet nie chciała. Miłość do Madzi pozostaje bez zmian. Wzięła małą na spacer do parku. Jak na grudzień, pogoda była dość ładna a zimno nie dawało się jeszcze we znaki. Spacerowała z wózkiem wśród ośnieżonych alejek. Widziała na sobie spojrzenia współspacerujących osób. Niektórzy uśmiechali się serdecznie a niektórzy szeptali coś do siebie. Kilka razy była tu z Łukaszem i pewnie ludzie nadal mają ich za szczęśliwą parę.
-Julka!- usłyszała za plecami głos, który na początku nie był jej znany. Odwróciła się i dopiero w tym momencie rozpoznała nawołującą ją kobietę. To mama Mariusza, pani Irena.
-Dzień dobry pani Irenko!- Drzewcia nakryła dokładnie Madzię.
-Jak ja was wszystkich dawno nie widziałam. Mariuszek też...- Julka przewróciła oczami. Z panią Olkowicz mogła porozmawiać, ale o damskim bokserze nie chciała słyszeć.
-A co słychać u pani?- szybka zmiana tematu miała odsunąć ich o rozmowie na temat Mariusza, ale jego matka nie zamierzała rezygnować.
-On się zmierzył i dużo zrozumiał. Cały czas kocha Weronikę i nie może o niej zapomnieć.- Julka czuła, że rozmowa nie ma sensu.
-Pani Ireno, Weronika choć nie jest już z Bartkiem to na pewno nie wróci do Mariusza. Nie po tym co jej zrobił. Muszę już iść bo Madzia może się przeziębić. Do widzenia pani Irenko. -Drzewiecka mówiła coraz szybciej a ze złości na siebie chciała coś zrobić ze swoim jęzorem.
-Miałam nikomu nie mówić a powiedziałam matce jej byłego. Nic tylko wpaść pod pociąg!
-Ciuch, ciuch!- zapiszczała Madzia radośnie.
-Kochanie i ty przeciwko mnie?- Julka szybkim krokiem pchała wózek by zdążyć na umówioną z Łukaszem godzinę.
-Czeka mnie kolejna rozmowa o niczym...


~*~

Łukasz razem z Mariuszem parkował samochód pod ich blokiem. Rozmowa z trenerem dla Kadzia była bardzo pouczająca.
-Na ten zakład to mogliście wpaść tylko ty z Kurkiem. Wiesz, jak mi kiedyś powiedziałeś, że to twój przyjaciel to nie mogłem uwierzyć. Ile was dzieli lat co?- Łukasz się uśmiechnął.
-7 lat. Kiedyś sam nie mogłem w to uwierzyć, ale później strasznie byłem dumny, że nam się udaje. Bartek to był czasem jak przyjaciel, czasem jak brat...
-Czasem jak syn co?- oboje się uśmiechnęli.
-Może aż tak to nie, ale po części kiedy się tu przeprowadził, czułem się za niego odpowiedzialny.
-Nie szkoda ci?- środkowy spuścił wzrok. Pewnie, że żałował, ale i wściekał kiedy widział stan Weroniki po zdradzie Kurka.
-Szkoda, ale kiedyś mu powiedziałem, że wymierzę sprawiedliwość jako brat.- może za surowa ta sprawiedliwość?
-To trzeba było dać sobie po razie.- O.o
-No co ty myślisz, że ja nigdy młody nie byłem? Chyba ktoś do ciebie...- spojrzeli na prawą stronę, gdzie zmierzała w ich kierunku Julka z Madzię. Serce Łukasza urosło kilkakrotnie w klatce piersiowej.
-Walcz Kadziewicz, pokaż jak ci zależy. A na koniec powiedz mi jeszcze raz,które mieszkanie jest Bartka?- wysiedli z samochodu.
-7 na drzwiach. Odwiedzi mnie trener?- Mazur skinął mu głową i odszedł w kierunku wejścia do bloku. Łukasz zaś podszedł do kobiet, swoich kobiet...
-Cześć... Oddaję ci Madzię tak jak się umawialiśmy. Mogłabym w weekend po nią przyjść i zabrać do siebie? Mama też się stęskniła za księżniczką.- Drzewcia ukucnęła przy małej i musnęła jej czółko.
-Julka co my robimy?- nie odpowiedziała.
-Kocham cię i nigdy nie przestanę.- podniosła się zadzierając przy tym głowę by spojrzeć mu w oczy.
-Nie składaj obietnic których nie jesteś w stanie spełnić. Buziak skarbie.- pomachała Madzi i odeszła. Chwytała za klamkę kiedy Łukasz zawołał:
-Spotkajmy się w Wigilię w parku. Jeśli coś dla ciebie znaczyłem i znaczę nadal to przyjdź w to miejsce w którym cię pierwszy raz pocałowałem. Tam będę czekał.- chwilę stała przy drzwiach by po chwili zamknąć je z impetem.
-Jak myślisz żabko, przyjdzie?- Madzia nie była zainteresowana rozmową bo już smacznie sobie spała. Łukasz zwolnił blokadę na kółkach jej wózka i zaczął pchać w kierunku mieszkania. W ten wieczór wigilijny zamierza zrobić coś wyjątkowego. Nawet jeśli Julia miałaby nie przyjść to on przygotuje się tak jak jakby miał 100-procentową pewność, że przyjdzie.

Z perspektywy Bartka...
Jeszcze chwila a zabiję się o kupki śmieci, które jedna po drugiej pojawiają się w moim mieszkaniu. Przez ostatnie dni, mój harmonogram opiera się na wstaniu z łóżka, zjedzeniu jakiegoś syfu i przepiciu tego browarem. Czystą zostawiam sobie na wieczór. Dlaczego nie kontaktuje się ze światem? Nie wiem. Telefon dawno się rozładował a ja nie mam ochoty go włączać i słuchać jak to nieodpowiedzialnie się zachowuję. Zresztą czy kogoś to jeszcze obchodzi? Mam nadzieję, że nie. Z mieszkania wychodzę tylko nocą, by w sklepie monopolowym zrobić sobie zapas. Powoli staczam się chyba na dno. Siatkówka też straciła znaczenie...Przechyliłem butelkę z piwem kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zapewne pani Stasia kolejny raz chce mi wcisnąć ciepły obiad. Nie zasługuję na nic więc nie idę otworzyć. Pukanie, które zazwyczaj ustawało po chwili, przybiera na sile a pani Stasia nie ma tyle siły.
-Łukasz?- mimo wszystko miałem cały czas nadzieję, że kiedyś uda nam się porozmawiać o tym co się stało. Przecież nie chciałem rozwalić mu związku z Julką. To ostatnia rzecz, którą chciałbym zrobić. Zanim znalazłem się pod drzwiami by je otworzyć, zdążyłem poślizgnąć się na puszkę.
-Już!- z ledwością się podniosłem, ale kiedy zobaczyłem kto stoi po drugiej stronie, o mały włos nie upadłem z powrotem.
-Niespodzianka prawda?!- Mazura to się tu nie spodziewałem.
-Zapraszam...?- w tym momencie poczułem ogromny wstyd. Musiałem wprowadzić trenera do tej nory, którą zrobiłem po rozstaniu z Weroniką.
-Coś ty ze sobą zrobił?!- potrząsnął moimi ramionami.
-Widziałeś się w lustrze?!-taa, będzie jakieś 3 dni temu.
-Kawy? Herbaty?- nie wiem czy jest sens zachowywać się tak jakby wszystko było ok. Gołym okiem widać, że nie jest.
-Idź do łazienki i weź prysznic. Ja zrobię sobie coś do picia.- nie wiem czy to dobry pomysł by Mariusz sam wchodził do kuchni, ale wszelkie próby powstrzymania go zakończyłyby się fiaskiem bo znam ten wzrok. Kiedy znalazłem się za drzwiami łazienki i puściłem wodę w prysznicu, poczułem jakbym się odradzał. Zimne krople zmywały ze mnie trudy tych wszystkich dni, w których z higieną stałem na bakier. Sięgnąłem po żel pod prysznic i chwyciłem butelkę z płynem Weroniki. Miała u mnie dużo swoich przyborów i kosmetyków. Wylałem go sobie na rękę i przyłożyłem do nosa. Woń migdałowego płynu przyjemnie wypełniła kabinę. Trudno, będę pachniał damskim żelem pod prysznic. Wcierałem go w swoje ciało i przymykając oczy, widziałem jak robi to Wikusia. Coś ścisnęło mnie w gardle, nieprzyjemnie zapiekły oczy...
-Bartek wychodź, zrobiłem kawę i normalny posiłek!- krzyknął Mazur czym wybudził mnie z letargu. Odstawiłem butelkę na swoje miejsce i wyszedłem na zewnątrz. Kiedy wycierałem ciało, moją uwagę przykuła meczowa koszulka AZS-u. Jak ja nam wszystkim spierdoliłem życie...Założyłem szlafrok i poszedłem do kuchni. Trener zdążył w niej ogarnąć na tyle, że przynajmniej było na czym usiąść i przy czym zjeść.
-Od tych mrówek to ty powinieneś brać czynsz bo nie długo może być u ciebie krucho z kasą.- poważny temat rozpoczął w żartobliwy sposób, ale ja doskonale wiedziałem co mi grozi.
-Są wściekli?- głupie pytanie. Zawiodłem wszystkich na całej linii.
-Powiem wprost. Dziś do 17 masz czas by załagodzić sprawę. Szczerze to na miejscu klubu dałbym ci taką karę, że byś się nie pozbierał i wyleciałaby ci panienki z głowy.- wiedział, pewnie wszyscy wiedzieli.
-To był tylko jeden, jedyny raz. Byłem pijany. Trzeźwy bym nawet na nią nie spojrzał. Kocham Weronikę i to się nie zmieniło.- przecież ktoś musi mi uwierzyć.
-A co zrobiłeś by jej to udowodnić? Myślisz, że jak będziesz codziennie chodził zalany, unikał treningów to Weronika da ci szansę? Pokaż, że to był jeden szczeniacki wybryk a teraz robisz wszystko by odzyskać jej zaufanie.- dobrze gadał.
-Myśli trener, że będę mógł wrócić do klubu?- porządkowanie swojego życia zacząłbym od sytuacji w klubie. Tu, mimo wszystko będzie chyba łatwiej.
-Masz jeszcze dwie godziny. Zadzwoń do prezesa i poproś o szansę. Później zrób coś z Łukaszem, bo wasza przyjaźń też przechodzi kryzys. Następnie wiesz chyba co musisz zrobić.- wiem, wiem...
-Dziękuję trenerze.
-Jeśli wrócisz do gry to na treningach dostaniesz taki wycisk, że ci się odechce buntów.- przetrwam. Nawet nie wiedziałem, że obecność Mazura uświadomi jak bardzo brakuje mi życia, które prowadziłem przed tym co się stało.

~*~
Achtung! Achtung! :D
  1. Tadam, jest rozdział XXI z okazji wolnego dnia ;) Cieszycie się ?
  2. Pewnie nie bo napisałam kolejną notkę o niczym i coś czuję, że następne nie będą lepsze. Mam nadzieję, że jakoś dotrwam do końca tej historii i będę mogła napisać pod jedną z notek, że jestem z niej zadowolona.
  3. Ireneusz Mazur. Poświęciłam mu prawie całą dzisiejszą notkę i zapowiada się, że będzie się tu jeszcze pojawiał jako wielki mentalny doradca ;)
  4. Trzymamy kciuki za Bartka Kurka w Plebiscycie Przeglądu Sportowego? Po głosowaniu dziennikarzy TVP Sport jestem zdania, że nie wiem za co tam się te miejsca przyznaje. Robert Lewandowski przed Kurkiem? No sory, ale Lewy to tam gra na chwałę Borusii a nie reprezentacji Polski. Fakt, dzięki niemu nasza narodowa drużyna utrzymuje jako taki poziom, ale to chyba jeszcze nie to. Sama wiem, że pierwsza lokata jest zarezerwowana przez Justynę Kowalczyk bo jej się to należy jak psu buda, ale Kurek też powinien być ciut wyżej. Drużyna i trener roku mam nadzieję, że wpadną we właściwie ręce. Koniec mojego wywodu, jutro zobaczy się jak będzie ;)
  5. Pozdrawiam i do napisania ;***
 
Nie mogłam się powstrzymać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz