sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział XIII


Mierzyłam się wzrokiem z bratem i nie powiem by towarzyszyły temu jakieś pozytywne emocje.
-I kto odwiedził Bartusia?- jeszcze ten musi paradować bez koszulki.
-Nie spodziewałem się tego po tobie.- Kadziu wtargnął do mieszkania i wycedził w Bartka.
-Po tobie też. Rozstałaś się z Mariuszem i już tak szybko się pocieszyłaś?!-patrzcie go, święty się znalazł. Sobie porozmawiamy panie Kadziewicz ale sami,bez świadków.
-Nie mów mi Łukasz co mam robić, ok.? Porozmawiamy jak zmienisz ilość decybeli w swoim głosie.-nie byłby sobą gdyby nie zrobił czegoś po swojej myśli.
-Ty sobie zdajesz sprawę z tego, że zachowałaś się jak gówniara?! Najpierw zgadzasz się wyjść za Mariusza a teraz go zostawiasz bo nagle poczułaś coś do Kurka?-jakie nagle…
-Uważaj Łukasz co mówisz…- Bartek upomniał się o tą gówniarę. Z czymś takim jestem wstanie sobie poradzić.
-Bo co?Mnie też pobijesz?!- widzę, że Łukasz już zdążył skontaktować się z Mariuszem i przejść na jego stronę. Tak być nie może.
-A jak będę z Bartkiem to ty uderzysz mnie jak Kamila czy Mariusz, według ciebie idealny kandydat na męża?! Patrz co mi zrobił!- pokazałam mu rozciętą wargę. I co Kadziu, przytkało trochę?!
-Ale jak to…Olek cię uderzył?- nie kurna, sama sobie przyjebałam dla ozdoby.
-Wiesz co Łukasz, zastanów się co ty chcesz w ogóle zarzucić mi i Bartkowi. Miłość?Jeśli tak to daruj sobie bo ja przez twoje widzi  mi się nie będę rezygnować ze swojego szczęścia.- Bartuś mnie teraz ładnie objął w pasie, jakby na potwierdzenie, że będziemy szczęśliwi. Tak naprawdę i na wieczność.
-Muszę ochłonąć. Dla mnie to za dużo jak na ten moment. Jadę do szpitala…
-Masz rację. Na głowie masz większe problemy.- chyba mnie nie odtrąci jak ucałuję jego policzek co? Bo kurkowej dłoni nie uścisnął.
-No nic,może następnym razem pozwoli mi się pożegnać. – ja nie wiem po nim to tak serio spływa czy tylko tak udaje. Kiedy za Łukaszem zamknęły się drzwi, wróciliśmy z Barkiem do kuchni. Już w nie tak dobrych nastrojach jak wcześniej. A jeśli Kadziu ma rację i ja za szybko pocieszyłam się po związku z Mariuszem?
-Wiki nie przejmuj się Kadziem. Ochłonie i pogadamy na spokojnie- dotknął mojej dłoni, splatając nasze palce. A może to Bartek ma rację? Patrząc w jego niebieskie tęczówki jestem skłonna mu uwierzyć ale spojrzenie brata też robiło swoje. Będę musiała znaleźć złoty środek…
-Po śniadaniu wrócę do domu…- nie powiem, żeby mina Bartka wyrażała optymizm.
-Nie śpieszmy się. Ja wiem, że Katowice i to co się tam wydarzyło było czymś wyjątkowym ale zachowujmy się jak normalne pary. Nie musisz zdobywać moje serca bo już od dawna jest twoje ale…- przyłożył mi palec do ust.
-Pokaże ci jak bardzo mi na tobie zależy.-nie wiem, mam się bać?
~*~
W więziennym ubraniu prowadzili ją na rozmowę z psychiatrą. Podejrzewano, że Kamila w jakimś stopniu nie kontroluje tego co robi.
-Dzień dobry.- młoda, na oko 30-letnia kobieta wyciągnęła dłoń w kierunku Potockiej,którą ona nie pewnie uścisnęła. Doktorka wyprosiła funkcjonariusza aresztu a swoją pacjentkę poprosiła o zajęcie miejsca naprzeciwko niej. O czym rozmawiamy? Początki nie były łatwe ale kiedy już Kamila otworzyła się na swoją rozmówczynię opowiedziała jej o swojej nienawiści do rodziny Kadziewiczów i o tym, że tak naprawdę nigdy nie czuła w sobie instynktu macierzyństwa.
-Dlaczego więc chciałaś zabrać mężowi dziecko, skoro sama nie chciałaś się nim zajmować?
-Tylko w ten sposób mogłam sprawić, że go zaboli. Zdrada, pieniądze… to wszystko nie zrobiłoby na nim takiego wrażenia, że jak utrata Magdy. Ona była, jest i będzie dla niego wszystkim. Tak samo jak siostrzyczka, jego przyjaciel i ta cała Juleczka.- gniewnie spojrzała w nieokreślony punkt na ścianie, tak jakby zobaczyła tam wymienioną przez siebie trójkę.
-Zdajesz sobie sprawę, że czeka cię kara za to co zrobiłaś?- Kamila wzruszyła ramionami.
-Dożywocia nie dostanę…- może przez chwilę wydawać by się mogło, że dotarło do niej co zrobiła i żałuje swojego zachowania. Nic z tych rzeczy. Na jej twarz powracał kpiący uśmiech a w oczach pojawiła się chęć zemsty. Policjanci wtargnęli do celi oznajmiając, że czas już się skończył.
-Masz prawo poinformować przeze mnie swoich bliskich, że mają możliwość odwiedzin.Chcesz kogoś poinformować?- pokiwała twierdząco głową.
-Mojego chłopaka możesz poinformować, że…albo ja napiszę list a ty wyślesz, gdzie trzeba.- Kamila została skuta w kajdanki i wyprowadzona z celi, w której aresztantki spotykają się z bliskimi, prawnikami i innymi upoważnionymi do przebywania w tym miejscu osobami. Justyna Florek miała przygotować opinię do sądu. Cóż mogła napisać? Wiele ale najistotniejszą informacją był fakt, że Potocka jest niezdolna do opieki nad córką.
~*~
Dotarł do szpitala chwilę po 11. Madzia była już na sali. Założył odpowiednie obuwie i zniknął za drzwiami szpitalnego pomieszczenia.
-Dzień dobry.- przywitał się z mamami innych dzieci, które tak jak on przyszły odwiedzić swoją pociechę.
-Pańska żona wyszła do toalety, miała za chwilę wrócić.- co?! Jaka żona?! Kadziu struchlał ale kiedy zobaczył postać Julki w drzwiach, odetchnął z uśmiechem.Przywitali się buziakiem w policzek.
-Ta pani po lewo myśli, że jesteśmy małżeństwem.- wyszeptał jej do ucha. Kiedy się od siebie odsunęli, Łukasz zauważył na jej policzkach niewielkie rumieńce, które dość mocno odznaczały się na jasnej cerze jej twarzy.
-Dobrze,że już jesteś bo jedna pielęgniarka uważa, że ja nie mam prawa tutaj być. Całe szczęście, że siary nie robi przy ludziach ale poza salą nieźle daje mi do wiwatu.- spojrzała w kierunku otwierających się drzwi a jej żołądek pojawił się w okolicach gardła.
-Proszę pana, czy ta pani jest z rodziny?- na oko 50-letnia kobieta, która lepiej nadawała by się do pracy w kamieniołomach niż w szpitalu a do tego na oddziale dziecięcym.
-Julia jest moją dziewczyną.- Drzewcia wybałuszyła oczy. Nazwał ją swoją dziewczyną?!To nic, że pani po lewo była wyraźnie zawiedziona. Choć to było kłamstwo,potrzebne do tego by Julka mogła odwiedzać małą to zabrzmiało tak wiarygodnie i tak naturalnie, że wokół serca dziewczyna poczuła przyjemne ciepło.
-To ja przepraszam Panią za tą poranną nagonkę…- nadal oszołomiona Julka uśmiechnęła się porozumiewawczo do siostry. Kiedy ta przeszła do sali obok, oboje z Kadziem wybuchli śmiechem tak niepohamowanym, że nawet Madzia zaczęła świergotać w łóżeczku.
-Cześć królewno.- Łukasz nachylił się nad nią i ucałował w główkę. Julka stojąc z boku widziała jak bardzo myliła się co do siatkarza jeszcze kilka miesięcy temu. I choć ciągle strzelał oczami do damskiej części personelu a zwłaszcza tej młodszej, to i tak wydawał jej się ideałem faceta. Do tego to z jaką czułością patrzył na córkę, którą trzymał w ramionach.
-„-Jak ja cię kocham Kadziewicz”- przemknęło jej przez głowę. Wizyta siostry zawsze oznaczała, że lekarz jest blisko i nie inaczej było tym razem. Do dzieci przyszedł doktór Orłowski.
-Witam piękne mamy i niesfornego tatusia.- różowy stetoskop był oznaką, że czas na badania kontrolne. Z uśmiechem medyk stwierdzał, że w tej sali wszystkie dzieci dochodziły do zdrowia. Osłuchowo wszystko wyglądało w porządku. Jedynie u Madzi nie mógł tego sprawdzić, bo dziewczynka sprawiała najwięcej problemów. Z uśmiechem na ustach wierciła się w łóżeczku, uniemożliwiając tym samym badanie.
-Cały ojciec…- Julka śmiała się w najlepsze kiedy Łukasz próbował zapanować nad córką.
-Kochanie bo będziemy się gniewać…- wziął ją na ręce i tylko w tej pozycji, z głową na ramieniu ojca dała się zbadać.
-Stan zapalny nie rozwija się w płucach i oskrzelach a z badań wynika, że nerki walczą z zakażeniem. Jest lepiej, naprawdę jest lepiej.- pobawił się rączką małej i już miał wychodzić, kiedy zrobił krok w tył i zagadnął do Julki.
-Będzie pani miała wesoło w domu jeśli pan Łukasz zachowa swój charakter s Madzia,która widać, że już ma zadatki na kopię tatusia, pójdzie w jego ślady.-poklepał ją przyjacielsko po plecach. Łukasz nie zwrócił bardzo na to uwagi bo właśnie siłował się córą, która w ogóle nie chciała się położyć. Drzewiecka zatrzymywała te słowa dla siebie, razem z tymi, które nie do końca wróżyły jej i Łukaszowi przyszłość. Ale co tam nieprzychylne opinie… Jak się patrzy na uśmiech Kadzia to chce go się widzieć do końca swoich dni…
Z perspektywy Bartka…
Minął tydzień od kiedy zacząłem układać swoje wspólne relacje z Weroniką na tym lovciarskim etapie. Nie mogłem sobie pozwolić na romantyczne wypady do kina ale jak tylko się trochę odkuję to sobie wszystko odbijemy z nawiązką. Niby wszystko było OK. ale czegoś mi zaczynało brakować… Kadzia. Od tamtej pory skrzętnie mnie omija a jak już dojdzie do przypadkowego spotkania to zbywa mnie jakimś oklepanym tekstem. Fakt, może i nie miał czasu kiedy Madzia była w szpitalu ale teraz kiedy już wraca do domu... Dzisiaj wraca. Może znajdzie dla mnie chwilę by wszystko sobie wyjaśnić? Miałbym do kogo chodzić na ploty bo tak to zostaje mi w bloku tylko towarzystwo pani Helenki. Nie powiem ale dzięki tej kobiecie i pani Krysi, nie chodzę głodny.
-Bartek,obiad przyszedł!- jest godzina 14 więc czas na porcję od „teściowej”. Nie mogę powiedzieć Wiki, że nie zjem obiadu jej mamy bo mógłbym tego nie przeżyć.Staram się więc jeść mniejsze porcje u pani Helenki by więcej sił zostawić na obiady pani Krysi.
-Co tam obiad! Ważne, że ty przyszłaś!- w ten sposób chciałem odwrócić jej uwagę od konsumpcji ale nie było zmiłuj. Dostawałem buziaka a potem Wiki ginęła w kuchni, w celu odgrzania posiłku.
-Dopilnuję tego byś zjadł wszystko a potem spadam na górę bo Łukasz przywozi małą.- teraz ta ja już w ogóle straciłem apetyt. Ona tam sobie wszyscy będą siedzieć a ja tu sam jak ten kołek.
-Fajnie masz…- naprawdę jej tego zazdrościłem.
-Kotuś choć do mnie…- z przyjemnością. Usiadłem na kuchennym krześle a Weronika znalazła miejsce na moich kolanach. Bawiła się moimi włosami.
-Obiecuję,że porozmawiam z nim i postaram się przekonać, że to co jest między nami nie ma z nim nic wspólnego.- no bo nie ma…
-Wiesz,że cię kocham?- ona to wie jak swoją obecnością poprawić mi humor.
-Wiem miśku, ja ciebie też.- oparła czoło o moje czoło sprawiając, że nasze nosy styknęły się. Odchyliłem lekko głowę by łatwiej mi było zasmakować jej ust.Wiki też współpracowała. Delikatne cmokanie coraz bardziej przypominało pościg za czymś wyjątkowym. Subtelnie wsunąłem w jej usta swój język, który od razu zintegrował się z jej językiem. Ręką przejechałem po stole. Był pusty więc spokojnie mogłem ją na nim posadzić. Kiedy moja prawa dłoń wędrowała w okolicę guzika jej spodni, moje uszy dobiegł przerywany dźwięk, jakieś pikanie. Hmm,elektroniczny pas cnoty czy jak? E tam jaki pas cnoty! Przecież ja zdobyłem ją tą „twierdzę”.
-Bartuś…-już skarbie przenosimy się na wyższy poziom.
-Bartek obiad!- łee a miało był tak pięknie…
~*~
N aŁukasza i Madzię czekali w mieszkaniu rodzice. Julia miała zrobić pranie apotem do nich dołączyć.
-Moje skarby przyjechały…- no tak, pani Krysia zawsze będzie tak zwracać się do swojego synka jak do małego chłopca. By Łukasz mógł spokojnie rozpatrzyć się w mieszkaniu, dziadkowie zajęli się małą. Kiedy tylko zniknął za drzwiami łazienki, pani Krystyna rozpoczęła konspirację.
-Tadek,mi się wydaję, że Łukasz i Julka to mają się ku sobie.- kołysała Madzię w swoich ramionach a pan Kadziewicz strzelał co najmniej „niecodzienne” miny do swojej wnuczki.
-Kryśka!Ani mi się śni w to wtrącać. Na siłę chcieliśmy uszczęśliwić Wikusię z Mariuszem i zobacz jak to się skończyło….
-Ciszej Tadek, bo usłyszy. Ja nie mówię żeby się wtrącać ale Julka to taka dobra dziewczyna. Można by im pomóc…- chytrze się uśmiechnęła. Pan Tadeusz nie zdążył otworzyć ust w celu odpowiedzi bo w pokoju pojawił się jego syn, wprost z pod prysznicu.
-My się synku będziemy zbierać…- mina pana Kadziewicza mówiła wszystko. Był równie zaskoczony jak Łukasz, kiedy jego rodzice znaleźli się w przedpokoju.
-Ale zaraz miała przyjść Wiki, Julka… Naprawdę musicie już iść?- komedia. Pani Krysia pokiwała twierdząco głową a w przeciwną stronę niż jej mąż.
-Oj bo Tadek zapomniał, że ma dziś wizytę u dentysty. Przyszliśmy zobaczyć Madzieńkę a teraz musi już iść. Ojciec znów będzie się skarżył, że go boli ale do dentysty to za nic na świecie nie pójdzie. Muszę tego dopilnować. Ty się trzymaj i ucałuj od nas Juleńkę, tak porządnie.- sama musnęła jego policzek a tata uścisnął dłoń.
-Nie rozumiem ale coś mi tu śmierdzi.- zamknął za nimi drzwi. Nie zdążył nawet dojść do kuchni bo pewnie pod jego drzwiami pojawiła się siostra z Julią co zasygnalizowały dzwonkiem. Zapomniał nawet, że powinien się trochę przyodziać ale skoro to Wiki i Julka to nie ma się czego wstydzić.
-Hej!-wraz z otwieranymi drzwiami mina Drzewci zmieniała się diametralnie. Była w szoku. Widok Łukasza z ręcznikiem na biodrach przyprawiał ją o falę dreszczy.
-A Wiki nie ma?- pokręciła głową będąc nadal w swoim letargu.
-Zapraszam.-podał jej dłoń, którą pewnie uścisnęła. Miała pogadać z nim o jego relacjach z Bartkiem. Wiki prosiła ale…raz kozie śmierć! Ona tak samo jak jej przyjaciółka długo czekała aż odnajdzie się w uczuciu, którym darzyła siatkarza.
-Łukasz ja już dłużej nie mogę. Kocham cię!- powiedziała pół szeptem bo godzina wskazywała na to, że Madzia może spać. Ujął jej twarz w dłonie. On też już dłużej nie będzie czekał.
-Ja też cię kocham i z każdym dniem przekonuję się czym tak naprawdę jest miłość. Myślę o tobie kilka godzin a zapominam na parę minut. Czuję coś takiego pierwszy raz w życiu.- składał na jej twarzy delikatne pocałunki. Nie pominął cala jej twarzy. Spojrzeli sobie w oczy.
-I co teraz panie Kadziewicz?
-I żyli długo, nie koniecznie zawsze z uśmiechem na ustach bo tak się nie da ale razem.- jako pieczeń swoich słów złożył na jej ustach pocałunek. Oparła swoje czoło o jego tors, słuchając tym samym bicia jego serca. Serca, które od dziś będzie bić tum samym rytmem. Lekkie zawilgocenie na policzku oznaczało szczęście, niewyobrażalne. Są tu i teraz, razem i dla siebie ale Julka niebyła by sobą gdyby nie zachowała lojalności wobec przyjaciółki i gotowości do pomocy jej.
-Madzia śpi więc mamy chwile dla siebie…- zniknął na moment w łazience by założyć jakiś dolne odzienie. Usiadł na kanapie a Julka znalazła miejsce z głową na jego kolanach.
-Nie wiem jak tobie ale mi odpowiada taka forma wspólnego czasu.- ciepło się uśmiechnęła a Łukasz odwzajemnił jej gest.
-Jak tobie to i mi.- nachylił się nad nią i ucałował jej usta. Powoli zaczynało do niego docierać, że związał się z Julią. Dziewczyną, która jest zupełnie inna niż wszystkie z którymi miał do czynienia wcześniej. Była równocześnie: zależna ale i potrzebująca opieki. Spontaniczna ale i rozważna. Była wyjątkowa ale przede wszystkim była jego.
-Jak to dobrze, że Wiki nigdy nie miała nic przeciwko temu co się między nami rodziło…
-A dlaczego miałaby mieć?- zdziwił się.
-No wiesz, ty nie jesteś zachwycony tym co jest między Weroniką a Kurkiem.- udało się do tego nawiązać?
-Ej, co to za konspiracja, hmm?- Julka podniosła głowę z jego kolan i spojrzała w jego tęczówki, dłonią dotykając jego policzka.
-Chcę cipo prostu uświadomić, że związek Wiki w żaden sposób nie powinien wpływać na twoje relacje z nią i Bartkiem…
-No ja wiem ale…- przerwała mu.
-Alę to ja mam ciocię. Łukasz,  mi się wydaję,że wiem czego się boisz…- spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
-Tobie się wydaje, że Bartek przyjaźnił się z tobą tylko ze względu na Weronikę. Mogę ci przysiądź, że to nie prawda. Wiki od dawna czuła coś do Bartka a jej związek z Mariuszem miał tylko to zagłuszyć. Jak widzisz, nie udało się…
-Pewnie masz rację. Ja jednak taki już jestem, że za nim czegoś dojdę to muszę trochę pokrzyczeć i po naburmuszać się.- uśmiechnął się do Juli.
-Nie strasz mnie… Obiecasz mi coś?
-Porozmawiam z Bartkiem.- dostał buziaka a buziak za buziek przeradzał się w namiętne pocałunki. Raz po raz obdarowali swoje wargi namiętnymi pieszczotami, patrząc sobie przy tym w oczy.
-Kocham cię maleńka…

~*~
Achtung! Achtung! :D
  1. Onet mnie denerwować zaczyna i te jego humorki. Miałam już napisane całe ogłoszenia ale mi je usunięto a ja za bardzo nie mam czasu teraz więc będzie skrót.
  2. Rozdział jest taki jakim go sobie założyłam. Jula z Kadziem razem. Oceńcie same czy to dobre rozwiązanie.
  3. Jeszce dwa rozdziały i kończę etap maj-sierpień. O ME napomknę ale nie będę się rozpisywać bp chyba wiecie o co chodzi. Po co się dołować...
  4. Przepraszam, że tak długo musiałyście ale tak jak mówiłam, będę teraz funkcjonować na schemacie: 1 rozdział na 2 tygodnie.
  5. Już uciekam. Pozdrawiam i do napisania ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz