-Łukasz co się stało? Czemu masz taką minę?- dopiero Kadziu zauważył, że siedzi z telefonem w ręku i zastanawia się nad metamorfozą przyjaciela.
-Wiki i Bartek będą rodzicami trojaczków!- w przypływie euforii, pisku i wrzasku ze spuszczoną głową w cień usunął się Mariusz. On już wiedział, że bezpowrotnie stracił szanse u Kadziewiczówny, ale mimo wszystko chciał jej szczęścia. Wiedział, że osiągnie je tylko w ramionach Kurka z ich dzieciakami u boku.
-Przypilnuję Kamilę i niedopuszczę by zrobiła jaką kolwiek krzywdę zarówno Weronice, Kurkowi i ich dzieciom.-rozpoczął swój trucht do domu i ogarnął go jakiś taki dziwny niepokój, że nie powinien brać odpowiedzialności za ich bezpieczeństwo na siebie. Rozważał w głowie rozmowę z Kurkiem i przytoczenie mu rozmowy z Potocką, jak i również jej podejrzamych planów. Z drugiej strony wiedział, że w oczach siatkarza nie będzie wiarygodny, bo Bartek na pewno będzie szukał w tym wszystkim drugiego dna i w sumie nie miałby prawa się temu dziwić, bo jeszcze niedawno obaj panowie nie przepadali za sabą, dając temu wyraz podczas bójki i późniejszych rozmów. Opcja pilnowania Potockiej wydawała mu się zatem jedyną opcją możliwą do realizacji.
~*~
To wszystko dzieje się w takim tempie i w tak nieprawdopodobnuch okolicznościach, że wiadomość o trojaczkach dotarła do mnie dopiero w drodze do reustauracji, w której razem z Bartkiem mieliśmy porazmawiać. Dacie wiarę, że ten wariat zdążył zadzwonić już do Łukasza, rodziców, Zbyszka, Mazura i pani Kazi?! Przecież jak tak dalej pójdzie to on gotów wyjść podczas jutrzejszego meczu na środek, zabrać komuś z Polsatu Sport mikrofon i wszem i wobec ogłosić tą radosną nowinę. Spoglądam na niego kątem oka i widzę ten uśmiech, który przez ostatni czas nie był częstym gościem na jego twarzy. Zdaje się zupełnie nie przejmować sytuacją między nami. Po prostu cieszy się ojcostwem, a mnie ten układ powinien być tak jakby na rękę. No właśnie tylko tak jakby...
-Pani pozwoli...-Kurek parkuje samochód pod włoską restauracją i pomaga mi wysiąść z samochodu.
-Jak wiesz, nie mam problemu z nogami tylko jestem w ciąży i jak już znajdę się w pozycji pionowej to jestem w stanie zrobić te kilka kroków.-musiałam jakoś zareagować bo Kurek chciał mnie prowadzić jak jakąś obłożnie chorą staruszę. Dopiero teraz na własnej skórze przekonałam się co znaczy powtarzać wszystkim, że ciąża to nie choroba. Wchodzimy do środka, robimy niemałe zamieszanie, bo przecież wszyscy wiedzą kim jest Bartek i kim jestem ja w jego życiu. Znaczy się byłam...-Patrz, tam siedzi Zbyszek!- rzeczywiście. W kącie lokalu dostrzegam Bartmana wcinającego naleśniki, ale nie bardzo uśmiecha mi się rozmowa z Bartkiem przy jego koledze z drużyny. Mieliśmy tu tak na spokojnie porozmawiać o naszej wspólnej przyszłości. Na jakiś wspólny obiad mogą się umówić w każdej chwili, a mi naprawdę zależy na tej rozmowie.
-To może pójdziemy się przywitać, ale później zajmujemy własny stolik i rozmawiamy, ok?- nie wiem czy nie protestuje tylko dlatego bo kobiecie w ciąży się nie odmawia czy odpowiada mu ta opacja, ale nie zamierzam nad tym długo dywagować. Podchodzimi obydwoje do zbyszkowego stolika.
-Siema stary!- Kurek nadal żyje na swojej euforii trojaczkami, ale Bartman chyba nie dokońca ją podziela. Rozumiem go, przecież nie każdy musi być w tym momencie szczęśliwy z tego powodu, że urodzę trzech synów.
-Witam księżniczkę...-słyszę z jego ust i bynajmniej nie słyszę w jego głosie sympatii. Wszystko przesiąknięte jest ironią, nawet nutką złośliwości.
-Mi też jest miło, że cię widzę Zbyszku.-staram się nie dać wytrącić z równogami, ale aż mnie korci by mu coś powiedzieć. Za kogo on się w ogóle uważa, że będzie mi tu fochy stroił w moim kierunku?! Ja rozumiem, że nie wszyscy muszą się lubić, ale my na dobrą sprawę sie w ogóle nie znamy i jak tak patrzę, to nie wróżę nam przyjaźni aż po grób.
-Powiedz mi co ty masz takiego w sobie, że Bartek nie potrafi sobie odpuscić i zastąpić cię inną panną, co?!
-Widzę Zibi, że masz jakiś gorszy dzień to my ci nie będziemy przeszkadzać. Pogadamy dziś na treningu. Siema!- Bartek chce odejść, ale ja nie zamierzam chować głowy w piasem i jestem gotowa na konfrontację z Barmanem.
-Cud, że jeszcze pamiętasz o tym treningu! Ja naprawdę staram się zrozumieć, że Bartek cię kocha i nie potrafi o tobie zapomnieć, ale to jak ty go traktujesz to woła o pomstę do nieba! Fakt, to on cię zdradził, ale chciał odpukotować za to co zrobił. Nie dałaś mu nawet cienia szansy na wyjaśnienie. Chłopak się załamał, zaczął zaniedbywać swoje obowiązki w klubie. Kiedy już mogłoby się wydawać, że spadł ma głowę kubeł zimneł wody i otrząśnie się ze swojego letargu, pojawiasz się znów ty. Biedną Weronisię chciał wykorzystać inny mężczyzna na wspólnym wyjeździe w góry. Nie wiedziałaś jak się kończą takie wyjazdy?- łapię nerwowo powietrze, a ja stoję jak wryta i nie jestem w stanie otworzyć buzi. Bolą mnie cholernie jego słowa, ale nie mam żadnego argumnetu by temu zaprzeczyć. On mówi prawdę. Gorzką prawdę...
-Zbyszek skończ już, ok?!- łapę ramię Bartka, dając mu tym samym do zrozumienia, żeby zostawił Zbyszka i pozwolił mu dokończyć jego monolog. Być może będę zaraz wyć, ale chcę to usłyszeć do końca.
-Wiesz dlaczego nie zaraziłem się twoją euforią na wiadomość o trojaczkach? Bo ona robi z ciebie w tym momencie idiotę i przed tymi dzieciakami będziesz tatusiem na dochodzonego, bo mamusia ma w dupie to, że ją kochasz i chyba zapomniała, że każdemu należy się druga szansa. Gdyby nie Lijewski to być może wcale byś się nie dowiedział o tym, że jest z tobą w ciąży. To jest dla mnie największe świństwo, że chciałaś go tego szczęścia pozbawić. Popatrz tylko na niego i zastanów się jakby teraz wyglądał, gdyby nie to ojcostwo. Wiesz jak? Siedziałby w mieszkaniu, żył nadzieją, że kiedyś mu wybaczysz i pozwolisz do siebie wrócić. Wiem, że moje słowa nic nie zmienią, ale już taki jestem, że mówię to co myślę. Przemyśl to sobie.- patrzy mi w oczy zanim jeszcze Bartek zdążył mnie od niego odciągnąć. Jak gdyby nigdy nic Bartman wraca do obiadu, Kurek mówi, żebym nie przejmowała się jego słowami, a ja cała trzęsę się w środku. Nie jestem w stanie powiedzieć ani słowa, nawet nie potrafię się bronić. Bartek już dawno zyskał w moich oczach. Wtedy kiedy przyjechał do Zakopanego. Miałam tyle okazji widzieć, że mogę na nim polegać, ale mimo wszystko nadal nie chciałam zdobyć się na ten jeden zwrot "Zacznijmy od nowa". Wszyscy popełniamy błędy, ale nie wszyscy chcą je naprawić.
-Wiki nie przejmuj się proszę cię. Zbyszek pewnie nie postawił się na twoim miejscu i nie wie jak musiałaś się czuć, kiedy dowiedziałaś się o mojej zdradzie.-czas skończyć z tą farsą.
-Bartek wyjdźmy na zewnątrz. Tu wszyscy na nas patrzą.- chwytam go za rękę i po chwili siedzimy na ławeczce przed restauracją.
-Czułam się fatalnie, kiedy dowiedziałam się o tobie i Marcie. Przez wiele dni zastanawiałam się czego ci nie zapewniłam i co było powodem tego, że szukałeś szczęścia w ramionach innych. Przepłakałam wiele nocy, próbowałam cię znienawidzić, ale nawet po tej zdradzie nie potrafię przestać cię kochać. Później przyszła wiadomość o dziecku. Zbyszek miał rację, nie chciałam ci mówić. Wmawiałam sobie, że nie zasługujesz na dziecko skoro mnie tak potraktowałeś. W głowie świtała myśl, że jestem egoistką, ale potrafiłam nad tymi myślami zaponować i wytłumaczyć sobie, że moje zachowanie jest zrozumiałe. Resztę znasz. Pojechałam z Krzyśkiem do Zakopanego. Myślałam, że znalazłam w nim przyjaciela. On chciał czegoś więcej ode mnie, a ja nie potrafiłam spojrzeć na niego inaczej ze względu na ciebie. Ty już zawsze będziesz figurował w moim sercu na pierwszym miejscu i choć może nasze wspólne życie nie będzie kolorowe to będę się starać ze wszystkich sił zapomnieć o tym co nas rozdzieliło...-tak mi wstyd, że potrzebowałam ostrych słów Zbyszka by zrozumieć jak bardzo go krzywdziłam swoim zachowaniem. Bartek ujął moją twarz w dłonie, zalśniły mu oczy.
-Czy to znaczy, że dajesz mi drugą szansę?- jestem chyba gotowa to udźwignąć. -Spróbujmy jeszcze raz Bartek. Nie obiecuję ci, że na początku nie będę drżeć o każde twoje wyjście i każde spotkanie z innymi kobietami, ale chcę ci na nowo zaufać. Chcę na nowo dzielić z tobą życie i chcę razem z tobą wychować nasze dzieci.- moje usta w tej chwili zostały zachłannie pocałowane przez usta Bartka. Tym pocałunkiem sprawił, że na całym ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a motyle w bruchu zatańczyły szalony taniec. Nie wiem czy ktoś zrozumie moją decyzję, ale nie zamierzam z niej się nikomu tłumaczyć. Zrozumieją ci, którzy tak naprawdę kochają i są wstanie wybaczyć ukochanej osobie naprawdę dużo. Ja wybaczyłam zdradę i mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała ze sobą walczyć tak jak przez ostatnie miesiące. Bartek wciąż mnie całował, tak jakby chciał wyrazić mi tym pocałunkiem swoją miłość. Nie mogłam pozostać mu dłużną i każdy pocałunek starałam się oddać z tym samym zaangażowaniem. Słowa były zbędne bo dzisiejszego dnia padło ich tak wiele. Impulsem dla mnie były słowa Zbyszka...
~*~
Czuł, że przesadził. Kolejny raz dała o sobie znać jego wybuchowa i bezpośrednia osobowość. Czasem chciałby móc w odpowiednim momencie ugryźć się w język, by nikomu swoimi słowami nie sprawić przykrości. Jednak z drugiej słowa myślał dokładnie tak jak powiedział. Nie podobało mu się w jaki sposób Weronika traktuje Bartka i nie rozumiał jak facet może tak dawać robić z siebie pajaca. Może nigdy nie kochał tak jak Kurek? Może nie trafił jeszcze na taką kobietę, która warta byłaby takiego irracjonalnego zachowania? W jego życiu przewinęło się wiele dziewczyn, mniej i bardziej doświadczonych, urodziwych i przeciętnych, chętnych i powściągliwych. Dziwnym trafem zawsze lądował z tymi przedostatnimi, które nie oczekiwały pierścionka, złotego krążka i gromadki dzieci. Zresztą on nawet nie zamierzał o tym myśleć. W jego mniemaniu on sam był jeszcze szczeniakiem, który jeszcze niedawno strzelał dziewczyn z ramiączek od biustonasza bądź podkładał nogi na przerwach. Jak tak patrzył na związki znajomych i ich problemy, to wcale nie przeszkadzało mu to, że jest sam. W każdej chwili mógł wyjść do nocnego kluby czy zadzwonić do starej znajomej ze szkoły. Samemu też można funkcjonować. Zapłacił za obiad i wyszedł z restauracji. Zaraz po wyjściu na zewnątrz jego oczom ukazał się obrazek całującej się pary. Przecierał oczy ze zdumienia, kiedy dostrzegł kto jest tą całującą się parą. To Bartek mocno przytulał do siebie Weronikę między pocałunkami i głaskał jej zaokrąglony brzuch. Patrzyli sobie w oczy i już nie walczyli. Oni wyglądali tak jakby wygrali coś najważniejszego...
~*~
Achtung! Achtung! :D
- Nie oceniajcie zbyt pochopnie Zbyszka bo jak zauważycie w ostatecznym rozrachunku jego mocne słowa zdziałają wiele dobrych rzeczy...
- Nie potrafię składać życzeń, a już na Wielkonoc to jakoś kompletnie, zatem napiszę z serca "Wesołych Świąt", bo czasem proste, ale szczere rzeczy znaczą więcej.
- Pozdrawiam ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz