niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział XXV


W domu Kadziewiczów nastroje przy wigilijnym stole były mieszane za sprawą latorośli Krystyny i Tadeusza. Rodzice cieszyli się szczęściem Łukasza, który znów związał się z Julką, a na dodatek się jej oświadczył. Smutkiem wszystkich napawała świadomość, że Julki nie będzie z nimi do aż do 2 stycznia. Pani Kadziewicz bała się o córkę i o jej dziecko.
-To co ? Czas na prezenty?- pan Tadeusz przemierzał już któryś raz z kolei pokój z wnuczką na ręku i widział,że jakoś specjalnie nikt nie kwapi się do rozpakowywania podarunków. Nie wiedział, że żona i syn wiedzą, jaki "prezent" przygotowała dla niego Weronika.
-To usiądź tato, a ja się tym zajmę.-Tadeusz zajął miejsce Łukasza, a siatkarz rozpoczął rozdawanie prezentów.
-To mój.- odstawił pakunek na bok i poszedł wręczyć prezent mamie. Później pojawiły się prezenty dla Weroniki,Madzi, znów mamy, a ostatnie paczki należały do ojca. Pan Tadeusz z dziecięcą ciekawością rozrywał kolorowy papier i o mały włos nie rozerwał listu, który leżał na wierzchu pudełka.
-Ten prezent Krysiu jest dla nas,ale koperta zaadresowana jest tylko do mnie.- zdziwił się.
-Kochanie zostawimy cię samego z tym listem.-pani Kadziewicz wymownie spojrzała na syna i razem z nim podniosła się od stołu.
-Łukasz ty wiesz?- spytała matka,kiedy znaleźli się już poza obrębem salonu.
-Tak mamo i od razu mówię, że Bartek ma prawo wiedzieć o dziecku.- pani Krysia oparła się o futrynę i choć nie wiedziała jak to powiedzieć, myślała podobnie. Nadal miała żal do Kurka o to co zrobił, ale dziecku nie jest niczemu winne. Nieraz widziała jak siatkarz zajmował się Madzią, a to świadczyło tylko o tym, że byłby dobrym ojcem.
-Zobaczymy jak ojciec to przyjmie i później zastanowimy się co zrobić...
Tymczasem w salonie...
Pan Tadeusz, któryś raz z kolei czytał ciąg wyrazów, które składały się na jedną wiadomość "Tato, jestem w ciąży i sama zamierzam wychować dziecko".
Tato,
Wiem,że to co robię nie jest odpowiedzialne i godne osoby dorosłej za jaką się uważam, ale inaczej nie potrafię. Od dnia w którym zdrada Bartka wyszła na jaw,a ja trafiłam do szpitala wiem, że jestem w ciąży. W ciąży z Bartkiem. Od samego początku wiedziała tylko mama, później dowiedział się Łukasz i Julia.Dlaczego Ty dowiadujesz się na końcu? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Miałam masę okazji by ci o tym powiedzieć, ale zabrakło mi odwagi. Odwagi i sił braknie mi,by prawdy dowiedział się Bartek. Wrócę do domu to zapewne dostanie mi się pogłowie, ale tej decyzji raczej nie zmienię.
Przepraszam i całuję mocno.
Kocham Cię tato,
Wesołych Świąt,
Weronika
-Nie wierzę, po prostu nie wierzę.-zagrzmiał w duchu pan Tadeusz i ruszył do kuchni, gdzie znajdowała się jego żona i syn. Nie był zły na wiadomość, że Weronika tak długo ukrywała przednim prawdę. Z tego powodu mógł czuć żal do córki i gdzieś w sercu czuł ten żal.Jego złość pojawiła się w momencie, kiedy Wiki pisemnie oświadczyły, że Bartosz nie dowie się o dziecku. Nie znał takiego prawa, które usprawiedliwiałoby ukrycie prawdy przed przyjmującym.
-Tadeusz...wiem, że nie powinnam tego przed tobą ukrywać, ale Wiki prosiła.- Kadziewicz senior rzucił list na kuchenny stół.
Nie wiem jak wy możecie ukrywać to przed Bartkiem?! On powinien wiedzieć o dziecku jako jeden z pierwszych!
-Kochanie, Weronika czuje się skrzywdzona...-Łukasz przysłuchiwał się temu z niepokojem i sam przed sobą musiał przyznać, że myślał podobnie jak ojciec. Jaki by Kurek nie był, ale o maluchu ma prawo wiedzieć.
-Wiecie co, dopiero teraz dostrzegam, że popełniliśmy w błąd w wychowaniu Weroniki. Jej obecne zachowanie jest egoistyczne. Nie radziła sobie z problemami, wsiadła w pociąg i wyjechała.W Zakopanem tych problemów jej ubędzie? Nie sądzę. Do tego jeszcze ten Krzysiek...Niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego dziecko na starcie ma być pozbawione ojca? Ojca, które poza nim nie widziałoby świata, jestem tego pewien.- on jeden, choć nie zapomniał o występku Bartka chciał dać mu szansę.Jeśli nie jako chłopakowi Weroniki, to jako ojcu dziecka.
-Bartek pozna prawda i Weronika sama mu powie jak wróci z Zakopanego. Osobiście tego dopilnuję.- zgarnął list ze stołu i wyszedł na powietrze.
-I co teraz?
-Na mnie nie patrz mamo, ja jestem tego samego zdania co tata. Pójdę położę Madzię spać, a potem zadzwonię do Julki.- dziewczynka spała już w ramionach Łukasza i nie było sensu jej dłużej męczyć. Kadziu poszedł do swojego pokoju, a pani Krysia ubrała kurtkę i wyszła na zewnątrz w poszukiwaniu męża. Nie musiała daleko szukać. Tadeusz stał na werandzie, oparty o barierkę.
-Masz rację, Bartek powinien się dowiedzieć...
~*~
Wigilijny wieczór spędzam właśnie w ramionach Krzyśka Lijewskiego. Potrzebowałam męskiego ramienia, a Krzysiek nie protestował. Tulił mnie do siebie, głaskał po plecach i od czasu do czasu całował w czubek głowy.
-Cieszę się, że tu ze mną jesteś.-do tej pory nie wiem czemu tak łatwo nawiązałam kontakt z brunetem, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Nie przeszkadzało do czasu, aż usta Krzyśka znalazły się na mojej szyi.
-Krzysiek.- próbowałam to przerwać,ale ręczny nie ustępował. Odsunął kawałek materiału okrywającego moje ramię.Mimo, że byłam wolna, a Krzysiek w jakiś sposób mi imponował, to jakoś nie potrafiłam oddać się doznaniom cielesnym z mężczyzną. Tylko Kurek mnie miał całą i choć nie twierdzę, że do końca życia będę żyła w celibacie to nie sądzę,by na miłosne igraszki był teraz czas i miejsce,
-Przepraszam, ale nie mogę.-zakryłam ramię i podniosłam się z kanapy.
-Weronika to przecież nic takiego.Ludzie idą ze sobą do łóżka, potem rozchodzą się każde w swoją stronę.Takie jest życie.- stanął za moimi placami, a dłonie położył na pośladkach. On nie wie, że ja już mam pod sercem owoc miłości i chyba czas mu o tym powiedzieć.Może wtedy powstrzyma swoje zapędy seksualne.
-Krzysiek, bo ty nie wiesz, że ja jestem w ciąży. Musisz zrozumieć, że nie w głowie mi seks. Człowiek dochowałby czystości do ślubu, to nie martwiłby się o to, jak poradzi sobie z dzieckiem bez męża.- próbowałam żartować, ale wcale nie było mi do śmiechu, a Krzysiek to poczerwieniał ze złości.
-Rychło w czas się o tym dowiaduję!-złapał się za głowę, a ja nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie sądziłam, że ta wiadomość będzie miała znaczenie dla naszych wspólnych relacji.-no bo co to dla niego za różnica czy przyjaciółka jest w ciąży czy nie.
-Nie sądziłaś, że ta wiadomość ma znaczenie?! Otóż ma i to kolosalne!- w tym momencie poczułam, że moja więź z Krzyśkiem była mocno przeze mnie wyidealizowana.
-Fajnie to sobie wymyśliłaś! Wyjazd do Zakopanego, trochę się obok mnie pokręcisz, a potem powiesz, że to moje dziecko. Otóż moja droga, nie dam się w to wrobić. Jesteś fajna i masz ładną buźkę, ale takich jak ty w tym Zakopanem mógłbym mieć na pęczki.-poczułam się jak ostatnia szmata, która podczas tego wyjazdu była dla Lijewskiego panną do towarzystwa. Najgorsze jest to, że sama na własne życzenie tu przyjechałam i skłamałabym mówiąc, że piłkarz ręczny nie miał na ten wyjazd wpływu.
-Co, teraz będzie numer z płaczem?!Śmiało, nie krępuj się.- nie, teraz będzie numer z ucieczką. Zabrałam swoje rzeczy i trzaskając drzwiami, wyszłam z jego pokoju. Biegłam przez korytarz ile sił w nogach, nie zastanawiając się gdzie jest cel mojej ucieczki. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, żeby wrabiać kogokolwiek w ojcostwo. Zdecydowałam, że sama wychowam dziecko i do szczęścia nie potrzebny mi żaden facet. Zwłaszcza,że wszyscy są tacy sami. Mariusz, Bartek, teraz Krzysiek. Każdy z nich potraktował mnie jak najgorszą, a ja nadal nie potrafię rozpoznać, kto chce mnie wykorzystać, a kto ma wobec mojej osoby poważne zamiary. Miał je Mariusz,ale jego nie kochałam tak jak kochać powinno się tą drugą osobę. Bartek? Z nim mam największy problem, bo kocham i nienawidzę jednocześnie. Krzysiek na  szczęście nie zdążył wejść do mojego serca. Tam siedzi Kurek i choć jego obecność sprawia, że serce boli to nie sądzę, by ktokolwiek był wstanie go zdetronizować. Nawet ja nie potrafię...
Z perspektywy Bartka...
Minęły święta i pierwszy raz w życiu ten fakt w ogóle mnie nie zmartwił. Były treningi, w obwodzie do zagrania mecz w Bełchatowie, więc głowa miała się czym zająć. Nie sądzę jednak by ktoś wybił z mojej głowy świadomość, że Weronika spędza właśnie urocze chwile z Lijewskim.W Wigilię chciałem zadzwonić do niej tyle razy, ale tchórz pod skórą nie pozwolił mi na to. Zresztą nie wiem co bym zrobił, gdybym po drugiej stronie zamiast głosu Weroniki, usłyszał głos Krzyśka. W Boże Narodzenie postanowiłem dać sobie spokój. Tak jak kiedyś chciałem przyzwyczaić się do obrazku zaręczonej Weroniki, tak teraz także nie miałem wyjścia, jak tylko to znieść.Spakowałem wszystko co przypominało mi o obecności Kadziewicz w moim życiu i w drodze na trening chciałem się tego pozbyć. Do Olsztyna miałem zabrać się ze Zbyszkiem. Pewnie już stoi pod blokiem, bo w mieszkaniu dało się słyszeć dźwięk samochodowego klaksonu. Przewiesiłem torbę treningową przez ramię i już miałem wychodzić, kiedy w kieszeni spodni zaczął wibrować telefon. Będąc pewnym, że to Bartman nawet nie spojrzałem na wyświetlacz.
-No już schodzę!- w odpowiedzi nie usłyszałem zbyszkowego głosu. Zdębiałem, po drugiej stronie odezwał się Lijewski.
-Po co dzwonisz?
*Słuchaj, Weronika zniknęła i nie wiem gdzie jest. W recepcji powiedzieli mi, że się z nimi kontaktowała, ale mimo wszystko martwię się, bo ona jest w ciąży.- Zbyszek trąbił, a ja stałem jak słup soli i nie wierzyłem własnym uszom.
*Jesteś tam? Tak w woli wyjaśnienia to twoje dziecko, a ja za ciężarne się nie biorę. Gdyby Weronika się do was odezwała to daj mi znać.- telefon wyleciał mi z ręki. Na klatce schodowej pojawił się Zbyszek, a w mojej głowie huczały słowa "to ty jesteś ojcem".
-Bartek, spóźnimy się.- zignorowałem to. W ręku miał kluczyki od samochodu, więc niezwłocznie mu je wyrwałem. Nawet nie zamknąłem mieszkania. Susem zbiegłem ze schodów i wsiadłem do auta kolegi.Ten niczym wariat wybiegł mi przed maskę.
-Co ty robisz?! Chcesz znów mieć problemy?!- problemy to ja będę miał jak nie jej nie znajdę.
-Zbyszek nie teraz. Idź do Łukasza i zabierz się z nim, a Mazurowi powiedz...powiedz, że będę w Bełchatowie.-nacisnąłem pedał gazu tak, by Zbyszek mi ustąpił. Zrobił to.
-Będę ojcem?- spojrzałem w lusterko i nieznacznie się uśmiechnąłem. Czekała mnie podróż na drugi koniec Polski, ale w sercu pojawiła się nadzieja, że jest o co walczyć. O kogo...

~*~
Achtung! Achtung! :D
  1. To smutne, ale kończą mi się ferie i nawet nie wiem jak iść do szafy i wyciągnąć z niej mój plecak. No, ale nie o tym tutaj...
  2. Jak zawsze w rozmowie z moim Irkiem Mazurem się wygadałam i wyprzedziłam trochę fabułę. Ta akcja w tym miejscu, które przyprawiło Cię o zdziwienie, pojawi się w następnym rozdziale, ale znając Ciebie to już tam sobie wszystko rozpracujesz po tym rozdziale ;) Za długie palce mam, bo język to w tym przypadku dużego znaczenia nie ma ;)
  3. Męczę Was tymi świątecznymi rozdziałami, choć w kalendarzu już się Wielki Post zbliża. Mogę Was zapewnić, że świąt wielkanocnych w tym opowiadaniu nie przewiduję, na chwilę obecną, ani jakiejś szampańskiej zabawy sylwestrowej. Następny rozdział będzie miał jeszcze trochę tej magii, a już w następnym szykuje się przeskok czasowy. Nie duży, ale zawsze.
  4. Tak patrzę, że być może uda mi się zamknąć tą historię w mniejszej ilości rozdziałów jak planowałam na samym początku. Nie to, że chcę tą historię skończyć szybciej. Broń Boże! Napiszę tyle ile zaplanowałam, ale widzę, że jakoś mnie opuścił mój słowotok na chwilę obecną. Rozdziały są mniejszych rozmiarów, ale jest zawarte to co zawrzeć chciałam ;)
  5. Wariuję, ale chyba pokuszę się o stworzenie bloga z takimi jednoczęściowymi historiami, jak Melody <klik>. Pewnie będę narzekać, że nie mam czasu, że szkoła itd., ale co zrobić, że mi się te moje wytwory cisną do głowy, z głowy na papier, a z papieru do Internetu. Możecie się spodziewać jakiś powiadomień na ten temat w najbliższym czasie.
  6. Kończę, bo wyjdzie mi pogadanka większa niż rozdział.
  7. Pozdrawiam i do napisania ;)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz