sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział IV


Wdech,wydech i tak od kilku godzin. Nie śpię już od 4. Mariusz co chwila każe mi się uspokoić ale ja cholera nie mogę się uspokoić. Tyle tego wszystkiego spadło na moją biedną głowę, że nie wiem w ogóle co ze sobą zrobić. Z jednej strony matura, z drugiej ślub i wesele z Mariuszem i jeszcze świadomość, że Kurek wyjechał bez słowa pożegnania. Ja nadal nie wiem o co mu kaman i o co on ma do mnie wąty. Ja kilka lat temu mimo, że się w nim kochałam to nawet słówkiem nie pisnęłam i z moich ust nie usłyszał żadnego wyrzutu. Nie ma w ogóle co się zastanawiać bo i tak pewnie nie dojdę o co chodzi. Oblukałam swój pierścionek,który już dokładnie od 11 godzin lśni pełnym blaskiem na moim palcu. Na razie to żyję chyba na emocjach i nie zastanawiam się w ogóle co będzie dalej. To Olek jest w naszym duecie tym, który się martwi i wszystkiego pilnuję. Nawet teraz stoi przy desce od prasowania i prasuje mi białą bluzkę na maturę. Złoty chłopak i za to dostanie ode mnie słodkiego całusa.
-Mhrr…-uwielbiam jak tak mruczy mi do ucha. Uwielbiam jak pewnie przytrzymuje mnie ręką w talii i uwielbiam jego błękitne oczy… Kurwa, jakie błękitne?! Przecież on ma brązowe oczy! Znów pomyślałam całując się moim przyszłym małżonku o Bartku. To już zakrawa na jakąś obsesję! Źle ze mną…
-Kotuś ubieraj się szybko i jedziemy pod szkołę.- znów miałam jego miękkie wargi na swoich i coś tam poczułam ale jakoś mi dziwnie. Chyba musimy po tej maturce gdzieś wyjechać by moje płomienne uczucie znów wróciło. Dobra, koniec tych rozmyślań. Zakładam rajtuzy, moją princeskę i białą bluzeczkę. Mariusz pomrukuje coś pod nosem. To chyba znak, że wyglądam przyzwoicie. Jeszcze tylko jakieś pantofelki i mogę jechać na rzeż niewiniątek. Z mieszkania Mariusza(tak, spędziłam u niego noc ale od razu zaznaczam, że nie w takim kontekście o jakim myślicie) do naszego LO jest dosłownie rzut kartoflem więc nie wsadziliśmy dup do auta tylko elegancko, za rączki pokonaliśmy tą trasę.
-Kochanie wiem, że pójdzie ci jak spłatka. Komu jak nie przyszłej pani dziennikarz co?-puścił mi oczko. Zawsze potrafi dodać mi otuchy. Nie to co mój wyrodny brat który nawet złamanego smsa mi nie raczył wysłać. Pozory mógłby chociaż stwarzać i walić ściemę ale byłoby mi chyba raźniej. Przed budynkiem poczekam na Drzewiecką. Razem zdałyśmy egzamin na kartę rowerową, egzamin do pierwszej komunii i bierzmowania to trzeba by i razem do matury przystąpić. Mariusz cały czas trzyma mnie za rękę. Czuję te pozytywne wibracje i jest mi jakoś tak lepiej na organie do kochania.
-Widzisz,Łukasz by cię w życiu nie zostawił w takiej chwili.- o czym on gada. Wskazał mi brodą podjazd pod szkołą na którym pojawiła się czarna Honda mojego Kadzia.Zrobiłam krok w przód zza drzwi od strony pasażera ukazała się blond czupryna mojej przyjaciółki. Koniec świata dziś czy dzień dobroci dla zwierząt? Dajcie mi jakiś aparat, ja uwiecznię ten moment.
-No nie patrz tak na mnie. Zaspałam a Łukasz jechał coś załatwić i powiedział, że mnie podrzuci. W normalnej sytuacji bym nie wsiadła ale nie wypada spóźnić się na maturę własną więc chcąc nie chcąc skorzystałam.- ucałowała mój policzek i Mariusza.Łukasz jest jakiś taki uśmiechnięty, Drzewcia na niego nie krzyczy. To nie jest normalne, by najmniej ja się do tego nie przyzwyczaiłam.
-No siostra, masz nie zszargać opinii rodu Kadziewiczów. Twój brat ukończył to LO z niezłym świadectwem i jeszcze lepszymi wynikami matury więc ściśnij poślady i pokaż co potrafisz!- o i właśnie tego mi brakowało. Może to nie były typowe życzenia powodzenia ale mi i tak jest szaleńczo miło. Mariusz odciągnęłam na chwile jeszcze na bok by mnie przytulił i pocałował bo nie wiem czy jak wyjdę z sali to będę miała na cokolwiek siłę więc muszę mieć jego bliskość na zapach.Mój Łukasz coś tam szeptał do ucha Juli. Musiało to być coś miłego bo nawet ucałowała jego policzek! Nie robiła tego od czasów przedszkola kiedy to Kadziu w 6 grudnia przebrał się za św. Mikołaja i przyniósł nam prezenty. Zaznaczam,że wtedy wierzyłyśmy w tą postać.
-Kurwa Julka, jak tak na was patrzyłam to wyglądaliście jak para zakochanych nastolatków!- oho, i właśnie zostałam zaatakowana przez Julię D., pseudonim„Drzewcia”.
-Jeszcze raz tak powiesz a przetrącę ci łeb!- wepchnęła mnie do szkoły i już nie było odwrotu. Nadeszła chwila prawdy!
 -jestem trochę smutna.

-dlaczego?
-dla odmiany.

Z perspektywy Bartka…
Ta matura to jeden, wielki tyracz bani i nic więcej. Czuję się jakby przejechał po mnie czołg. Jeszcze te tematy… Motyw miłości na podstawie „Cierpień młodego Wertera”i ten no… romantyczny i pozytywistyczny sens patriotyzmu na podstawie wybranych przykładach z literatury polskiej. Drugi temat w ogóle nie wchodził w grę bo znając mnie to bym pojebał te wszystkie lektury. Zostały mi te nieszczęsne cierpienia. Sam cierpiałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że świadomość zaręczyn Wiki i Mariusza tak mnie sparaliżuje. Jak tak pisałem to wypracowanie to zacząłem się utożsamiać  z tym Werterem.Tylko czy ja tak jak on w Loccie, jestem zakochany w Weronice? Przecież znamy się tyle czasu i nic się między nami nie wydarzyło. Nie no może oprócz wakacji w 2004 roku i tego nieszczęsnego wieczora w Dobrym Mieście. Kocham przecież Karinę. No właśnie… Czy to można nazwać miłością czy przyzwyczajeniem?Mieszkałem sobie w Nysie, trenowałem siatkówkę i miałem świadomość, że mam dziewczynę. Nie zawsze było kolorowo ale jak trzeba było gdzieś iść to miałem się z kim pokazać. Karina lubiła się pokazać. Tony pudru, drogie ciuchy i ten wiecznie przyklejony słodki uśmiech do twarzy. Weronika była zupełnym przeciwieństwem. Nie to żeby się brzydko ubierała ale to nie jest dla niej najważniejsze. I nigdy nie uśmiecha się fałszywie. Jak leży jej coś na sercu to wyjeżdża prosto z mostu i nie patrzy. Wszystko mogłoby by być fajnie gdyby nie jeden mały problem. I ja i ona jesteśmy zajęci. Wiki to już tak na poważnie, ja na razie na etapie „chodzenia”. Jezu jak to dziwnie brzmi. Chodzę z dziewczyną.Chodzić to można po świeże bułki a z dziewczyną to się jest.
-Bartek widziałam ostatnio taką śliczną letnią sukienkę…- zaczyna się. Letnich sukienek to ona ma po chusteczkę a mimo to nadal chce je kupować. I jak znam życie to już podobną ma w swojej szafie ale ona tak już ma.
-No wiesz ja to się za bardzo nie znam na letnich sukienkach ale jeśli czujesz, że nie dasz rady bez niej żyć to kup ją.- no przecież jej nie zabronię. Dorosła w końcu jest.
-Tylko jest taki mały problem bo zostawiłam kartę kredytową u Weroniki i sam rozumiesz…- rozumiem, doskonale rozumiem. Mam wyjąc teraz swoją kartę i jej ją dać. Wygrzebałem z portfela plastikowy blankiet i dałem go Karinie. Zapewne nie zbiednieje a Karina będzie miała kilka chwil radości bo kupiła sobie nowy ciuch.
-Mój ty tygrysku…- ja nie wiem ona to w ogóle się nie przejęła tą maturą, a ona nie dość, że myśli o zakupach to nie chce nawet myśleć o czym. Nogi mi się trzęsą do tej pory więc nawet nie ma mowy, żebym się mógł skoncentrować na tego typu„zabawach”. Jak dobrze, że sama zrezygnowała z miziania się bo inaczej bym się musiał tłumaczyć ze swojej niechęci do obcowania płciowego. Aaa, zna się te fachowe nazwy bo w końcu się będzie pisać rozszerzenie z biologii. Tematy związane z autonomią człowieka a zwłaszcza układ rozrodczy kobiety i męższczyzny i wszystko co z nim związane mam w jednym paluszku. No może w dwóch…
-Moi rodzice idą dziś do twoich na grilla to może ty byś przyszedł do mnie?- oj ona chyba nie zamierza rezygnować. W sumie to do wieczora może się uspokoję. W końcu to moja dziewczyna i wypadałoby od czasu do czasu ją odwiedzić. Weronika to już pewnie na dniach zamieszka z Mariuszkiem a ja będę sam? A może cholerka lepiej by samemu niż męczyć się w związku bez przyszłości? Sam nie wiem. Do mamy by wypadało się przejść. Ona na pewno zna odpowiedź na to pytanie. No ale dziś to pewnie ma sporo pracy przy organizowaniu grilla więc jutro się do nich wybiorę. W końcu by się trzeba pokazać rodzinie po powrocie z Olsztyna.Poprzednią noc spędziłem u kolegi. Byłem tak zestresowany, że wypaliłem trzy papierosy, jeden odpalany od drugiego. Tylko gdzie dziś się podziać? Jak znów pójdę do Jędrka to moja płuca mogą tego nie wytrzymać. Może do domu wrócę?Mamie pomogę, przy okazji pogadamy. O widzisz Kurek, jak chcesz to potrafisz ruszyć mózgownicą. Połączę przyjemne z pożytecznym. Csss, coś mi tu gra i to jest chyba mój telefon?( polecam przesłuchanie piosenki xd). Zabiję Kadziewicza za ten dzwonek. Już któryś raz zmienia mi melodyjkę. Na ostatniej konferencji w Zaksie rozdzwonił się maj mobil fon. Wszystko byłoby dobrze, Gdyby nie piosenka śpiewana przez jakieś dzieci. Jak to leciało? Hej miśki czas wstać, jak można tak spać… sialalala. Uff dobrze, że teraz nikogo przy mnie nie ma bo inaczej by mnie zlinczowali. Ja cię kiedyś dopadnę Kadziu! Tak sobie idę i idę aż w końcu doszedłem do domu rodzinnego familii Kurków. Nacisnąłem na klamkę i z drzwi od razu uderzył mnie płacz Kuby.Matko, ile mój brat musi mieć siły skoro potrafi się tak drzeć! Taty pewnie jak zwykle nie było w domu ale gdzie jest mama? Jeden pokój, drugi pokój i ani żywej duszy. Przecież nie zostawili by Kuby samego. To w końcu ja miałem doła  kiedy się dowiedziałem o nowo poczętym członku naszej rodziny a nie oni. Coś chrobotało na strychu. O co to,to nie. Ja się wystarczająco dużo naoglądałem horrorów, żebym teraz miał chodzić po strychach. Jeny, ile ja mam lat a nadal boję się takich miejsc? Tak nie może dłużej być, trzeba się przełamać. Otworzyłem drzwi, które prowadziły na strych i od razu uderzył mnie ten charakterystyczny zapach. Tylko strychy mają taki niepowtarzalny urok. Byłem tam chyba ze dwa razy. Ale nigdy sam,zaznaczam. Pokonywałem stopnie z taką szybkością, że sam zacząłem podziwiać wielkość moich nóg. Kiedy stanąłem na stropie naszego domu, w rogu ujrzałem mamę oglądającą albumy. W wieku 14 lat wszystkie, które zawierały moje zdjęcia wyniosłem na górę a później sukcesywnie donosiłem nowe foty. Wszyscy mnie zawsze fotografowali. Ja rozumiem, jedno zdjęcie, góra dwa ale nie dziesięć w momencie kiedy się uśmiechnąłem, zrobiłem głupią minę czy robiłem pierwszy raz siku na nocniku. To musiało być mega przeżycie dla moich najbliższych.Bezszelestnie, że tak powiem zmierzałem kierunku rodzicielki, która zapatrzona była w te zdjęcia jak w obrazek.
-Mamo…-dopiero kiedy przemówiłem donośnym głosem, mama podniosła na mnie wzrok. Nic nigdy nie koiło lepiej jak uśmiech mamy.
-Tak sobie przyszłam pooglądać. Tak nie dawno szedłeś do przedszkola a dziś pisałeś już maturę.- uwielbiam jak jej ciepła dłoń ląduje na moim policzku. Usiadłem obok i razem z mamą oglądałem zdjęcia. Kuba się uspokoił sam albo babcia niewytrzymała i poszła się nim zająć. Przewracaliśmy razem karty albumu. O proszę.Mówiłem, że sesja zdjęcia „Bartek i nocnik” trwała kiedyś w najlepsze i zaowocowała dziesiątkami zdjęć. Nie mogłem się nie uśmiechnąć.
-A to twój pierwszy dzień w szkole. Pamiętam jak wejściem z przodu zaprowadziłam cię do autobusu, nie zdążyłam wysiąść a ty już tylnymi drzwiami szykowałeś się do ucieczki.- ja też to pamiętam. Nie znosiłem tego autobusu a oni kazali mi ciągle nim jeździć. Musiałem się zbuntować! Kolejna karta i zonk! Skąd to zdjęcie się tutaj wzięło?! Jestem na nim ja u Weronika. Pamiętam to co wydarzyło się na zdjęciu tylko nie przypominam sobie, żeby ktoś cykał wtedy foto.
-Na tym zdjęciu wyglądacie z Wikusią jak para, która świata poza sobą nie widzi…- no i na tym pozostanie. Hmm, faktycznie coś łapie człowieka za serce jak patrzy się na to zdjęcie. Weronice wpadło wtedy coś do oka a ja niczym supermen pośpieszyłem jej na ratunek. Ująłem jej twarz w dłonie, i prawą ręką wyjąłem to co zalegało w okolicach jej tęczówek. Na koniec spojrzałem głęboko w jej oczy,trach i zdjęcie poszło.
-Mamo,ona się zaręczyła z Mariuszem to on jest częścią jej świata…- chciałem, żeby mój głos zabrzmiał w miarę naturalnie ale chyba mi nie wyszło zwłaszcza, że rodzicielka ma zawsze wszystko wyczuje.
-Kochanie,jeśli ktoś darzy kogoś prawdziwym uczuciem to nie ma takiej ściany, której niemożna by przesunąć!- hahaha, moja mamuńcia i takie teksty? Dobre, dobre ;)
-A Karina?- chciałem jej napomknąć, że ja przecież nie jestem do końca stanu wolnego. Czy mi się wydaje, czy moja mama byłaby skłonna dopingować mnie w staraniach o serce Kadziewiczówny?
-Ty jej nie kochasz Bartek a to co was łączy to tylko szczeniackie przyzwyczajenie ze szkoły. Od podstawówki się za nią kręciłeś ale sam teraz przyznaj, że to nie jest to uczucie, które można by nazwać tym jedynym i ostatnim, hmm?- kocham cię mamuś. I nic mnie nie obchodzi, że ktoś nazwie mnie mami synkiem. Mógłbym teraz wyjść na ulice Nysy i krzyczeć jaką cudowną kobietą jest Barbara Ka, moja najukochańsza mama.
-Wiedziałem,że na ciebie zawsze mogę liczyć.- i w tym momencie moje usta lądują na policzku mamy, a ona mocno mnie do siebie przytula. Chwilo trwaj!
 We śnie nie ma granic,
w wielkim bucie zwiedzaj świat.
Sasetke za rękę złap
Zbieraj gwiazdy z gwiezdnych map.
Dzisiejszy dzień Łukasz mógłby okrzyknąć mianem cudu. Otóż, jego małżonka bez żadnych przeciwwskazań pozwoliła mu na spacer z małą. Zawsze miała jakieś wątpliwości,jakieś bezsensowne argumenty a dziś sama wystawiła wózek na klatkę schodową i Kadziu mógł przespacerować się z Madzią. Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać.Ubrał małą stosownie do pogody. Było bardzo ciepło więc i ubranie małej Madzi było przewiewne. Nóżki przykrył kocykiem i już oboje byli gotowi do spaceru.Chciał otworzyć drzwi kiedy ktoś mocno szarpnął klamkę z drugiej strony. On zwolnił uścisk by druga osoba mogła spokojnie wejść do środka. Jak się okazało tą Jula byłą tą, która chciała dostać się do swojego mieszkania.
-Jak matura?- pamiętaj Kadziewicz o zakładzie. Jak go przegrasz to Kurek nie da ci żyć.
-Wiesz,nie najgorzej. Ja tam humanistą nigdy nie byłam. Od tego była twoja siostra w naszym duecie ale jakoś sobie poradziłam. A wy co na spacerek się wybieracie?-Drzewiecka przykucnęła przed wózkiem i uśmiechnęła się słodko do małej Madzi.Dziewczynka miała w głębokim poważaniu te uśmiechy bo jak się okazało spała sobie w najlepsze.
-A tak,trzeba korzystać z majowej pogody. Może wybrałabyś się z nami?- o bardzo ładnie, bardzo ładnie. Kadziu będzie wyrywał Julkę na dziecko. Oby tak dalej a za kilka miesięcy będzie chodził w t-shircie od Bartka. No ale zacząć jakoś trzeba zwłaszcza, że kiedyś taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. On na niego nie krzyczy? Apokalipsa normalnie!
-A co mi tam. Mogę spędzić popołudnie nawet z takim cymbałem jak Ty!- wyszczerzyła się i pobiegła zanieść zakupy do mieszkania. Dosłownie za chwilę już razem z Łukaszem i Madzią korzystała z pierwszych, tak intensywnych promieni słonecznych. Kadziu w ogóle nie spuszczał jej z oczu. Wydawała mu się każdego dnia zupełnie inna niż wcześniej. Kiedyś zawsze waleczna, dziś można z nią iść na kompromis.Kiedyś jeździła po nim jak po burej suce, dziś potrafi się nawet do niego uśmiechnąć.
-Co ty się nic nie odzywasz?! Języka w gębie zapomniałeś?- spojrzała się w jego kierunku i to był błąd, najgorszy z możliwych. Spotkała się ze wzrokiem, który przeszył jej ciało od stóp po cebulki włosów. Była tak blisko niego, że czuła jego oddech na swojej szyi. Ciepły oddech, który sprawiał, że motyle w brzuchu zaczęły uprawiać sobie jakieś przechadzki. Przymknęła oczy i czekała na to co stanie się za chwilę. W ogóle nie patrzyła na konsekwencje. Niech się dzieje co chce! Raz, dwa, trzy i…
-Mogłabym prosić pana o autograf?
-Mogłabym prosić pana o zdjęcie?
- Mógłby pan ze mną porozmawiać?- te pytania przerwały chwilę, która miała być najpiękniejszą z chwil, jakie przeżyła. Jednak los nie był łaskawy. Tabun napalonych kibiców rzucił się na Łukasza. Zrezygnowana Julka usiadła na ławce obok i odwróciła się by nie patrzeć na te piszczące faneczki, które piszczały coś na wzór „ Chciałabym zobaczyć twoją zagrywkę”. Kiedy ten cały cyrk już się skończył, odwróciła się w stronę Kadziewicza i spotkała się znów z jego wzrokiem ale był wzrok pełen przerażenia. Spojrzał na jej ręce a on spojrzała na wózek, który był pusty.
-Gdzie jest Madzia?!- wydarli się jednocześnie i zaczęli rozglądać po parku, w którym życie toczyło się swoim życie. Ktoś siedział na ławce i czytał książkę, dzieci karmiły kaczki nad sadzawką, jakaś para całowała się przy drzewie. Oni wszyscy czerpali z życia garściami a Julka i Łukasz przeżywali najgorsze chwile wżyciu. Ktoś porwał im Madzię…

~*~
Achtung! Achtung! :D
1. Skończyłam wczoraj gimnazjum !!! Hahaha, jestem już absolwentką tej oświatowej placówki i cholernie fajnie mi z tym :)
2. Z racji tego, że zaczęłam dziś okres wakacyjny, oddaję w Wasze ręce rozdział, który w pierwotnym założeniu miał się pojawić jutro ale dałam radę się z tym uporać i mam nadzieję, że wszystkie dziewczyny z podstawówek, gimnazjów, liców, techników, studiów itp itd zaczną razem ze mną ten czas wakacyjny ;)
3. Pisałam część z perspektywy Bartosza więc jeśli pojawi się jego wypowiedź, jakieś stwierdzenie lub przemyślenie napisane w postaci żeńskiego "ja" to przepraszam najmocniej ale dopiero się wdrażam :D
4. Jeśli chodzi o blogi niektórych z Was to wiem, że nawalam ale ja tam wrócę i zostawię po sobie ślad. Nie chce pisać nic na siłę bo nie tym to polega. Jak już wszystko wróci do normy to na pewno się tam pojawię :*
5. Ostatnio jestem na etapie ciągłego oglądanie odcinka, gdzie u Kuby Wojewódzkiego byli siatkarze. I tak jak patrzę na to zdjęcie, to chciałabym żeby siedział tam ktoś zupełnie inny :)( tak moja zbyszkowa faza daje o sobie znać xD)
6. Nie przynudzam Wam już. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za tą końcówkę :) Mam się bać, że stracę życie? :D

Pozdrawiam i do napisania :***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz