niedziela, 5 sierpnia 2012

Część III

Chłopcy byli już po śniadaniu, więc nadszedł czas na rytualny spacer, do którego zdążyła przyzwyczaić ich Kaśka i teraz nie było zmiłuj, by zaprzestać tego procederu.
-Tato, a Kasia z nami nie pójdzie?- nie umiałem im odpowiedzieć na to pytanie, bo Kasia wczoraj o tej porze była już u nich i była gotowa do wyjścia, a teraz jej nie było. Nie mogłem się wcale temu dziwić, ale z drugiej strony miałem więcej czasu, by przygotować się do poważnej rozmowy jaka niewątpliwie musiała nastąpić.
-Nie wiem synku, może później do nas dołączy.-nie lubiłem składać deklaracji, kiedy nie byłem pewny czy będę wstanie jej dotrzymać. Tak było na początku ze mną i Kasią. Od razu powiedziałem, że ze mną nie będzie łatwo, ale ona chciała spróbować i brnęliśmy w to dalej.
-A kiedy pojedziemy do Bełchatowa? Chciałbym pobawić się z Arkiem i Oliwierem.- nic jeszcze nikomu nie mówiłem, ale będę znów starał się zorganizować wszystko tak w Bełchatowie, by chłopcy już na stałe byli ze mną. Są już starsi i będę mógł śmiało zapisać ich do przedszkola i ułożyć tak swój grafik i pomoc ze strony znajomych i przyjaciół, by wszystko funkcjonowało tak jak trzeba. Nie będzie problemu jeśli będę na miejscu, bo Nawrocki nie będzie robił problemów, kiedy będę musiał wyjść odrobinę wcześniej i odebrać synów z przedszkola. Schody będą pojawiać się wtedy, kiedy będziemy grać mecze wyjazdowe czy to PlusLigi czy Ligi Mistrzów. Z tego już nikt mnie nie zwolni, ale tam w Bełchatowie są ludzie, którzy już niejednokrotnie ofiarowywali mi swoją pomoc, więc przy ich wsparciu powinienem sobie jakoś poradzić. Pozostawała mi tylko rozmowa z Kasią, bo komu jak komu, ale jej należała się szczerość z mojej strony. Nawet nie potrafię zaproponować jej tej przeprowadzki do Bełchatowa, bo nie chce by poraz kolejny rewolucjonizować jej życia. Nie chcę jej też krzywdzić, bo dopóki sam nie określe co czuję do szatynki, to nic poza cierpieniem nie będę jej wstanie zaoferować.
-Mówiłam wam, że narazie nie gram w Bełchatowie, bo jest sezon reprezentacyjny i gram w drużynie narodowej.- zrobiliśmy nie za duży kawałek drogi, ale przy trójce dzieci to człowiek męczy się tak, jakby conajmniej przebiegł już pół trasy maratonu. Głowa musi chodzić na wszystkie strony, a najlepiej jakby mieć parę oczu jeszcze z tyłu głowy.
-To jak się nazywa drużyna w której grasz teraz? Polska?- lubiłem takie pytania i choć odpowiadałem na nie już niejednikrotnie, to nigdy mnie nie nudziły. Staram się dawać chłopcom z siebie tyle, ile ode mnie oczekują i na ile pozwala mi moja praca i zobowiązania względem reprezentacji.
-Teraz jestem zawodnikiem reprezentacji i gram w drużynie narodowej, czyli polskiej drużynie. Jak się skończy sezon reprezenracyjny, to będę grał w Bełchatowie, ale nadal będę także reprezentantem Polski.- nie wiem czy nie tłumaczyłem im tego zbyt chaotycznie, bo Michaś podrapał się po głowie, a Arek z Gabrysiem to już w ogóle mieli mnie gdzieś i rozmiawali o nowym odcinku Stacyjkowa. No nic, pewnie jutro bądź jeszcze dziś pojawi się to pytanie poraz kolejny i znów będę musiał na nie odpowiedzieć. Dałem chłopcom trochę swobody, a sam usiadłem na ławce i wystawiłem buzię do słońca. Zapomniałem okularów przeciwsłonenecznych, a okulary korygujące wadę niestety nie zatrzymają promieni słonecznych i cały czas musiałem mróżyć oczy.
-Nie śpij...-usłyszałem przy uchu i poczułem na swoim policzku delikatny pocałunek. Moje nozdrza podrażniła truskawkowa woń, co było oznaką pojawienie się Kasi. Byłem lekko zdziwiony, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. Brak jej obecności dzisiejszego ranka w mieszkaniu rodziców Weroniki odebrałem jako bunt przeciwko mojemu zachowaniu, ale jak widać Kasia nie potrafiła z tego zrezygnować i choć nie wiem czy pojawiła się tu tylko i wyłącznie ze względu na chłopców, to dopiero z nią ten spacer wygląda tak jak zawsze. Gołaś utonęła w uściskach moich synów, którzy traktowali ją jak...chyba jak matkę, której nigdy nie poznali. Kasia była z nimi od kiedy tylko sięgają pamięcią i nie ma się co dziwić, że szatynka jest ważną osobą w ich życiu.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz...-siedzimy oboje na ławce i spoglądamu na harce trojaczków. Kasia jest blisko mnie i nie wiem co mną kieruje, ale moje ramię zagarnia do siebie jej wątłe ciało co sprawia, że dziewczyna przysuwa się do mnie bliżej.
-Taki miałam zamiar, ale po dzisiejszej niespodziance czułam, że musimi porozmawiać.-spoglądam na nią zdziwiony i puszczam mimo uszu wziankę o jakiejkolwiek niespodziance, a na rozmowę sam mam ochotę. Skoro Kasia przyjechała porozmawiać to sądzę, że ona powinna ją zacząć.
-Bartek wiesz, że ja dużo rozumiem i zdaję sobie sprawę, że nawet po upływie dwóch lat nie potrafisz zapomnieć o Weronice. Wcale od ciebie tego nie wymagam, ale proszę powiedz mi jakie miejsce ja mam w twoim życiu, bo ostatnio trochę się pogubiłam. Zabrałeś mnie do Gdańska i tam było mi naprawdę dobrze przy twoim boku, choć widziałam ile cię to kosztowało. Powrót do Dobrego Miasta okazał się powrotem do rzeczywistości...Powiedz mi czy ty wogóle widzisz mnie jako kogoś więcej w twoim życiu?- pytanie dobrze skonstruowane i jak najbardziej na miejscu bo kręcimy się ze sobą już spory czas i nadeszła pora, by jakoś to wszystko rozwiązać i ustalić.
-Uwierz mi, że staram się nauczyć żyć na nowo, ale nie jest to proste. Chcę czy nie chcę, ale jestem zablokowany i boję się, że tak już może mi zostać. Jesteś wspaniałą kobietą i naprawdę trzeba być idiotą by tego nie widzieć. Ja to widzę, ale nic nie potrafię z tym zrobić. Od przyszłego sezonu zabieram chłopców do siebie, do Bełchatowa. Ciebie nawet nie mam prawa o to prosić byś przeprowadzała się z nami, bo wiem, że ostatnimy czasy nie możesz liczyć z mojej strony na nic oprócz cierpienia i niepewności.-staram się mówić kojącym głosem by Gołaś zrozumiała, że dla mnie też nie jest to łatwa rozmowa i, że w głębi serca też czuję się źle z tym, co jest między nami. Kaśka jednak nie zachowuje już spokoju, bo wstaje z ławki, a jej wzrok przypomina mi oznaki jakiegoś obłędu.
-Ty siebie słyszysz?! Ty cały czas mówisz i myślisz o sobie, zasłaniając się dobrem chłopców i swoim cierpieniem! Gdybyś mi tylko powiedział, że chcesz bym mieszkała z wami w Bełchatowie to rzuciłabym wszystko w cholerę i przeprowadziła się tym. Ale nie, ty nie chcesz mnie bo nic do mnie nie czujesz. Myślałesz, że wypełnię ci pustkę po Wiki, ale dziura w sercu okazała się być za duża. Powiedz mi po prostu w twarz, że to koniec i nie męcz więcej. Myślałam, że zniosę twoje niezdecydowanie, ale to już przekracza moje siły!- patrzy na mnie tymi swoimi oczami i czeka na odpowiedź, a ja myśląc, że tak będzie lepiej przede wszystkim dla niej, postanawiam to zakończyć.
-Myślę, że będzie lepiej, jeśli ułożysz sobie życie z kim innym. Z kimś kto cię pokocha całym sercem i dla kogo będziesz najważniejsza na świecie...-wiem, że te słowa ją ranią, ale i mi nie przychodzą łatwo. Chciałbym ją prosić o jeszcze więcej czasu dla siebie, ale wiem, że już nie mogę, że już wystarczająco tego czasu dostałem.
-Nienawidzę cię! Po co była ta dzisiejsza szopka z tym śniadaniem na schodach? Chciałeś zostawić po sobie miłe wrażenie?! To ci się kurwa nie udało!- nie wiem o jakim śniadaniu ona mówi.

-Nie mam nic wspólnego z żadnym śniadaniem...-mówię zgodnie z prawdą, co wprawia ją w jeszcze większe rozstrzęsienie. Zabiera swoją torbę i biegnie przed siebie, a ja stoję jak ten kołek i pozwalam jej odejść. Pozwalam odejść kobiecie, która tak wiele dla mnie zrobiła. Chłopcy podbiegają do mnie i pytają gdzie jest Kasia, ale ja skutecznie zmieniam rozmowę na inny temat. Najprawdopodobniej Kaśka nie będzie już obecna w ich życiu i wiem, że ciężko im będzie to zrozumieć, ale będą musieli się przyzwyczaić. Tak jak ja...


~*~


Biegła ile sił w nogach i wduchu dziękowała sobie, że nie zostawiła żadnych swoich rzeczy w mieszkaniu Kadziewiczów. Przeklinała się natomiast za to, że zostawiła przy Kurku swoje serce, które on w taki bez emocjonalny sposób jej wrócił. Po prostu powiedział, że tak będzie lepiej. Dla kogo? Dla niego? Być może. Może to wszystko to była tylko i wyłącznie taka przykrywka, bo tak naprawdę miał kogoś innego na oku i po prostu chciał się jej pozbyć. Nie mogła mu tego zabronić, ale nie mogła już słychać tych jego historii o bólu i cierpieniu po stracie Weroniki. Wogóle nie liczył się z tym co czuje ona. Poddał się w momencie, w którym ona zarządała od niego konkretnej deklaracji. Wsiadła szybko w taksówkę i porosiła, by zawiózł ją do jakiegoś sklepu monopolowego. Tam zakupiła sobie odpowiedni ekwipunek składający się z butelki wódki i kilku win. Do tego wszystkiego wzięła popitkę i wróciła z powrotem do samochodu, którego kierowcę poprosiła o kurs do Olsztyna. Pogoda była piękna, zupełnie nie odzwierciedlająca stanu jej psychiki. Świeciło słońce, niebo było bezchmurne. Zaśmiała się gorzko i już w taksówce otworzyła czerwone wino, które wypiła wprost z butelki w postaci pokaźnego łyku. Zdając sobie sprawę ze swojej słabości, rozpłakała się poraz kolejny tego dnia i znów upiła łyk czerwonej cieczy. Chciała dziś wypić tyle, by tego nie pamiętać. By nie pamiętać tej rozmowy, by nie pamiętać tych wydarzeń. Poprosiła kierowcę by wysadził ją przy miejskim parku i tam na jednej z ławeczek zamierzała opróźnić zawartość papierowej torebki. Piła i powoli czuła rozmazujący się obraz, który stawał się coraz bardziej niewyraźny i wirował przed jej oczami. Nigdy w życiu nie wlała w siebie takiej ilości alkoholu bo wiedziała, że ma słabą głowę. Teraz nie piła jednak dla humoru czy lepszej zabawy. Dziś piła by zapomnieć i chyba jej to udawało, bo na twarzy pojawił się grymas przypominający uśmiech i jakaś niespotykana wcześniej błogość. Przyglądała się ludziom spacerującym alejkami olsztyńskiego parku. Nie bardzo już kontaktowała, ale uśmiechała się do wszystkich jak głupia. Chciała nawet wstać i do kogoś podejść, ale zachwiała się na nogach i z powrotem opadła na drewniany mebel.
-Kasia to ty?- ukucnął przed nią mężczyzna, którego na początku nie poznała, ale gdy uważnie starała się mu przyjrzeć, to dostrzegła w nim faceta, który oblał ją wczoraj i odwiózł potem do domu.
-Ceeść Tooomek.-złapała ją pijacka czkawka, która dopełniła jej rozpoczliwego i tak już obrazu. Chciała wszystko popić resztkami wina, które miała w drugiej butelce, ale Zawada jej to uniemożliwił, zabierając szkło i wylewając z niego pozostałą zawartość. To samo zrobił z nieotwartą jeszcze butelką czystej.
-Ej, twoje ?!-naskoczyła na niego Gołaś, ale nic sobie z tego nie zrobił.
-Zabieram cię do domu. Nawet nie wiesz jak jutro będziesz mi za to dziękować.-Kaśka nie chciała nigdzie iść, biła na oślep w klatkę piersiową Tomka, ale ten nic sobie z tego nie robił i dalej prowadził ją pod rękę. Szło im to naprawdę źle, dlatego nie zastanawiając się długo, wziął ją w ramiona i niósł w kierunku swojego samochodu. Usadził ją na tylnym siedzieniu, przypiął pasem i ruszył w kierunku ich miejsca zamieszkania. Po drodze mieli kilka niespodzianek. Na początek Kasia zwróciła alkohol wprost na siedzenia samochodu architekta, a potem już przy samym zjeździe prowadzącego do ich osiedla, zatrzymała ich policja. Na całe szczęście szatynka spała i Zawada jej stan wytłumaczył grypą jelitową, która złapała ją dzisiejszego ranka, a teraz mocno przybrała na sile. Policjant puścił ich od razu, bez zbędnych procedur i oględzin. Tomek odetchnął z ulgą i za kilka chwil znaleźli się już w wejściu do budynka. Mężczyzna nie widział sensu, by szukać teraz kluczy od mieszkania Kasi, dlatego zaniósł ją do swojego lokum i położył na łóżku w sypialni. Nie chciał jej budzić choć wiedział, że prysznic byłby w jej sytuacji nawet więcej niż wskazany. Zdjął jej buty i bluzę, nakrył kocem, a sam poszedł do sklepu, by zaopatrzyć się w produkty niezbędne do leczenia kaca i środki piorące do samochodu.
-Aleś się zdoiła kochana... Ciekawe tylko przez kogo albo dlaczego...


~*~

Witam w ten jakże gorący i można powiedzieć, że już olimpisjki dzień. Ceremonia otwarcia już niebawem i nie mogę się doczekać jak zobaczę naszyc siatkarzy w tych strojacha a`la garnitur komunijny ;) No chyba, że pójdą tak jak na ślubowanie do PKOL-u to wtedy już wogóle będę miała ciśnienie powyżej normy, a moje serducho może tego nie wytrzymać :D
Zobaczymy się tu być może już po 12 sierpnia i mam nadzieję, że będą to piękne dni chwały dla najlepszego sportu na świecie jakim jest...? ;)
Pozdrawiam i do napisania ;***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz