niedziela, 5 sierpnia 2012

Część II

Położyłem chłopców do łóżek i miałem chwilę dla siebie. Wpatrywałem się beznamiętnie w telefon, którym chciałem skontaktować się z Kasią. Zachowałem się dziś jak idiota, ale znów poczułem w sobie potrzebę bycia samemu i upajania się bólem i tęsknotą za Weroniką. Gdyby nie synowie, którzy chcieli bym odczytał im ulubioną bajkę na dobranoc, to pewnie usiadłbym w fotelu i przeglądał nasze zdjęcia. Zebrałem się w sobie i chciałem zadzwonić do Kaśki, ale niestety teraz to ona nie odbierała. Wcale jej się nie dziwiłem. Zastanawia mnie tylko jedno już od dłuższego czasu, co Gołaś we mnie widzi? Wszyscy po kolei mówią jej, że traktuję ją gorzej niż źle, a ona dzielnie trwa przy moim boku i zawsze mogą na nią liczyć. Przecież to dla opieki nad chłopcami i pomocy mamie Krystynie przeniosła się z Warszawy do Olsztyna i każdą wolną chwilę poświęcała dzieciom i mi. Ja sam krążę między Bełchatowem a Dobrym Miastem. Wydawało mi się, że będę w stanie pogodzić grę w Skrze i opiekę nad dziećmi. Niezbędna była opiekunka, ale znalezienie odpowiedniej osoby okazało się największą trudnością, o której bym nawet nie pomyślał. Trojaczki wróciły z powrotem do Dobrego Miasta, a ja zostałem w Bełchatowie, gdzie czuję się dobrze, ale tęsknota za chłopcami daje mi się nieźle we znaki. Zbyszek mówi, że powinienem zabrać ze sobą do Bełku dzieciaki i Kasię, ale nie umiem jej tego zaproponować. Nie po tym jak się zachowuję...
-O czym myślisz?- przychodzi do mnie Łukasz i siada na łóżku. Patrzy na mnie tymi swoimi oczami i mam wrażenie, że nie muszę mu nic mówić, bo on już wie o czym, a raczej o kim myślę i nad czym się zastanawiam.
-Musisz Bartek się obudzić z tego amoku po śmierci Wiki i zacząć żyć tym co tu i teraz. Zobaczysz, że Kaśka nie będzie na ciebie wiecznie czekać...-a może powinienem od niej odejść i pozwolić ułożyć sobie życie z kimś, kto pokocha ją miłością bezgraniczną i będzie w nią zapatrzony jak w obrazek? Może powinienem usunąć się w cień, by obok Kasi pojawił się mężczyzna z czystą kartą, a nie po przejściach?
-Wiem, ale ja nie potrafię sam określić co czuję. Dobrze mi w towarzystwie Kasi, lubię kiedy jest blisko, ale to nie jest tak jak z Weroniką. Kiedy byliśmy razem wydawało mi się, że mogę przenosić góry, że mogę wszystko. Teraz tak nie ma...- a chciałbym żeby było. Chciałbym być tym samym Bartkiem jak kilka lat temu, kiedy wydawało mi się, że świat należy do mnie i nic nie może zabrać mi szczęścia. Śmierć była dla mnie tak abstrakcyjnym tematem, że nawet przez chwilę nie pomyślałem, że może dotknąć najbliższą mi osobę w tak nieoczekiwanym momencie. Czy w ogóle oczekuje się śmierci? Jasne, że nie, ale w pewnym wieku jest ona po prostu nieunikniona i człowiek jest w stanie lepiej się do niej przygotować. Ja w wieku 21 lat nie byłem przygotowany na to, że moja żona zginie w dniu naszego ślubu.

-Bo tak jak z Weroniką nie będzie już nigdy. Teraz Bartek ty jesteś zupełnie inną osobą, ale to nie odbiera ci szansy na to, byś związał się z Kaśką na poważnie.- Łukasz zawsze potrafił mnie pocieszyć i był ogromnym wsparciem w chwilach, w których brakowało sił na cokolwiek, ale on tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego jak ciężko mi nawet pomyśleć o tym jak będzie wyglądać moje życie z Kasią u boku. On nie chce zrozumieć, że ja czasami czuję się tak jakbym Weronikę zdradzał. Najgorzej było podczas finałów Ligi Światowej w Gdańsku. Patrzyłem na Gołaś i nagle przypomniały mi się Katowice z 2007 roku. Ona w koszulce z moim numerem, potem nasza rozmowa i ta noc w hotelowym pokoju. Wszystko mi ją przypomina...


~*~


Nie miała już sił walczyć z wiatrakami, ale nie umiała też złożyć broni i przestać walczyć. Paradoks, ale życie często składa się z paradoksów. Jej na pewno. Pochowała brata i osobę, która przypominała jej najwspanialsze chwile spędzone z bratem w Spale. W końcu pochowała i ją, zakochała się w jej mężu, ale nadal mierzy się z jej fenomenem. Nie chciała się zmieniać tylko dlatego, by dorównać Weronice. Doskonale wiedziała, że jej nie dorówna. Chciała być zaakceptowaną taką jaką jest, a przede wszystkim chciała być pokochana przez Bartka. Narazie jest jej daleko do osiągnięcia takiego stanu i nie pozostaje jej nic innego jak tylko płacz w strugach lipcowego deszczu, który rozpadał się nad Olsztynem. Szła właśnie z przystanku autobusowego w kierunku apartamentowca, w którym mieszkała. Drogą przejechał samochód z tak zawrotną prędkością, zapryskując ją wodą zebraną w pobliskiej kałuży. Wściekła się nie na żarty.
-Ty idioto!!!- krzyknęła za samochodem nie spodziewając się, że osoba prowadząca samochód zawróci.
-Najmocniej przepraszam. Nie widziałem tej kałuży.- zza szyby samochodu pojawiła się głowa faceta, na oko około 30, z modnie wyciętą brudką i okularami na oczach. Mogła dać sobie rękę uciąć, że gdzieś już widziała tego mężczyznę, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Nie ma sensu się nad tym dłużej zastanawiać, trzeba iść dalej.
-Dobrze, nic się nie stało, ale następnym razem niech pan uważa.- Kaśka zrobiła kilka kroków do przodu, a facet z samochodu podjechał zaraz obok niej i zaproponował podwózkę do domu.
-Niech się pani nie da prosić. Jest pani przemoczona, a dzisiejsza noc jest dość chłodna.- o tak, noce są w tym roku bardzo chłodne, a i w jej życiu coraz częściej wieje chłodem, zwłaszcza tym od Bartka.
-No dobrze, ale nich mi pan powie gdzie pan jedzie, to ja pomyślę gdzie mogłabym wysiąść, żeby pana nie fatygować.- Gołaś wsiadła do terenowego samochodu i przygotowała się tak jak trzeba do jazdy.
-Mieszkam na Leśnej i tam właśnie jadę, a tak w ogóle to proszę mi mówić Tomek, bo niezręcznie się czuję.- podał jej rękę i ruszył w drogę.
-Ja też mieszkam na Leśnej i proszę mówić mi Kaśka.-szatyn skinął głową i kwestie podwózki mieli z głowy. Teraz też Kasia wiedzała, gdzie mogła widzieć Tomka. Skoro mieszkał w tym apartamentowco co ona, to pewnie gdzieś w jego pobliżu musiał wpaść jej w oko.
-Długo tam mieszkasz? Ja od stycznia tego roku.- Kasia mieszka tu już od od marca 2010, kiedy to Bartek wyszedł do niej z taką propozycją, a ona ją przyjęła. Teraz zastanawiała czy to oby na pewno nie był błąd. Może gdyby dojeżdżała tu z Ostrołęki i nie była na miejscu, Kurek potrafiłby za nią zatęsknić i ich relacje wyglądałyby inaczej.
-Od 2010 roku, ale to nie jest moje mieszkanie...-reszte drogi spędzili w całkowitym milczeniu. Później wjechali na podziemny parkink, gdzie Tomek odstawił swój wóz. Liczył chyba na jakąś kawę, ale Kaśka rzuciła mu tylko krótkie "dziękuję" i poszła do siebie. Tomek przyśpieszył kroku, by zobaczyć pod którym numerem szatynka stacjonuje. Musiał powiedzieć, że wpadła mu w oko i choć wyglądała na dużo młodszą, to jej wyraz twarzy wskazywał na ogromną dojrzałość. Sam Tomek od lat nie może znaleźć tej odpowiedniej kobiety, z którą mógłby dzielić życie. Jak do tej pory każda jego próba kończyła się niepowodzeniem, a czas płynął nieubłaganie bez przerwy. Kto wie, może to tu znajdzie tą której szuka?


~*~


Przetarła zaspane oczy i postanowiła wstać, kiedy po mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu. Nie zdążyła jednak podnieść słuchawki, bo sygnalizacja ustała. Dla pewności otworzyła drzwi i na wycieracze znalazła mały koszyk, w którym znajdował się bukiet herbacianych różyczek, dwa rogaliki i truskawkowa maślanka. Była pewna, że podarunek musiał przygotować jej Bartek, bo tylko on wiedział o jej zachciankach tego typu. Może chciał w ten sposób naprawić swoje wczorajsze zachowanie? Musiała przyznać, że mile ją zaskoczył jego gest, bo na dobrą sprawę nigdy nie zrobił dla niej czegoś spontanicznego i bardziej wyszukane. Chciała do niego zadzwonić i podziękować, ale szybko wpadła na pomysł, że pojedzie do Dobrego Miasta i szczerze z nim porozmawia. W pośpiechu złapała za jednego rogala i migiem udała się do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic i zrobiła delekatny makijaż. Włosy związała w kitkę, bo tak zawsze było jej najwygotniej. Nie siliła się na żadne wyszukane stroje. Z dna szafy wyciągnęła ulubione rybaczki, a na górę założyła niebieską bokserkę. Niedokończonego jeszcze rogalika popiła dwoma łykami maślanki i już była gotowa do wyjścia. Zbiegała energicznie ze schodów, kiedy dostrzegła Tomka próbującego wnieść do mieszkania potężne siatki z zakupami.
-Poczekaj, pomogę ci.-wyjęła klucz z jego ręki i przekręciła nim zamek.
-Ktoś tu jest chyba w dobrym humorze. Pewnie dobrze spałaś i zjadłaś pyszne śniadanie.- na wzmiankę o porannym posiłku Kasia uśmiechnęła się promiennie. Nawet przez chwilę nie pomyślała, że koszyk mógł podrzucić jej Tomek.
-Muszę się zbierać. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to być może już zawsze będę w takim humorze.- ni stąd ni zowąd dała Tomkowi buziaka w policzek i wyszła z jego mieszkania. Na przystanku autobusowym wsiadła do dobrze znanego jej autobusu i pojechała do Dobrego Miasta, gdzie Bartek pewnie teraz próbuje ubrać chłopców i schodzi z nimi na śniadanie. Jeszcze do niedawna to ona pomagała pani Krystynie w obowiązkach przy dzieciach, ale od kiedy Kurek ma wolne, to sam stara się wszystko opanować i wychodzi mu całkiem dobrze. Jeśli autobus będzie jechał w swoim normalnym tempie to zdąży dojechać do Dobrego Miasta akurat wtedy, kiedu Bartek będzie zabierał synów na spacer. Pójdzie wtedy z nimi i podziękuje Bartkowi za to, że fatygował się aż z Dobrego Miasta do Olsztyna tylko po to, by zrobić jej niespodziankę i sporą przyjemność. Jak ogromne będzie jej zdziwienie, kiedy prawda okaże się zupełnie inna?


~*~
Znów napisałam się w ogłoszeniach, a Onet mi tego nie zapisał. No nic, spróbuję szczęścia następnym razem, bo dziś nie bardzo mam czas. Jeśli Onecik pozwoli, to po prawej stronie macie zakładkę z Bohaterami.
Pozdrawiam ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz